niedziela, 16 lutego 2014

15. Wywiad

POWRÓT SYNA MARNOTRAWNEGO!!!
Po kilkunastomiesięcznej nieobecności w Arsenalu, Nicklas Bendtner powraca.
     Jak wszyscy wiemy – kilka ostatnich miesięcy zawodnik Arsenalu Londyn, Nicklas Bendtner nie może zaliczyć do udanych.
     W momencie, gdy klubowi nie szło w rozgrywkach ligowych najlepiej, a i ligę mistrzów nie mogli zaliczyć do udanych – duński piłkarz postanowił ewakuować się do Juventusu. Niestety w nowym klubie Nicklsowi nie wychodziło i postanowił wrócić do Londynu.    
     Czy na stałe? Czy Arsene Wenger zgodzi się na powrót Duńczyka do pierwszego składu? Tego jeszcze nie wiemy. Obiecujemy, że gdy tylko The Independent się czegoś więcej dowie, niezwłocznie Was poinformuje!





     To był jak cudowny sen. Jednak to, co działo się przed kilkoma minutami było prawdziwe.
     Wchodząc do swojej sypialni, czuła jeszcze na swoich wargach słodki smak ust Aarona.
     Całując się z Joe, nigdy nie czuła tych przysłowiowych motylków w brzuchu. W ramionach Joe nie czuła praktycznie niczego. Jedynie żal do siebie, że nie potrafi wprost powiedzieć, że nie kocha go. Przy Aaronie było zupełnie inaczej. Przede wszystkim kochała go. Bezwarunkowo i nieodwracalnie była zakochana w Aaronie i z każdym dniem to uczucie w niej rosło. Potęgowało za każdym spojrzeniem, którym obdarowywał ją. Pragnęła być blisko niego i rozkoszować się jego towarzystwem.
     I mimo, że ich pocałunek nie trwał długo, bo wścibski Theo przerwał im romantyczną chwilę, to czuła, że Aaronowi również nie jest obojętna.
     - I jak? – Zapytała, podekscytowana Mary, wpadając do pokoju Rosemarie. Ciemnowłosa posłała rozmarzony uśmiech swojej starszej przyjaciółce. Nie potrafiła już kryć, jak bardzo zależało jej na Aaronie. Poza tym, jaki miał sens skrywania jej uczuć do piłkarza, skoro Mary od dawna doskonale wiedziała, że jest w nim szaleńczo zakochana.
     - Było cudownie. – Odpowiedziała, opadając na miękkie łóżko. Mary obdarowała dziewczynę szerokim uśmiechem. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki.
     - Theo mówił mi, że całowaliście się – zagadnęła, kładąc się obok ciemnowłosej. Na twarzy Rose pojawiły się delikatne rumieńce. – Ale cię wzięło. – Roześmiała się, blondynka. – Ale bardzo się cieszę, że zaczyna wam się układać. Aaron to wspaniały mężczyzna, a ty jesteś idealną dla niego partnerką. – Powiedziała, zakładając ręce za głową. Jednak usiadła szybko, gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi od Rose. Spojrzawszy na ciemnowłosą, dostrzegła, że jej twarz sposępniała. – O co chodzi?
     - Mandy. Ona nigdy nie zaakceptuje wyboru Aarona...

~*~*~*~

     Kilka dni później The Thames River czekało na swój pierwszy wywiad w rozgłośni radiowej. Już za kilka chwil ich pierwszy singiel miał zostać po raz pierwszy puszczony.
      Jeszcze tylko kilka minut dzieliło Rose od momentu, gdy już wszyscy dowiedzą się, że wokalistką ich zespołu jest nie kto inny, jak Rosemarie Todd, siostra  t e j  Mandy Todd. Była przerażona, że ich pierwsza piosenka może nie zostać dobrze odebrana, jednak najbardziej obawiała się reakcji starszej siostry, której ostatnimi czasy nie wszystko wychodziło tak, jak Mandy to sobie zaplanowała.
Na początku wielka porażka na gali MTV EMA. Jednak największą porażką dla Mandy była utrata Aarona.
     Aaron...
     Na samo wspomnienie imienia piłkarza na twarzy Rose pojawiają się delikatne rumieńce. Mimo, że od ich ostatniego spotkania nie mieli okazji się widzieć , ponieważ oboje mieli napięty grafik, to dzwonili do siebie codziennie. Rose była zajęta ostatnimi poprawkami, dotyczącymi ich pierwszego singla oraz zaczęła próby przed ich pierwszą trasą koncertową, Aaron natomiast był pochłonięty treningami przed ciężkim meczem z Manchesterem United.
     - The Thames River? – W wąskim korytarzu rozbrzmiał zachrypnięty głos prowadzącego program radiowy, POP HITS. – Zapraszam – gestem ręki wskazał, aby weszli do pomieszczenia, gdzie za moment przestaną być już zwykłymi nastolatkami z marzeniami, gdyż one właśnie się spełniają...

