sobota, 13 kwietnia 2013

4. Zmiana planów...

OSTATNIA DESKA RATUNKU!

Zmiana planów...

     Jak każdy z Was wie ostatnie kilka dni nie rozpieszczały pięknej i utalentowanej piosenkarki, Mandy Todd.
     Nieoczekiwany rozpad – z naszej perspektywy – idealnego związku, a później kłopoty z zespołem. To ciężki okres dla Mandy, której ostatnie lata były usłane pasmem sukcesów...
Redakcje The Miss Independent doszły słuchy, że dzisiaj odbędzie się casting, który ma wyłonić nowy zespół. Oczywiście życzymy Mandy, aby znalazła idealnych muzyków i jak najszybciej weszła do studia nagraniowego. 





     Czuła się w końcu wypoczęta, chociaż nadal nie potrafiła odnaleźć w sobie siły, by zmierzyć się z przytłaczającą rzeczywistością. Była wdzięczna Mary i Theo, że przygarnęli ją, bo w przeciwnym razie nie miałaby pojęcia, co począć. I tak źle się czuła z myślą, że kolejny raz Mary okazała jej dobre serce. Doceniała jej pomoc, ale musiała sama poradzić sobie z problemami. Nie może liczyć na ciągłą pomoc ze strony przyjaciół.
     Wstała z łóżka i poszła wziąć prysznic, aby zmyć z siebie problemy dnia wczorajszego.
     Czując się o niebo lepiej, poszła do kuchni. Myślała, że reszta domowników jeszcze śpi, ale Theo też już nie spał. W ciszy przygotowywał śniadanie.
     - Cześć – przywitała chłopaka ciepłym uśmiechem.
     - Witaj, Mała. Jak się spało w nowym pokoju? – Zapytał wesoło.
     - Dobrze, dziękuję. – Odpowiedziała.
     - Już nie śpisz? – Zdziwiła się, Mary, wchodząc do kuchni. Podeszła do Theo i przywitała go namiętnym pocałunkiem. Rose uśmiechnęła się do siebie.
     - Wczoraj wieczorem – zaczął, Theo, znacząco spoglądając na swoją dziewczynę – przyszedł twój ojciec. – Czarnowłosa zmarszczyła delikatnie czoło.
     - Po co? – Zapytała, starając się powstrzymać drżenie głosu.
     - Po to – odpowiedziała, Mary, podając dziewczynie srebrną kartę kredytową. – Otworzył dla ciebie w tajemnicy przed twoją mamą i siostrą nowe konto bankowe, bo twoje wcześniejsze najprawdopodobniej zostały zablokowane. – Wyjaśniła, ciemnowłosa, widząc zagubioną minę przyjaciółki.
     - Dlaczego? – Spytała cicho.
     - Twój tata kocha cię, ale jest ciotą, która nie potrafi postawić się uzurpatorowi. – Odpowiedział, Walcott, za co dostał od Mary w potylicę. – Dlaczego? – Zapytał, urażony gwałtownością ukochanej.
     - Zważaj na słowa – warknęła.
     - Co mam z tym zrobić? – Spytała, Rosemarie.
    - Przyjmij. Chociaż to ci się należy – odpowiedział pewnym tonem, Theo.