~*~*~*~

     - Po co właściwie tutaj jesteśmy? – Zapytała, Mandy, idąc za swoją menadżerką. Alice westchnęła ciężko.
    - Ponieważ Simon chce z tobą poważnie porozmawiać. – Odpowiedziała, mając ochotę by ten dzień wreszcie się skończył. – Poza tym, nie rozmawiałaś z nim od gali. – Przypomniała swojej podopiecznej.
     - Mam nadzieję, że nie jest wściek... – urwała, ponieważ na wprost niej wyszedł Simon. Nie potrafiła ocenić w jakim jest humorze. Miała jedynie nadzieję, że jej nie zwolni.
     - Dobrze, że już jesteś – powiedział wypranym z emocji głosem. – Chodźmy do mojego gabinetu – dodał, wciskając guzik, aby winda się otworzyła. Kiedy już drzwi się rozsunęły i weszli do środka, Simon spojrzał na Alice. – Chciałem porozmawiać z Mandy w cztery oczy. – Mruknął, nerwowo spoglądając na zegarek.
     Kobiety wymieniły zmartwione spojrzenia.
     - Jestem menadżerką Mandy i uważam, że powinnam być przy tej rozmowie. – Odezwała się Morgan.
     - Zawsze mogę cię zwolnić – warknął, łupiąc groźnym wzrokiem na kobietę.
     - Spotkamy się później. – Alice zwróciła się szybko do Mandy, a następnie gdy już dojechali na piętro i winda się otworzyła, wyszła i skierowała się do poczekalni, Mandy natomiast poszła za Simonem do jego gabinetu, który znajdował się na końcu korytarza.
     - O co chodzi, Simon? – Zapytała, Mandy, kiedy znaleźli się już na osobności.
     Mężczyzna, jednak nie odpowiedział, tylko podszedł do komody, na której znajdowało się radio i włączył je. Następnie zaczął szukać odpowiedniej stacji. Ciemnowłosa zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc zachowania Simona.
     - Sprowadziłeś mnie tutaj tylko dlatego, żeby posłuchać sobie radia? – Zapytała z nutką ironii w głosie. Cowell odwrócił się przodem do piosenkarki i uśmiechnął się, jednak w tym geście nie było nic życzliwego.
     - Usiądź, proszę – wskazał głową kanapę. Mandy bez słowa usiała, ani na moment nie spuszczając wzroku z mężczyzny. – Posłuchamy pewnego wywiadu, bo jak zapewne słyszałaś, że w naszej wytwórni jest nowa gwiazda. Właściwie zespół.
     - A co ja mam z tym wspólnego? – Zapytała, czując jak gula w jej gardle powiększa się. Mimo, że słyszała co nie co o planach Simona, co do nowej gwiazdy, to miała złudną nadzieję, że są to tylko plotki.
     - Wiele, Mandy. Jednak na razie tylko wysłuchaj. – Odpowiedział, Simon, siadając naprzeciwko piosenkarki.
      - Witajcie, kochani. Mówi do was Izzy, na żywo ze studia, a ze mną są moi goście, The Thames River. Jest to nowy nabytek Simona Cowella. Cześć wam.
     - Cześć – odparli chórem.
     - Przedstawcie się.
     - Jestem Adam i gram na perkusji.
     - Martin, gram na gitarze elektrycznej.
     - Kevin, klawisze.
     - Chris, akustyk.
     - A ja jestem Rosemarie, a w zespole śpiewam oraz gram na gitarze akustycznej.
     Mandy otworzyła szeroko oczy i zerwała się z kanapy. Doskonale poznała głos swojej młodszej siostry. Wbiła w Simona oskarżycielskie spojrzenie.
     - Moja siostra?! – Wykrzyknęła. Cowell uśmiechnął się cierpko.
     - Usiądź – rozkazał. Mandy chciała coś powiedzieć, jednak spojrzenie Simona uciszyło rozwścieczoną do granic możliwości gwiazdę, więc zrobiła to, co powiedział. Usiadła z powrotem na kanapę i ze złością wysłuchiwała wywiadu.
     - Jak się poznaliście? – Zapytał, prezenter.
     - Z chłopakami poznaliśmy się, kiedy moja siostra ich zatrudniła. Od pierwszego spotkania wiedziałam, że są bardzo utalentowani oraz pracowici. Jednak kiedy Mandy ich zwolniła, myślałam, że już się nie spotkamy, na szczęście tak się nie stało. Pewnego razu spotkałam ich, kiedy grali na Covent Garden. Zrobili naprawdę genialne show.
     - Zaczęliśmy gadać i okazało się, że Rose chce nagrać płytę i szuka zespołu, a że my byliśmy bez pracy, chętnie przyjęliśmy propozycję – dodał, Kevin.
     - Umówiliśmy się na pierwszą próbę, by sprawdzić czy nadajemy się do wspólnego muzykowania i okazało się, że Rose to genialna wokalistka i autorka wspaniałych tekstów. Wiedzieliśmy już, że nie pożałujemy tej decyzji. – Powiedział, Chris.
     - Rose to nie tylko utalentowana dziewczyna, ale również wspaniała i ciepła osoba, która wyciągnęła do nas pomocną dłoń, kiedy my byliśmy w potrzebie. – Dodał, Adam.
     - Widzę, że zawstydziliście trochę Rose – roześmiał się, dziennikarz.
     - Tak, zdecydowanie Rose nie należ do osób, które lubią być komplementowane – odparł, Martin.
     - A jak to z wami, chłopaki?
     - Więc my znamy się od dziecka. Byliśmy sąsiadami i kiedy tylko mogliśmy spędzaliśmy swój czas na podwórku, albo w garażu, gdzie graliśmy i szlifowaliśmy swoje umiejętności. Od zawsze kochaliśmy muzykę i wiedzieliśmy w jaką stronę pragniemy podążyć.
     - Taką ciekawostką jest, że Chris i Martin to bracia, zgadza się?
     - Tak – odparli chórem.
     - Jaka jest dalsza historia?
     - Otóż, jako najstarszy – odezwał się Kevin – poczułem się odpowiedzialny za nasz zespół i próbowałem na wszelkie sposoby, aby ktoś w końcu nas dostrzegł. Kiedy dowiedzieliśmy się o kastingu na zespół dla Mandy, zgłosiliśmy się. Byliśmy szczęśliwi, że dostaliśmy te robotę...
     - Jednak wasza współpraca nie trwała długo – wtrącił się, prezenter.
     - Zgadza się – powiedział, Adam – razem z Mandy zagraliśmy jeden koncert.
     - Po którym dostaliście rewelacyjne noty. Ludzie byli zachwyceni.
     - Po zerwaniu umowy z Mandy, myśleliśmy, że już jesteśmy skończeni – odezwał się Martin. – Na całe szczęście, wtedy na ulicy spotkaliśmy się z Rose i Mary, która aktualnie jest naszą menadżerką i gdyby nie jej starania, być może nie było by nas tu.
     - Tak, to dzięki Mary wszystko tak dobrze się układa. – Dodał, Kevin.
      - A jak tam wasze stosunki z Rascal Flatts?
     - Rascal Flatts zaproponowali nam byśmy supportowali ich na trasie koncertowej. – Odpowiedziała, Rose.
     - Że co?! – Wydarła się, Mady, nie wierząc własnym uszom.
     - Jesteśmy szczęśliwi, że będziemy mogli spędzić dwa tygodnie ze wspaniałymi muzykami i będziemy mogli się jeszcze masę rzeczy nauczyć. – Powiedział zachwycony, Adam.
     - To jest jak najpiękniejszy sen. – Odezwała się, Rose. – I mamy nadzieję, że nie zawiedziemy Rascal Flatts.
     - Jakie są wasze marzenia?
     - Marzenia? – Roześmiała się Rosemarie. – Nasze marzenia właśnie się spełniają.
     - Ja w takim razie życzę wam samych sukcesów i przede wszystkim, abyście się nie zmienili i zawsze byli tacy sami. Nie zwariujcie. – Powiedział, dziennikarz. – A na koniec programu, wasz pierwszy singiel.
!!!muzyka!!!
*It's 3am, I start to cry
I'm alone again
I try so hard not to fall in love
But here I am
And you couldn’t even pretend
That you cared if this was the end

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
Now Baby, Whats going on
Whats going on…

There's nothing else I can say
What can I do
We might have worked out someday
But it takes two
And you couldn’t even pretend
That you cared if this was the end

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
Now Baby, Whats going on
Whats going on…

Whats going on...
All the things you said to me wont even matter...

And I couldn’t even pretend
That I care if this is the end…

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
(Now Baby) Whats going on
Whats going on…
Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
(Now Baby) Whats going on
Whats going on…

But here I am…


~*~*~*~

     - Byliście super! – Wykrzyknęła, Mary, kiedy już zespól wyszedł ze studia.
     Wszyscy byli szczęśliwi i podekscytowani. Wywiad, którego tak bardzo się obawiali, okazał się być udany. Teraz wystarczyło już tylko czekać na opinie słuchaczy oraz przygotować się do nagrania pierwszego teledysku.
     - Rose, co jest? – Zapytał, Kevin, spoglądając badawczo na młodszą koleżankę. Ciemnowłosa po wyjściu z radia wyraźnie pobladła i sposępniała.
     - Boję się reakcji Mandy – mruknęła.
     - Posłuchaj – zaczął, Martin, ale nie dane było mu kontynuować, bo z samochodu wybiegł Aaron i w mgnieniu oka znalazł się przy Rose, którą porwał w ramiona.
      - Moje gratulacje! – Powiedział, unosząc Rose. Ciemnowłosa roześmiała się, tracąc tym samym paskudny humor, który towarzyszył jej po wyjściu ze studia. Wystarczyło, że znalazła się w silnych ramionach, by problemy przestały mieć teraz jakiekolwiek znaczenie.

~*~*~*~

     - To jakiś żart! – Głos Mandy, jak echo rozniósł się po przestronnym salonie państwa Todd.
     Z jednej strony była całkowicie zdziwiona, że jej młodsza siostra zaczyna robić karierę, a z drugiej wściekła, że jest bardzo utalentowana, a piosenka, którą wspólnie z zespołem nagrała jest po prostu idealna. Nie mogła uwierzyć, że Rose może w jakikolwiek sposób jej zaszkodzić w wielkim show biznesie.
     - Co się stało, kochanie? – Zapytała, Sarah.
     - Czyli nie słuchaliście radia? – Mandy bardziej stwierdziła niż zapytała. – Rose nagrywa płytę. – Zakomunikowała to takim tonem, jakby co najmniej stwierdziła, że widziała przed chwilą UFO.
     - Jaka Rose? – Zapytał, ojciec piosenkarki. Mandy przewróciła oczami.
     - Och! Jaka Rose? Nasza, a niby jaka? – Żachnęła. Oczy Sary rozszerzyły się ze zdziwienia.
     - Naprawdę? – Olivier również nie mógł uwierzyć w słowa Mandy, jednak poczuł wewnętrzną radość, że młodszej córce nareszcie zaczyna się układać.
     - Jak ona mogła mi to zrobić?! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to Simon zaproponował jej kontrakt. – Warknęła, ciemnowłosa.
     - Jak do tego doszło? – Zapytała, Sarah.
     - Nie mam pojęcia – odpowiedziała. – Jednak teraz to nie jest nasz najgorszy problem.
     - Mandy – zaczął napiętym głosem Olivier – spełnianie marzeń swojej młodszej siostry nazywasz problemem? – Nie potrafił uwierzyć, że jego córka jest aż tak samolubna i cyniczna.
     - Oczywiście, że tak. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ich pierwszy singiel jest naprawdę dobry. – Mruknęła, Mandy.
     - A jak śpiewa? – Zapytała, matka piosenkarki.
     - Pięknie, cudownie, idealnie – zaczęła wymieniać, Alice. – Nie ma idealnego słowa, by opisać głos Rose. – Dodała po chwili, za co została obrzucona jakże surowym wzrokiem przez Mandy.
     - W takim razie trzeba Simonowi powiedzieć, żeby zerwał kontrakt z Rose – stwierdziła, Sarah. Mandy pokręciła sceptycznie głową.
     - Simon jest wręcz oczarowany Rose, poza tym wytwórnia potrzebuje świeżości. – Wyjaśniła, Morgan.
     - W takim razie Rose powinna zrezygnować – warknęła, Sarah, wstając z fotel. Następnie ruszyła w kierunku drzwi.
     - Gdzie idziesz? – Zapytał, Olivier.
     - Jadę do Rosemarie, musi koniecznie zrezygnować!
     - Nie możesz jej rozkazywać – odparł twardo mężczyzna.
     - Ta dziewucha rujnuje karierę naszej córce! – Krzyknęła, zaciskając mocno ręce w pięści.
     - Ta dziewucha jest również naszą córką! – Odparował, mężczyzna.
     - Zawsze tylko Rose faworyzowałeś!
     - Przestańcie – powiedziała, Mandy. – Mamo, nie musisz do niej jechać. Mam już pewien plan...


____________________
* The Veronicas - What's going on
____________________

Cześć!
Oto nowy rozdział. Z lekkim opóźnieniem, ale najważniejsze, że jest. 
Nie jestem zadowolona z rozdziału, ale nie chciała jeszcze bardziej opóźniać i już niczego nie zmieniam. jest jaki jest i mam nadzieję, że nie będziecie mocno zawiedzeni. :)
Pozdrawiam! :)

sobota, 8 lutego 2014

14. Randka

TO JUŻ FAKT – MANDY TODD JEST POWAŻNIE ZAGROŻONA!!! 
To, że Mandy od jakiegoś czasu w sferze prywatnej, jak i zawodowej nie wychodzi to wiemy, ale ma kolejne powody do zmartwień.
     Otóż, jak podają nasi informatorzy wytwórnia Syco Music za kilka dni podpisze oficjalnie kontrakt płytowy z nową gwiazdą, która ma wielką szansę stać się główną gwiazda wytwórni wielkiego Simona Cowella.
     Nie wiemy kto jest tą szczęściarą bądź tym szczęściarzem, ale trzymamy kciuki na nowe rybki w show biznesie!


 
     Rosemarie Todd idzie na randkę z Aaronem Ramseyem. Tylko ta myśl towarzyszyła ciemnowłosej przez następny dzień i już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła spotkać się z przyjacielem.
     Jednak teraz musiała się skupić, aby nagrać kawałek, który już za kilka dni zostanie wypuszczony do radia.
     Podczas nagrywania piosenki towarzyszyły jej mieszane uczucia, gdyż z jednej strony cieszyła się, że w końcu szersze grono odbiorców usłyszy o nich, ale z drugiej bała się, że ich styl nie spodoba się słuchaczom.
     - Rose słyszysz nas? – Zapytał, Marcus.
     Marcus McPhie został przydzielony do pomocy nad płytą. Rosemarie poznała go już wcześniej, gdy jej siostra pracowała nad pierwszym albumem. Domyśliła się, że Marcus pomaga debiutantom.
     - Jak zobaczysz zieloną plamkę na wyświetlaczu, zacznij śpiewać – zarządził.
    Ciemnowłosa kiwnęła głową. Kilka minut temu chłopaki nagrali podkład, a teraz mieli zająć się wokalami. Adam i Martin mieli wspomóc Rosemarie w chórkach.
     Wzięła kilka uspokajających oddechów i gdy usłyszała w słuchawce znajomą melodię, zaczęła śpiewać, oddając piosence te same emocje, które towarzyszyły jej podczas pisania tekstu piosenki.
!!!muzyka!!!
* It's 3am, I start to cry
I'm alone again
I try so hard not to fall in love
But here I am
And you couldn’t even pretend
That you cared if this was the end

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
Now Baby, Whats going on
Whats going on…

There's nothing else I can say
What can I do
We might have worked out someday
But it takes two
And you couldn’t even pretend
That you cared if this was the end

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
Now Baby, Whats going on
Whats going on…

Whats going on...
All the things you said to me wont even matter...

And I couldn’t even pretend
That I care if this is the end…

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
(Now Baby) Whats going on
Whats going on…

Chorus
All the things you said to me wont even matter
Do what you want cause I’m not gonna see you baby
Whats going on
We don’t care, we don’t fight
We don’t even know whats wrong or right
(Now Baby) Whats going on
Whats going on…

But here I am…

~*~*~*~

     Nicklas Bendtner w milczeniu oczekiwał na swój lot do Londynu.
     Musiał rozmówić się z byłym przyjacielem i dowiedzieć się, dlaczego rozstał się z Mandy.
     Myślami cofnął się do roku 2008, kiedy to poznał Aarona. Ramsey przeniósł się wówczas z Cardiff City do Arsenalu. To właśnie Nick był dla Walijczyka ostoją, gdy Aaron poznawał reguły i zasady w nowym klubie. To Nicklas wprowadził Aarona w szalone życie Londynu. Byli, jak bracia, których nikt nie mógł rozdzielić.
     Dzięki Nicklasowi, Aaron poznał Mandy, zatem Duńczyk nie mógł znieść myśli, że dwie najbliższe mu osoby rozstały się. Mandy była dla piłkarza, jak młodsza siostra, której zawsze mu brakowało i pragnął dla niej wszystkiego, co najlepsze. Właśnie, dlatego nie mógł bezczynnie patrzeć, jak życie jego przyjaciółki zamienia się w piekło. Postanowił zatem skorzystać z kilkunastu dni wolnego i odwiedzić starych przyjaciół.
     Z kwaśna miną wspomina okres, w którym jego przyjaźń z Aaronem zaczęła się psuć.
     Wszystko zaczęło się od tego, jak Mandy zatrudniła Mary na stanowisku swojej asystentki. Moore już wtedy była dziewczyną Theo, który bardzo szybko zyskał zaufanie i sympatię Aarona.
     Ich przyjaźń całkowicie się rozpadła, gdy Bendtner zaczął wyjeżdżać na wypożyczenia do innych klubów. Jednak już niedługo wraca do Arsenalu i przywróci stary porządek, a mianowicie – Nicklas i Aaron, jako najlepsi przyjaciele oraz Mandy i Aaron, jako kochająca się para.
     Był pewien, że uda mu się to wszystko naprawić...