~*~*~*~

     Z wysoko podniesioną głową weszła do wytwórni. Dzisiaj miała zacząć nagrywać materiał na kolejną płytę. Plany, jednak uległy zmianie. Zamiast pracować nad płytą, musi przesłuchać kilka nowych zespołów, z którymi będzie musiała rozpocząć współpracę.
     Miała tylko nadzieję, że będą lepsi od poprzedniego.
     Idąc szerokim korytarzem, mijała po kolei wywieszone na ścianach zdjęcia gwiazd takich jak: Gareth Gates, Leona Lewis, Alexandra Burke, Olly Murs, One Direction i Cher Lloyd. Na widok ostatniego zdjęcia skrzywiła się nieznacznie. Nienawidziła swojej konkurencji, a Cher wyjątkowo działa jej na nerwy.
     Weszła do pomieszczenia, w którym najczęściej odbywały się castingi dla przyszłych debiutantów. Doskonale pamięta, jak sama sześć lat temu weszła tutaj po raz pierwszy. Cały ten drogi sprzęt, ci wszyscy ludzie i piękne wnętrza wydawały się jej wówczas onieśmielające. Teraz nie robi to dla niej żadnego wrażenia.
     Rozsiadła się wygodnie na czarnym, skórzanym fotelu, znajdującym się za szklanym stołem, na którym leżały dokumenty i karty zgłoszeń kandydatów. Obok Mandy usiadła jej wieloletnia menedżer, Alice Morgan. Była to wysoka, bardzo piękna kobieta o kruczoczarnych włosach. Świetnie prezentowała się w szarej garsonce i czarnych, wysokich szpilkach.
     Kilka minut później do pokoju wszedł Simon Cowell, założyciel wytwórni Simco Limited. Przywitał kobiety lekkim skinieniem i dosiadł się do nich. Zawsze starał się brać czynny udział w castingach i selekcji nowych talentów, ponieważ miał wyjątkowo trafną rękę przy doborze talentów, zatem bardzo zdziwiła go wiadomość, że Mandy zwolniła ostanie dwa zespoły.
     - Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeżeli dzisiaj nie znajdziemy nowego zespołu, nagranie płyty będziemy musieli przesunąć o kilka miesięcy. – Powiedział, Simon, bacznie obserwując swoją podopieczną.
     - Dlaczego? – Spytała, Mandy, uprzedzając Alice.
     - Ja wydaję zgodę na nagrywanie nowych materiałów i to ja trzymam pieczę nad twoją karierą – zaczął, mężczyzna, ignorując niezadowolony pomruk Morgan. – Poza tym, od października rusza X Factor i będę zajęty tylko tym.
     - Nie możesz, Simon! – Jęknęła, Todd.
     - Przykro mi, Mandy. – Spojrzał przepraszająco na piosenkarkę. – Naprawdę nie mam wyboru... – urwał, ponieważ do sali wszedł jeden z obsługi, zapowiadając pierwszy zespół. Mandy przybrała oficjalną minę. Na jej twarzy nie było już śladu po wcześniejszej fali niezadowolenia. Teraz musiała się skupić na castingu, bo to od niego zależało czy nagra nową płytę. Nie mogła sobie pozwolić na kilkumiesięczną przerwę.