~*~*~*~

     - Wyglądasz ślicznie – skwitowała z lekkim uśmiechem, Mary, pojawiając się w lustrze tuż za Rose. Ciemnowłosa uśmiechnęła się do swojego odbicia, poprawiając swoje długie włosy.
     Odziana była w czerwoną plisowaną sukienkę z krótkim rękawem z czarnym wąziutkim paskiem w talii oraz czarne szpilki na małej platformie. Swoje długie włosy postanowiła rozpuścić i zakręcić.
     - Denerwujesz się? – Zapytała, Mary, siadając na łóżku. Rose odwróciła się przodem do blondynki. – Cieszę się, że idziecie w końcu na randkę – dodała z błyskiem w oku.
     - To nie jest randka – zaprzeczyła szybko, ciemnowłosa. Mary roześmiała się głośno, kręcąc głową z politowaniem.
     - A kogo ty chcesz oszukać? Kochasz go i nawet nie zaprzeczaj, ponieważ widać to gołym okiem – dodała szybko, widząc, jak Rose otwiera usta, by zaprotestować. – Oboje zasługujecie na szczęście i mam ogromną nadzieję, że już nic nie stanie wam na drodze.
     Nagle w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Kilka sekund później dało się usłyszeć w spinali Rose wesołe przywitanie Aarona, przez Walcotta. Serce ciemnowłosej niebezpiecznie przyspieszyło swoją pracę. Mary uśmiechnęła się do siebie, widząc lekkie zdenerwowanie na twarzy swojej przyjaciółki. Rose mogła zarzekać się, ile tylko chciała, jednak jej ciało zdradzało wszystkie kłębiące się uczucia do Aarona.
     Blondynka wstała z łóżka i postanowiła zostawić Rose samą, by mogła trochę ochłonąć.
     - Cześć, Mary – przywitał ją szerokim uśmiechem, Ramsey. Mary skinęła głową na powitanie.
     - Aaron – zaczęła poważnym tonem, Moore – nie skrzywdź jej. – Piłkarz zmarszczył delikatnie brwi.
     - Uwierz mi, że nie zamierzam jej skrzywdzić. – Odparł.
     - Rose to bardzo wrażliwa dziewczyna i wycierpiała w swoim życiu wystarczająco dużo.
     - Wiem, Mary. Doskonale wiem przez co przeszła i nie zamierzam jej krzywdzić.
     - I jeszcze jedno – przez jej twarz przemknął tajemniczy uśmiech – Rose jest strasznie zestresowana, zrób coś, by mniej się denerwowała.
     - Zrobię, co w mojej mocy... – urwał, gdyż z sypialni wyszła ciemnowłosa.
     Jego twarz rozświetliła się w czułym uśmiechu, który był zarezerwowany tylko dla Rosemarie. Jego serce zabiło mocniej, gdy zauważył na jej twarzy rumieńce. Cieszył się, że tak na nią działa, gdyż oznaczało to, że dla Rose również nie jest obojętny.
     Nagle zapragnął porwać ją w ramiona, pocałować jej usta oraz wyszeptać jej, jak bardzo ją kocha i nie potrafi bez niej normalnie funkcjonować.
     - Hej – odezwała się zawstydzona intensywnym spojrzeniem brązowych oczu, które wpatrywały się w jej zarumienioną twarz.
     - Proszę to dla ciebie – powiedział, podając jej piękny bukiet czerwonych róż.
     - Wstawię je do wazonu – powiedziała Mary, biorąc do ręki bukiet kwiatów.
     - Miłej zabawy – rzucił, Theo, mrugając porozumiewawczo do przyjaciela.
     Aaron podał płaszcza Rose i kilka sekund później wyszli z domu.

~*~*~*~

     - Mandy, masz gościa – powiedziała, Sarah, wchodząc do pokoju swojej córki. Ciemnowłosa uniosła wzrok znad laptopa.
     - Mówiłam, że nie chcę się z nikim widzieć – warknęła, odkładając komputer na szafkę nocną.
     - Nawet ze mną? – Zapytał, Nicklas, wychylając się zza drzwi.
     Mandy pisnęła uradowana i wyskoczyła z łóżka wprost w ramiona swojego wieloletniego przyjaciela. Nie widziała go prawie dwa lata i dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo brakowało jej Nicka.
     - Co tutaj robisz? – Zapytała, będąc jeszcze w lekkim szoku. Duńczyk wykrzywił usta w tajemniczym uśmiechu.
     - Przyjechałem ci pomóc.
     - Pomóc? – Powtórzyła zdziwiona.
     - A nie potrzebujesz jej?
     - Obawiam się, Nick, że nawet ty nie jesteś w stanie mi pomóc – westchnęła ciężko, opadając na łóżko.
     - Wolę spróbować. Na początek rozmowa z Aaronem, jednak najpierw powiedz mi, dlaczego się rozstaliście.
     - Dlaczego się rozstaliśmy? Błagam cię, Nick! – Prychnęła, pocierając prawą dłonią czoło. – Rzucił mnie – mruknęła.
     - Dlaczego? – Zapytał, marszcząc czoło.
     - A bo ja wiem? Kocham go. Jesteśmy dla siebie stworzeni i nie mam pojęcia, dlaczego mnie zostawił.
     - Rozmawiałaś z nim?
     - Nie chce mieć ze mną nic wspólnego – wyjaśniła, wykrzywiając usta w grymasie.
     - To się niedługo zmieni – powiedział.
     - Co zrobisz?
     - Poprawka, Mandy: raczej, co my zrobimy – odparł, Duńczyk, zakładając ręce na piersi. – Wstawaj i ubierz się ładnie.
     - Po co? – Jęknęła. – Jakoś do końca życia nie mam ochoty pokazywać się publicznie.
     - Od kiedy?
     - Od gali MTV EMA.
     - Nie przyjmuję odmowy. Dawno się nie widzieliśmy i musimy nadrobić stracony czas.

~*~*~*~

     Aaron zabrał Rosemarie do ekskluzywnej restauracji. Przed spotkaniem z przyjaciółką obawiał się, że atmosfera pomiędzy nimi będzie bardzo napięta. Jednak po wyjściu z mieszania Walcotta wszystko zapowiadało, że nadchodzący wieczór będzie bardzo udany. Doskonale znał Rose i wiedział, że ciemnowłosa jest trochę spięta, zatem próbował zrobić wszystko by Rosemarie rozluźniła się i poczuła się w jego towarzystwie komfortowo.
     W trakcie kolacji tematy do rozmów nie kończyły się. Czuli się w swoim towarzystwie wyjątkowo dobrze i wiedzieli, że mogą porozmawiać ze sobą na każdy temat.
     Wielokrotnie Ramsey doprowadzał Rose do śmiechu i był z siebie zadowolony, że potrafi poprawić humor swojej przyjaciółce. Teraz chciał sprawić, aby ich znajomość weszła na zupełnie inne tory, jednak zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie, gdyż Rose to bardzo delikatna dziewczyna.
     - Mam nadzieję, że przyjdziesz na sobotni mecz? – Zagadną, Aaron, spoglądając z uśmiechem na ciemnowłosą.
     - Oczywiście. Nie przegapię meczu z Manchesterem – odpowiedziała szybko.
     - Tylko nie szykuj się na jakieś specjalne piłkarskie widowisko. Pewnie i tak z nimi przegramy, a ja nie wyjdę w podstawowym składzie. – Mruknął. Rose westchnęła ciężko.
     - Och, daj spokój. Zgadzam się, że Manchester United to bardzo ciężki przeciwnik, ale sukces można interpretować na różne sposoby. Sukcesem dla was może być remis. Ważne, żebyście wyszli na murawę pewni siebie i nie możecie dopuścić, by drużyna przeciwna przejęła kontrolę nad meczem i to jeszcze na waszym stadionie. – Mówiła z mocą w głosie. – I nadal wierzę, że zagrasz w podstawowym składzie i strzelisz mnóstwo bramek.
     - Nie wiem skąd się bierze u ciebie taka wiara we mnie i w moje umiejętności. – Pokręcił głową z niedowierzaniem. Rose uśmiechnęła się nieśmiało.
    - Wiesz dlaczego? – Zapytała, jednak nie dała dojść do głosu przyjacielowi, gdyż od razu zaczęła kontynuować. – Dlatego, ponieważ jesteś bardzo utalentowany, a gdyby tak nie było, Wenger nie dawałby ci w ogóle szansy wykazania się.
     - Dziękuję – szepnął, kładąc swoją rękę na dłoni Rose. – Dziękuję, że zawsze wiesz, jak sprawić by rozproszyć moje negatywne emocje. – Dodał, czule pieszcząc dłoń dziewczyny.
     Rosemarie odwróciła głowę, by Aaron nie dostrzegł na jej twarzy rumieńców. Kiedy jej wzrok padł na drzwi wejściowe, jej serce stanęło na moment i szybko wyrwała rękę z uścisku Aarona.   
     Mężczyzna zmarszczył brwi, nie rozumiejąc nagłej zmiany nastroju, jednak gdy podążył za wzrokiem Rose, zrozumiał, co ją tak wstrząsnęło. Otóż, do restauracji weszli Mandy i Nicklas. Aaron przeklął siarczyście w duchu, pozostając jednak na zewnątrz w stoickim spokoju.
    - Zignorujmy ich – szepnął, nachylając się w kierunku spanikowanej dziewczyny. Kiedy jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Rose, dostrzegł w jej oczach przerażenie. Zapragnął porwać ciemnowłosą w swoje ramiona i ochronią ją przed całym złem tego świata. Chciał ochronić ją przed Mandy, która tylko czekała, aby dostrzec cierpienie młodszej siostry.
     - Błagam, chodźmy stąd – powiedziała drżącym głosem.
     Jęknęła w duchu, kiedy zauważyła, że Mandy, zmierza w ich stronę.
     Na twarzy Mandy malowała się wściekłość przemieszana z zazdrością. Jej najgorsze obawy, dotyczące Rose i Aarona, a mianowicie, że zbliżą się do siebie, powoli się spełniały. Nie mogła pozwolić, by jej młodsza siostra zabrała jej ukochanego.
     - Dobrze się bawicie? – Zapytała, nie kryjąc faktu, że jest po prostu wściekła, widząc ich razem.
     - Muszę przyznać, że świetnie się bawimy – odpowiedział ze złośliwym uśmiechem, Aaron. Wiedział, że ten gest jeszcze bardziej rozjuszy zdenerwowaną Mandy, ale miał to głęboko gdzieś.
     - Kradniesz mi chłopaka, ty wredna...
     - Hola, hola – przerwał szybko, Ramsey, wstając z krzesła. – Tak się składa, że Rose nic ci nie kradnie, bo po pierwsze nie jesteśmy razem, a po drugie gówno cię to obchodzi, co robi i z kim. Więc z łaski swej zejdź mi z oczu.
     - Cześć, przyjacielu. – Do stolika podszedł Nicklas. Był uśmiechnięty i wydawał się, jakby napięta atmosfera w ogóle na niego nie wpłynęła.
     - Co robisz w Londynie? – Zapytał, Walijczyk. Bendtner zaśmiał się.
     - Oj, Aaron, Aaron. Tak witasz starego, dobrego przyjaciela? – Odpowiedział pytaniem, nie przestając się uśmiechać.
     - Błagam cię, Bendtner. Nie jesteśmy już przyjaciółmi i myślałem, że zrozumiałeś to w końcu. W moim życiu nie ma miejsca dla obłudników.
     - Obłudników? – Powtórzył, Nick. – Och, bracie, zabolało – powiedział, łapiąc się za serce, ale kilka chwil później znowu się rozpromienił. – To, że wolisz beznadziejne towarzystwo Walcotta, nie robi ze mnie obłudnika.
     - Już nie pamiętasz, jak to było? – Zapytał, Aaron.
     - Sam się oszukiwałeś, a nie ja – odpowiedział, Duńczyk. Ramsey pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, że kilka lat temu Nicklas był dla niego, jak brat, za którym skoczyłby w ogień.
     - Dosyć – warknął, Aaron. – Rose, wychodzimy – rzucił pośpiesznie do swojej przyjaciółki. Ciemnowłosa wstała z krzesła, tym samy zwracając swoją uwagę Nicka. Duńczyk przez chwilę świdrował spojrzeniem młodszą z sióstr Todd, a następnie uśmiechnął się szeroko.
     - Przez te dwa lata wyrosłaś na piękną kobietę. – Skwitował.
     - Bendtner, jesteś żałosny – wycedził, Aaron, biorąc pod rękę Rosemarie.
     Gdy już wyszli na zewnątrz, Rose odetchnęła z ulgą. Nie przypuszczała, że jeszcze kiedykolwiek spotka Nicklasa. Miała nadzieję, że już na zawsze zniknie z życia jej przyjaciela.
     Doskonale pamięta, jak Nicklas prawie zniszczył karierę Aarona. Wszystko zaczęło się po tym, jak Aaron wrócił do treningów po poważnej kontuzji. Nie szło mu najlepiej, zatem Nicklas zaproponował Aaronowi, by zaczął zażywać specjalne specyfiki, od których jego sprawność fizyczna oraz refleks miały się polepszyć. Jak się później okazało, były to zwykłe narkotyki, które po dłuższym okresie stosowania mogły zagrozić życiu Ramseya. Od tamtej chwili Aaron zerwał znajomość z Nicklasem.
     - Przepraszam cię – powiedział, Aaron, gdy odprowadził Rose do domu.
     -  Niby za co? To nie twoja wina, że spotkaliśmy Mandy i Nicklasa.
     - Miało być idealnie – mruknął, zły na siebie. Rosemarie odważyła spojrzeć się w czekoladowe oczy chłopaka. Ku zdziwieniu Ramseya, Todd wtuliła się w jego tors.
     - Było idealnie – szepnęła, odrywając się od Aarona. Piłkarz obdarował Rose uśmiechem zarezerwowanym tylko dla niej. Dotknął jej zimnego policzka.
- Jesteś wspaniała, wiesz o tym? – Wypalił.
     Złapał jej podbródek i nachylił się lekko. Czuł, jak serce Rose przyśpiesza swoją pracę, ponieważ jego serce biło w podobnym rytmie.
     Ciemnowłosa wstrzymała oddech. Chwilę później poczuła delikatne muśnięcie na swoich wargach. Zamknęła oczy, poddając się całkowicie chwili, która mogła trwać wiecznie. Pozwoliła, by Aaron przejął całkowicie kontrolę.
     Ramsey położył rękę na jej talii, przyciągając ją bliżej do siebie. Rose zarzuciła swoje ręce wokół jego szyi. Przejechał językiem po jej miękkich i pełnych wargach.
     Nie chciał niczego przyspieszać. Pragnął rozkoszować się tą chwilą. Kiedy rozchyliła delikatnie usta, pogłębił pocałunek. Chciał włożyć w niego wszystkie emocje, jakie się w nim kłębiły. Od strachu, że może ją stracić, do miłości. Kochał ją całym sercem i nie wyobrażał sobie, że może ją stracić.
     - Już wróciliście? – Zapytał, Theo, otwierając drzwi i przerywając w ten sposób pocałunek.
     Twarz Rose zalała się soczystym rumieńcem, natomiast Aaron był wściekły, że przyjaciel im przerwał.
     - Wiesz, masz zajebiste wyczucie czasu – warknął, Aaron, łupiąc groźnym wzrokiem na przyjaciela.