~*~*~*~

     Mary szczęśliwa jak nigdy, wpadła do mieszkania. Pobiegła szybko do salonu, z którego dochodziły dźwięki włączonego telewizora.
     - Nie uwierzysz! – Wykrzyknęła. Rosemarie przeniosła swój wzrok z telewizora na podekscytowaną przyjaciółkę. – Dostałam pracę w Sony Music! – Pisnęła. Rose zerwała się z fotela, aby uściskać dziewczynę.
     - Gratulacje! – Powiedziała, Rosemarie. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Trzeba to uczcić! – Zaproponowała.
     - Masz rację – zawtórowała, Moore, wyciągając telefon z kieszeni. Wybrała numer Theo i przyłożyła aparat do ucha.
     - Cześć, kochanie – usłyszała po drugiej stronie ciepły głos Walcotta.
     - Nie uwierzysz. Dostałam pracę w Sony Music Entertainment w dziale reklamy! – Zakomunikowała.
     - Świetnie, skarbie! Kupię wino i uczcimy to.
     - Zrobię coś dobrego na kolację.
     - Przyprowadzę Aarona. – Zaproponował.
     - Świetny pomysł. – Kiedy się rozłączyła, uśmiech nie schodził jej z twarzy. – Chodź, pomożesz mi przy kolacji – zwróciła się do Rose. Czarnowłosa poszła za przyjaciółką do kuchni.
     W milczeniu zaczęły przygotowywać posiłek. Rose była szczęśliwa, że Mary dostała pracę, o której od bardzo dawna marzyła. Znała Moore i wiedziała, że jest bardzo kreatywna i pomysłowa, zatem nie ma wątpliwości, że sobie poradzi.
     - O czym myślisz? – Zapytała, blondynka.
     - O twojej nowej pracy. – Odpowiedziała. – Świetnie się tam sprawdzisz.
     - Mam nadzieję – zaśmiała się. – A ty?
     - Co ja? – Zdziwiła się brązowo oka.
     - Już niedługo zacznie się rok akademicki. Stresujesz się?
     - Szczerze, jeszcze o tym nie myślałam. – Powiedziała zgodnie z prawdą.
     Była za bardzo skupiona na ostatnich wydarzeniach. Październik zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło – też rozpoczęcie pierwszego roku studiów.
     Zawsze interesowała się sportem i wydawało jej się, że dziennikarstwo będzie dla niej idealnym wyborem, tym bardziej, że nie miała ukierunkowanych planów na swoją przyszłość. Miała dopiero osiemnaście lat i nie zastanawiała się, co chciałaby robić za kilka lat. W takich momentach zazdrościła Mandy, która ma już zaplanowaną i pewną przyszłość. Rose natomiast musi ciągle kombinować, co zrobić w swoim życiu, aby za kilka lat poczuć się spełnioną.
     Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Usłyszała śmiechy i strzępki rozmowy Theo i... Aarona. Od głosu tego drugiego jej serce załomotało kilkakrotnie szybciej. Spojrzała przerażona na przyjaciółkę. Mary uśmiechnęła się uspokajająco i poszła przywitać chłopaków.
     - Jak trening? – Zapytała, blondynka, opierając się barkiem o framugę drzwi.
     - Męczący – odpowiedział, Aaron, wchodząc do salonu. Rozejrzał się po wnętrzu, marszcząc brwi.
     - Jest w kuchni – szepnęła, Mary, znacząco spoglądając na Walijczyka. Chłopak udał, że nie wie, o co chodzi blondynce i rozsiadł się na fotelu, obok przyjaciela. – Kupiłeś wino? – Zapytała, zwracając się do Anglika. Ten zerwał się i pobiegł do torby, którą położył w korytarzu. Pokręciła głową z lekkim uśmiechem i usiadła obok Aarona. – Nie udawaj – powiedziała ściszając głos. – Idź do niej. – Mruknęła, znacząco wskazując głową w stronę kuchni.
     Rose właśnie kończyła sałatkę. Odłożyła półmisek i odwróciła się. Omal nie dostała zawału, kiedy zderzyła się z Aaronem, który stał zdecydowanie za blisko. Chłopak uśmiechnął się promiennie, doprowadzając do lekkich rumieńców na twarzy osiemnastolatki.
     - Cześć – wydukała. Przeklęła w duchu, ponieważ jej głos zadrżał. Miała nadzieję, że Aaron nie zauważył jej spięcia.
     - Pomóc ci? – Zapytał, odsuwając się na bezpieczną odległość, mimo że pragnął być blisko niej.
     - Już skończyłam – odpowiedziała.
     - Przyjdziesz na jutrzejszy mecz? – Zapytał. Nie wyobrażał sobie, aby jej nie było.
     - Tak, jak obiecywałam ci wcześniej – zaczęła z uśmiechem – przyjdę. – Odetchnął z ulgą, ale nie dał tego po sobie poznać.
     Kiedy zapadła ta niezręczna cisza pomiędzy nimi, Rose ani Aaron nie wiedzieli, jak rozpocząć rozmowę. Kiedyś nie mieli problemów z komunikacją, jednak wszystko się zmieniło. Od momentu pojawienia się Joe, wszystko zmieniło swój bieg. Gdzieś w tym popłochu niesprzyjających dla ich przyjaźni osób, zatracili nić porozumienia. Więź została przerwana. Ale czy aby na pewno? Mogli naprawić i zalepić tą dziurę pomiędzy nimi. Teraz mieli na to szansę.
     Zdawał sobie sprawę, że to on musi podjąć pierwszy kroki.
     - Słuchaj – zaczął, nerwowo, zaczesując palcami włosy – wiem, że między nami było różnie, ale może zacznijmy od nowa? W końcu dobrze się razem bawiliśmy, prawda? Szkoda skreślać naszą przyjaźń. – Mówił szybko, ale Rose zrozumiała wszystko. Rozumiała, bo czuła dokładnie to samo.
     - Masz rację – odparła. Ramsey uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych zębów.
     - Jestem Aaron, boski piłkarz Arsenalu Londyn, a ty? – Zapytał. Dziewczyna się roześmiała.
     - Rosemarie – odpowiedziała, ściskając rękę, którą wcześniej do niej wyciągnął.
     - Co jest? – Zapytał, widząc zamyśloną minę przyjaciółki.
     - Boski piłkarz Arsenalu Londyn? – Spojrzała na Aarona i parsknęła śmiechem. – Coś mi się tu nie zgadza.
     - Przepraszam bardzo, ale czy czegoś mi brakuje? – Zapytał, obracając się wokół własnej osi.
     - No, tego czegoś – powiedziała, nie kryjąc rozbawienia. Uwielbiała się z nim droczyć. On też nie pozostał jej dłużny. Podszedł do niej i poczochrał jej długie, lśniące włosy. – Palant – mruknęła, poprawiając fryzurę. Aaron dał jej kuksańca, a następnie zaczął ją łaskotać, doprowadzając do pisków dziewczyny. Theo i Mary wpadli do kuchni, jak poparzeni. Z uśmiechem zaczęli przyglądać się tej scenie.
     - Mówiłem – powiedział cicho, Theo. – Tylko Aaron może jej pomóc.