____________________
* The Veronicas - What's Going On
____________________

Witajcie, kochani!
Tak, jak obiecałam - dodałam nowy rozdział.

Bardzo się cieszę, że nie opuściliście na dobre mojego opowiadania, że jeszcze ktoś tu zagląda. I oczywiście dziękuję Wam za miłe komentarze, dzięki którym aż chce się dalej tworzyć. :)

Przewiduję jeszcze około 6 lub 7 rozdziałów. Ale nie martwcie się! Mam już pomysł na kolejne opowiadanie! Mało tego - już zaczęłam pisać ;). Jednak nie będzie ono o piłkarzach, gdyż chcę trochę od tej tematyki odpocząć.
Wiem, że kiedyś obiecałam, że po tym opowiadaniu napiszę kolejne o Wojtku, ale uwierzcie, że nie lubię pisać na jakiś temat na siłę. Wolę z pisania czerpać przyjemność. Mogę jedynie obiecać, że po kolejnym opowiadaniu może wezmę się jeszcze raz za Wojtka, ale nie obiecuję. Miałam też pomysł, aby napisać kontynuację Czas pokaże drugi plan (nawet nie wiem czy ktoś by był nim zainteresowany). Boję się, że już nic nie napiszę równie ciekawego o Wojtku, jak właśnie Czas pokaże drugi plan. Co prawda miałam kilka pomysłów, ale tak naprawdę żaden z nich nie pasował do osoby Wojtka.

No, ale cóż - mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną jeszcze, gdyż mam jeszcze mnóstwo pomysłów, które planuje zrealizować.
I jeszcze jedno - piszcie w komentarzach czy - ewentualnie - byście byli zainteresowani kontynuacją Czas pokaże drugi plan - bo wiem, że większości z Was nie podobało się zakończenie, a mianowicie, że Łucja była z Aaronem.
Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 6 lutego 2014

13. Kontrakt


     - Pan McLevis może was już przyjąć – powiedziała sekretarka.
Cały zespół wraz z Mary Moore poszedł za kobietą.
     Wszyscy w napięciu oczekiwali na tą chwilę. Nie wiedzieli, dlaczego główny zarządca Sony Music chce osobiście z nimi rozmawiać, ale mieli nadzieję, że jest to tylko dobry znak, że ich płyta pojawi się szybciej niż przypuszczali. A może był wściekły, że Jonathan zezwolił, aby skorzystali ze studia, którym dysponuje wytwórnia?
     Za parę sekund wszystko miało się wyjaśnić. Za parę sekund ich życie mogło całkowicie się zmienić.
     Jakże się zdziwili, gdy wchodząc do przestronnego biura McLevisa, zastali Simona Cowella oraz Jonathana Blatza.
     - Witajcie – powiedział, McLevis, uśmiechając się przyjaźnie do gości. – Cieszę się, że przyszliście. Usiądźcie – wskazał prawą ręką ogromna kanapę, obitą czerwoną skórą. Rose wymieniła z zespołem zaniepokojone spojrzenia, ale usiedli na wyznaczonych miejscach.
     - Jonathan mówił wiele pozytywnych rzeczy na wasz temat – zaczął, Simon – myślałem, że to tylko buńczuczne zapowiedzi mało interesującego zespołu, a jednak... – urwał, spoglądając na Jonathana z uśmiechem – a jednak miał rację. Jesteście wyjątkowi.
     - Chcielibyśmy zaproponować wam kontrakt – zakomunikował McLevis. Po przyjaznym spojrzeniu nie było śladu. Teraz był surowy oraz bardzo oficjalny. – Pytanie tylko, czy jesteście zainteresowani? – Zapytał.
     - Moi podopieczni bardzo chętnie podpiszą kontrakt z Sony Music – odezwała się Mary. Jej głos był opanowany. Na twarzy blondynki nie było strachu, ale pewność siebie.
     Jonathan zaśmiał się nerwowo. Mary zmarszczyła delikatnie brwi. Spojrzała na przyjaciela zmartwiona reakcją Jonathana, ale szybko opanowała swoje emocje. Nie mogła pozwolić na słabość. Nie, kiedy zespół walczy o wielką stawkę.
     - Sony Music nie podpisze z wami żadnego kontraktu – powiedział, McLevis. – Przejdziecie do Syco Music.
     Rosemarie zdębiała.
     Miała podpisać kontrakt z Syco Music? Oznaczałoby to absolutną walkę z rodzoną siostrą. Wiedziała, że zraniłaby tym Mandy, jednak z drugiej strony dobro siostry było zawsze pierwszorzędnym priorytetem, a teraz mogła zrobić coś tylko dla siebie. Jednak to coś może zranić Mandy oraz w pewnym stopniu zagrozić jej karierze. Czy właśnie tego chce? Bitwa z siostrą?
     Stawka jest wysoka.
     - Rose, wiem o czym myślisz – szepnęła Mary. – I nawet nie waż się nie zgodzić – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
     - Jakiś problem? – Zapytał, Simon, bacznie przyglądając się Rosemarie. Ciemnowłosa wyraźnie pobladła i wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. – Zapewne martwisz się o to, co powie Mandy – zgadł.
     Simon Cowell doskonale wiedział kim jest Rosemarie, poznał ją gdy Mandy podpisywała kontrakt. Nie wiedział, jednak, że tak jak jej siostra potrafi śpiewać. Był przekonany, że Mandy wpadnie w szał, gdy dowie się, że jej młodsza siostra podpisała kontrakt z Syco Music. Jednak w tym momencie mało go to interesowało. Najważniejsze było dla niego dobro wytwórni - spory rodzinne były najmniejszym problemem. Musiał jednak coś zrobić, by przekonać Rose do podpisania kontraktu.
     Rosemarie Todd była szalupą ratunkową, która mogła mu pomóc.
     - Rose, wiem, że martwisz się o to, jak zareaguje Mandy, ale jeśli chcesz, na razie nie dowie się, kto jest wokalistką waszego zespołu. Będzie to podtrzymywane tajemnicą i nikt się nie dowie. – Zapewniał.  – A jeśli zależy wam na razie na anonimowości, to będziecie mogli dalej nagrywać w studiu Sony. Co wy na to?
     - Uważamy, że to uczciwa propozycja – odparła z uśmiechem, Mary. – Prawda, Rosemarie? – Spytała, odwracając się do przyjaciółki. Todd skinęła twierdząco głową.
     W końcu ma szansę na prawdziwą karierę. Problemem, jak zwykle była Mandy Todd.

~*~*~*~

     - Mandy, nie dzwoń do mnie więcej – powiedział ostro, Aaron.
     - Dlaczego nie chcesz się ze mną spotkać? Musimy porozmawiać, wyjaśnić kilka ważnych spraw – powiedziała. Jej ton głosu nie wskazywał na to, że odpuści tak szybko.
     - Nie mamy żadnych spraw. Nic nas nie łączy, zrozum to wreszcie! – Warknął, podnosząc głos o kilka tonów wyżej. – Dlaczego nie dociera do ciebie, że nie chcę mieć z tobą nic do czynienia? Mam swoje życie, w którym nie ma miejsca dla ciebie. Znajdź kogoś innego, kogo będziesz mogła dręczyć swoją męczącą osobą. – Wycedził, nie siląc się na uprzejmy ton. Jego cierpliwość do Mandy skończyła się już dawno temu i chciał w końcu ułożyć sobie życie tak, jak chciał.
     - Potrzebuję cię. Spotkajmy się.
     - Nie. Żegnam i nie dzwoń do mnie więcej. – Rzucił i rozłączył się.
     Wydawałoby się, że Mandy odpuściła już sobie Aarona. A jednak... Jest to kobieta, która nie rezygnuje tak łatwo z postawionych sobie celów. A Aaron Ramsey niewątpliwie był takowym celem.
     - Mandy nie daje ci spokoju? – Zapytał, Wojtek, wchodząc do szatni.
     - Nie wiem po jakiemu mam do niej przemówić, aby zrozumiała, że nie chcę się z nią spotykać. Tych kilka wspólnie spędzonych lat nie wspominam zbyt dobrze...
     - Dobra wiadomość, Aaron! – Zawołał, Theo, wpadając do szatni z telefonem komórkowym w ręku. – Podpisali kontrakt.
     - No to teraz będzie tylko z górki – odparł, Walijczyk, ściągając podkoszulkę. Spojrzał na ciemnoskórego i dostrzegł cień niepokoju na twarzy przyjaciela. – Ale?
     - Ale jest też ta zła wiadomość – westchnął ciężko, Theo.
     - Mandy dowiedziała się, że jej siostra wykurzy ją – zaśmiał się, Wojciech.
     - Blisko, wytwórnia Syco Music zaproponowała kontrakt – wyjaśnił, Walcott.
     - I co z tego? – Zapytał, zdezorientowany bramkarz.
     - Chyba nie rozumiesz powagi tej sytuacji – burknął, Aaron, domyślając się, że Mandy wpadnie w furię, gdy dowie się, że Rose podpisała kontrakt z Simonem.
     - Jeśli siostra Rosemarie dowie się, że podpisała umowę z Syco, Mandy zrobi wszystko by pogrążyć Rose. – odpowiedział, Theo.
     - I co z tego? – Polak wzruszył ramionami.
     - Serio, ty nic nie rozumiesz – mruknął, Aaron.
     - Nie rozumiem tylko, dlaczego tak stracie w gacie ze strachu przed Mandy. Kim ona jest? Święta krowa? Królowa świata? Czy kim? Jest totalnie beznadziejna i w końcu dostanie po swojej sztucznej dupie. Nareszcie, bo od lat wszyscy się jej boją, jakby była jakimś pieprzonym terminatorem, a jest zwykłą ześwirowaną piosenkarką, której w dupie się poprzewracało. Taka jest prawda. – Powiedział Wojciech, wprawiając swoich kumpli w lekkie oszołomienie.
     Aaron wymienił spojrzenie z Theo. Doskonale wiedzieli, że Wojtek ma dużo racji.

~*~*~*~

     Stojąc przed ogromnym, pięciogwiazdkowym hotelem, Rose nie mogła uwierzyć, że jej kariera nabiera tak szybkiego tępa. Mimo, że na początku nie pałała szczególną chęcią do pomysłu Mary w sprawie kariery, to teraz była jej szczególnie wdzięczna, ponieważ między innymi dzięki jej staraniom będą mogli nagrać wymarzoną płytę.
     - Ale hotel! – Zagwizdał, Adam. Mary spojrzała na nastolatka z uśmiechem.
     - Niedługo i wy będziecie w takich miejscach spać. – Powiedziała,  Moore, ruszając do drzwi wejściowych.
     - Jak myślicie, dlaczego Rascal Flatts chcą z nami rozmawiać? – Zapytał Christian. Mary wzruszywszy ramionami, skierowała się w stronę recepcji. 
     - Dzień dobry, przyszliśmy do... Do Rascal Flatts – powiedziała, blondynka, nerwowo poprawiając torebkę. Recepcjonistka zmierzyła wzrokiem Mary, a następnie wykręciła numer do pokoju zespołu.
     - Recepcja z tej strony, pani... – urwała, spoglądając pytająco na blondynkę.
     - Moore – powiedziała pospiesznie, Mary.
     - Pani Moore przyszła na spotkanie. – Zakomunikowała. – Oczywiście, miłego dnia. – Gdy odłożyła słuchawkę, spojrzała niechętnym wzrokiem na Mary i jej kompanów. – Pan LeVox powiedział, byście przyszli do ich apartamentu. Piętro czwarte, numer drzwi czterysta osiem.
     - Dziękujemy – odparła, Mary, ruszając w kierunku windy.
     - Śmierdzi od nas czy co? – Zapytał, Adam, krzywiąc się.
     - Nie, a co? – Christian spojrzał na kumpla pytająco.
     - Bo poczułem się, jak śmieć – odpowiedział. – Patrzyła na nas, jak na jakiś biedaków. – Burkną, oburzony. – Skandal!
     - Nie przejmujcie się, za kilka miesięcy, kiedy będziemy mega znani, będzie czyścić nam buty – zaśmiał się, Martin.
     Rose pokręciła głową z dezaprobatą i weszła za resztą do ogromnej windy.
     Gdy już znaleźli się przed odpowiednimi drzwiami, Mary zapukała i odsunęła się o kilka kroków.
     - Witajcie, kochani! – Powiedział, wesoło Gary, zapraszając gości gestem ręki. – Poznajcie moich przyjaciół z zespołu: po lewej to Jay DeMarcus, a ten po prawej to Joe Don Rooney. Jay i ja jesteśmy kuzynami.
     - Cześć, dzieciaki – przywitał, Jay, wstając z kanapy. Podszedł do gości i z każdym z osobna się uściskał.
     - Miło was poznać – odezwał się Joe.
     - Napijecie się czegoś? – Zapytał, Gary, podchodząc do barku.
     - Nie dziękujemy – odparła, Mary.
     - Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego chcieliśmy się z wami spotkać? – Zagadnął, Jay, rozkładając się wygodnie na sofie.
     - Rozgośćcie się i czujcie się, jak u siebie – powiedział, Gary, siadając obok swojego kuzyna. – Wczorajszy koncert wprawił nas w ogromne oszołomienie. Już dawno nie słyszeliśmy tak dobrego zespołu. Mimo, że nasza muza trochę różni się gatunkowo od waszego stylu i brzemienia, to pozytywnie jesteśmy zaskoczeni. – Ciągnął z szerokim uśmiechem.
     - Na rynku muzycznym jest bardzo mało takich artystów, jak wy – rzucił, Joe.
     - Za dwa tygodnie wyruszamy w mini trasę. Odwiedzimy takie miejsca, jak Włochy, Grecję, Hiszpanię oraz Niemcy. Zatem propozycja jest krótka: czy jesteście zainteresowani pojechać razem z nami, jako nasz support? – Zapytał, Gary.
     Aparat mowy Adama oraz Christiana otworzył się szeroko ze zdziwienia. Rose wymieniła zaskoczone spojrzenia z Mary i Kevinem.
     - Żartujecie? – Zapytał słabo, Martin, nie wierząc własnym uszom.
     - Nasza propozycja jest całkowicie poważna. Chcemy wam pomóc. Wiemy, że za trzy dni odbędzie się już oficjalne spotkanie z całym zarządem Syco Music i podpiszecie kontrakt, ale tak naprawdę nagranie płyty nie daje wam stu procentowego sukcesu. Pomożemy wam, aby ludzie was dostrzegli i zobaczyli, że na żywo jesteście równie dobrzy, co na albumie. – Odpowiedział poważnym tonem, LeVox.
     - I jak, dzieciaki? Zgadzacie się? – Zapytał, Jay.
     Mary spojrzała na swoich podopiecznych, oczekując odpowiedzi. Cały zespół zgodnie twierdząco skiną głową. Nie potrafili wydobyć z siebie żadnego sensownego zdania. Byli oszołomieni propozycją Rascal Flatts.
     - Odpowiedź w tym przypadku jest jednoznaczna: zgadzamy się – powiedziała z nikłym uśmiechem, Moore.

~*~*~*~

     Nareszcie wszystko zaczęło się układać.
     Dostała ogromną szansę od Syco Music oraz Rascal Flatts i nie chciała jej zaprzepaścić. Czuła, że wreszcie los się do niej uśmiechnął.
     Współpracuje ze wspaniałymi ludźmi, którzy – tak jak ona – kocha muzykę i pragnie podzielić się z innymi swoją twórczością.
     Rosemarie poczuła pierwszy raz, że to, co robi – jej ciężka praca oraz tyle ciężkich lat spędzonych z niewdzięczną siostrą – przynoszą pewnego rodzaju rekompensatę. Zdała sobie sprawę, że każdy sztorm, który przeżyła, sprawił, że stała się silniejsza i odważniejsza. Cieszyła się, że nareszcie w jej życiu zaświeciło słońce.
     Jednak w jej głowie nasunęło się pewne pytanie. Otóż, co zrobi, gdy pewnego dnia będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swoją siostrą? Czy nadal będzie odważna? Czy, jak zawsze stchórzy?
     Jej rozmyślenia przerwały głośne odgłosy, zwiastujące przybycie jej przyjaciół z zespołu oraz Aarona.
     Od głosu tego drugiego poczuła, jak jej żołądek robi salto, a serce przyspiesza swój rytm. Była wdzięczna Aaronowi, że pomógł jej pokonać paniczny lęk, który opanował cały jej umysł.
     Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie wczorajszego wieczora. Przez myśl jej przeszło: co by było, gdyby Mary nie wpadła do garderoby? Czy pocałowałby ją? Czuła jeszcze ten oszałamiający zapach jego perfum i silne ramiona, oplatające jej talię. Tak bardzo chciała, żeby ją wtedy pocałował. Może byłby to krok na przód w ich znajomości albo może nie zmieniłoby się zupełni nic?
     - Cześć, Rose – usłyszała głos, tuż nad swoją głową. Przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Czy już zawsze jej ciało będzie reagować na Aarona w  t e n  sposób?
     - Hej – odezwała się lekko zachrypniętym głosem, odwracając się przodem do Walijczyka. Spojrzała w jego piękne brązowe oczy. Uwielbiała w nie patrzeć, bowiem wszystkie problemy przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
     - Halo! – Zawołał, Martin, stoją w progu kuchni. – Chodźcie, podano już jedzenie do stołu. – Powiedział, zmuszając tym samym Rose i Aarona powrotu do rzeczywistości.
     Rosemarie dopiero teraz dostrzegła, że ich ciała stykają się, tworząc przy tym elektryzujące napięcie. Zmartwiła się, gdyż zorientowała się, jak szybko potrafi ulec spojrzeniu Aarona.
     W milczeniu skierowali się do jadalni, domyślając się, że Martin przez najbliższe kilka godzin będzie się z ich nabijać. Jednak ku ich zaskoczeniu, Ramires darował sobie głoszenie kąśliwych uwag. Puścił tylko oczko do Rose, sprawiając, że na twarzy czarnowłosej pojawiły się lekkie wypieki.
     - Nareszcie – mruknęła, Mary, gdy Todd i Ramsey dosiedli się do stołu. – Chciałabym wznieść toast za nasze pierwsze małe sukcesy. – Zaczęła, podnosząc kieliszek z szampanem do góry. – Jestem z was bardzo dumna, że robicie takie postępy w tak krótkim czasie.
     - Nic by się nie stało, gdyby nie nasza genialna menadżer – wtrącił się z lekkim uśmiechem, Kevin.
     - Dajcie spokój – blondynka machnęła ręką – nic takiego nie zrobiłam.
     - Mamy zacząć wyliczać? – Zapytał, Christian. – Tak naprawdę to dzięki tobie i Rose wyszliśmy z dziury.
     - To ja jestem wam wdzięczna, że zgodziliście się na współpracę ze mną – rzuciła Rose. – Po tym, co moja siostra zrobiła, myślałam, że ja też jestem na straconej pozycji – dodała, wzdychając ciężko, na wspomnienie niewdzięcznej i zakłamanej Mandy.
     - Nie wspominajmy o Mandy, bo nie chcę by powiedzenie: o wilku mowa, sprawdziło się – zaśmiał się, Theo. – To kiedy ta wasza trasa? – Zapytał.
     - Za dwa tygodnie, do tego czasu będziemy musieli wydać singiel do radia i chociaż nagrać połowę materiału. Zatem czeka nas wiele pracy – wyjaśniła, Mary. – Trasa, co prawda nie będzie długa, bo wyjeżdżamy tylko na dwa tygodnie, ale po powrocie będzie jeszcze więcej pracy.
     - Już nie mogę się doczekać – powiedział, Adam.
     - Idę do kuchni po sałatkę, chcecie coś? – Zapytała, Moore, wstając z krzesła.
     - Siedź, ja pójdę – powiedziała, pospiesznie Rosemarie.
Kilka sekund później znikła za drzwiami kuchni. Gdy wzięła do ręki szklaną miskę, odwróciła się. Jęknęła w duchu, gdy zderzyła się z Aaronem.
     - Nie chciałem cię przestraszyć – powiedział szybko, posyłając Rose przepraszające spojrzenie.
     - Nic się przecież nie stało – odparła.
     Aaron wziął głęboki wdech.
     - Chciałem cię o coś zapytać – zaczął, nerwowo palcami zaczesując włosy, robiąc przy tym jeszcze większy na niej bałagan. Rosemarie zauważyła wyraźną zmianę nastroju – Aaron stał się spięty i lekko zdenerwowany. Ciemnowłosa w milczeniu czekała na to, co ma do powiedzenia Aaron. Bicie jej serca, zagłuszało wszystkie niepokojące myśli. – Poszłabyśzemnąnarandkę? – Zapytał na jednym wydechu.
     Rose zamrugała zaskoczona.
     - Och – tylko tyle potrafiła z siebie wydobyć. – Tak, chętnie – odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem.


____________________

Witajcie!!!
Po pierwsze bardzo chciałabym Was przeprosić za moją strasznie długą nieobecność. Studia pochłonęły mnie do reszty i w tym wszystkim zapomniałam o moim blogu, poza tym straciłam trochę chęci do pisania, ale nie martwcie się - powracam z nowymi pomysłami i świeżą głową! Mam ogromną nadzieję, że wybaczycie moją długą nieobecność.
Jestem aktualnie po sesji, wczoraj miałam ostatni egzamin, który był naprawdę mega ciężki i mam nadzieję, że zaliczyłam go.
I obiecuję, że będę regularnie co sobotę dodawać rozdziały oraz, że nadrobię zaległości na Waszych blogach!
Pozdrawiam!!! :)