13 komentarzy:

  1. oooo Aron jest boskim piłkarzem Arsenalu! ;D jak Rose mogła zaprzeczyć :)) ciekawe czy Mandy wybierze nowy zespół czy będzie miała wolne? pewnie coś jeszcze sknoci nim znów nagra płytę ;))
    czekam na nowy ;))
    http://love-and-other-cases.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie moge doczekać się następnego
    zapraszam do mnie moze ci sie spodona mam nadzieje
    http://everyonehastheirowndream.blogspot.com/
    mile widziany komentarz to dla mnie bardzo ważne
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaron jest super. Już go polubiłam w tym opowiadaniu <3 Rose ma super przyjaciół :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny!
    Jestem ciekawa jak zachowa się Mandy. Znając ją, znowu coś jej sie nie bedzie podobać i nie wybierze nowego zespołu.
    Wracając do Aarona i Rose jestem ciekawa jak potączą sie ich losy dalej. Mam nadzieje że nic nie stanie im na drodze do szczęscia...

    + zapraszam do siebie :)
    http://freedoomcry.blogspot.com/2013/04/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Theo to jednak mądry człowiek. Od razu wiedział, co jest potrzebne Rose.
    Wspaniale, że dziewczyna ma przyjaciół, którzy zawsze jej pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedno słowo wystarczy by to opisać CÓD

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na mojego bloga na krótką informację... http://rok-w-raju.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaron Ramsey boski piłkarz Arsenalu Londyn, nie wiem czego ale mnie to rozbawiło :D Uwielbiam opowiadania o klubach z Premiership, ale to dlatego, że sama kibicuje klubowi z tej ligi. Ciekawy rozdział, z pewnością zaglądnę tu jeszcze nie raz. Dodaję do listy czytanych blogów i liczę na komentarz dotyczący mojego rozdziału.
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrabiam zaległości kochana ^^
    Mandy - ech, zabić tę postać od razu mniej problemów będzie z jej gwiazdorzeniem ^^
    Rose - na swój sposób ją lubię, ale czasami mam mieszane uczucia co do niej oO Sama nie wiem czemu, mam nadzieję, że będę mogła poznać ją jeszcze bliżej.
    Zaś całość zdecydowanie porwali Theo i Arron. Kocham ich w twoim wykonaniu naprawdę ^^

    Czego ja Ci mogę życzyć? Spokoju, odpoczynku, choć wiem, że ciężko o to teraz!
    W weekend oderwij się od nauki bo wrzucę imprezę pożegnalną ^^

    Pozdrawiam! I powodzenia na wypadek, gdybyś nie dodała nić przed maturą!
    Wenki! Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super, czekam na kolejny. Jeśli byś mogła to poinformuj mnie o kolejnym rozdziale na http://szukaj-czekaj-nie-poddawaj-sie.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na rozdział 5 :) http://freedoomcry.blogspot.com/2013/04/rozdzia-5.html

    OdpowiedzUsuń
  12. swietne zapraszam mam nadzieje ze sie spodoba jeśli zajzałaś prosze zostaw komentaż będę bardzo wdzięczna :) http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Nadrobiłam nadrobiłam! No więc tak, opowiadanie mi się podoba, i to bardzo :D. Ciesze się że Aaron zbliża się do Rose. Jak by nie mogła, przecież to boski piłkarz Arsenalu :D. HAHA. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń