czwartek, 6 lutego 2014

13. Kontrakt


     - Pan McLevis może was już przyjąć – powiedziała sekretarka.
Cały zespół wraz z Mary Moore poszedł za kobietą.
     Wszyscy w napięciu oczekiwali na tą chwilę. Nie wiedzieli, dlaczego główny zarządca Sony Music chce osobiście z nimi rozmawiać, ale mieli nadzieję, że jest to tylko dobry znak, że ich płyta pojawi się szybciej niż przypuszczali. A może był wściekły, że Jonathan zezwolił, aby skorzystali ze studia, którym dysponuje wytwórnia?
     Za parę sekund wszystko miało się wyjaśnić. Za parę sekund ich życie mogło całkowicie się zmienić.
     Jakże się zdziwili, gdy wchodząc do przestronnego biura McLevisa, zastali Simona Cowella oraz Jonathana Blatza.
     - Witajcie – powiedział, McLevis, uśmiechając się przyjaźnie do gości. – Cieszę się, że przyszliście. Usiądźcie – wskazał prawą ręką ogromna kanapę, obitą czerwoną skórą. Rose wymieniła z zespołem zaniepokojone spojrzenia, ale usiedli na wyznaczonych miejscach.
     - Jonathan mówił wiele pozytywnych rzeczy na wasz temat – zaczął, Simon – myślałem, że to tylko buńczuczne zapowiedzi mało interesującego zespołu, a jednak... – urwał, spoglądając na Jonathana z uśmiechem – a jednak miał rację. Jesteście wyjątkowi.
     - Chcielibyśmy zaproponować wam kontrakt – zakomunikował McLevis. Po przyjaznym spojrzeniu nie było śladu. Teraz był surowy oraz bardzo oficjalny. – Pytanie tylko, czy jesteście zainteresowani? – Zapytał.
     - Moi podopieczni bardzo chętnie podpiszą kontrakt z Sony Music – odezwała się Mary. Jej głos był opanowany. Na twarzy blondynki nie było strachu, ale pewność siebie.
     Jonathan zaśmiał się nerwowo. Mary zmarszczyła delikatnie brwi. Spojrzała na przyjaciela zmartwiona reakcją Jonathana, ale szybko opanowała swoje emocje. Nie mogła pozwolić na słabość. Nie, kiedy zespół walczy o wielką stawkę.
     - Sony Music nie podpisze z wami żadnego kontraktu – powiedział, McLevis. – Przejdziecie do Syco Music.
     Rosemarie zdębiała.
     Miała podpisać kontrakt z Syco Music? Oznaczałoby to absolutną walkę z rodzoną siostrą. Wiedziała, że zraniłaby tym Mandy, jednak z drugiej strony dobro siostry było zawsze pierwszorzędnym priorytetem, a teraz mogła zrobić coś tylko dla siebie. Jednak to coś może zranić Mandy oraz w pewnym stopniu zagrozić jej karierze. Czy właśnie tego chce? Bitwa z siostrą?
     Stawka jest wysoka.
     - Rose, wiem o czym myślisz – szepnęła Mary. – I nawet nie waż się nie zgodzić – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
     - Jakiś problem? – Zapytał, Simon, bacznie przyglądając się Rosemarie. Ciemnowłosa wyraźnie pobladła i wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. – Zapewne martwisz się o to, co powie Mandy – zgadł.
     Simon Cowell doskonale wiedział kim jest Rosemarie, poznał ją gdy Mandy podpisywała kontrakt. Nie wiedział, jednak, że tak jak jej siostra potrafi śpiewać. Był przekonany, że Mandy wpadnie w szał, gdy dowie się, że jej młodsza siostra podpisała kontrakt z Syco Music. Jednak w tym momencie mało go to interesowało. Najważniejsze było dla niego dobro wytwórni - spory rodzinne były najmniejszym problemem. Musiał jednak coś zrobić, by przekonać Rose do podpisania kontraktu.
     Rosemarie Todd była szalupą ratunkową, która mogła mu pomóc.
     - Rose, wiem, że martwisz się o to, jak zareaguje Mandy, ale jeśli chcesz, na razie nie dowie się, kto jest wokalistką waszego zespołu. Będzie to podtrzymywane tajemnicą i nikt się nie dowie. – Zapewniał.  – A jeśli zależy wam na razie na anonimowości, to będziecie mogli dalej nagrywać w studiu Sony. Co wy na to?
     - Uważamy, że to uczciwa propozycja – odparła z uśmiechem, Mary. – Prawda, Rosemarie? – Spytała, odwracając się do przyjaciółki. Todd skinęła twierdząco głową.
     W końcu ma szansę na prawdziwą karierę. Problemem, jak zwykle była Mandy Todd.

~*~*~*~

     - Mandy, nie dzwoń do mnie więcej – powiedział ostro, Aaron.
     - Dlaczego nie chcesz się ze mną spotkać? Musimy porozmawiać, wyjaśnić kilka ważnych spraw – powiedziała. Jej ton głosu nie wskazywał na to, że odpuści tak szybko.
     - Nie mamy żadnych spraw. Nic nas nie łączy, zrozum to wreszcie! – Warknął, podnosząc głos o kilka tonów wyżej. – Dlaczego nie dociera do ciebie, że nie chcę mieć z tobą nic do czynienia? Mam swoje życie, w którym nie ma miejsca dla ciebie. Znajdź kogoś innego, kogo będziesz mogła dręczyć swoją męczącą osobą. – Wycedził, nie siląc się na uprzejmy ton. Jego cierpliwość do Mandy skończyła się już dawno temu i chciał w końcu ułożyć sobie życie tak, jak chciał.
     - Potrzebuję cię. Spotkajmy się.
     - Nie. Żegnam i nie dzwoń do mnie więcej. – Rzucił i rozłączył się.
     Wydawałoby się, że Mandy odpuściła już sobie Aarona. A jednak... Jest to kobieta, która nie rezygnuje tak łatwo z postawionych sobie celów. A Aaron Ramsey niewątpliwie był takowym celem.
     - Mandy nie daje ci spokoju? – Zapytał, Wojtek, wchodząc do szatni.
     - Nie wiem po jakiemu mam do niej przemówić, aby zrozumiała, że nie chcę się z nią spotykać. Tych kilka wspólnie spędzonych lat nie wspominam zbyt dobrze...
     - Dobra wiadomość, Aaron! – Zawołał, Theo, wpadając do szatni z telefonem komórkowym w ręku. – Podpisali kontrakt.
     - No to teraz będzie tylko z górki – odparł, Walijczyk, ściągając podkoszulkę. Spojrzał na ciemnoskórego i dostrzegł cień niepokoju na twarzy przyjaciela. – Ale?
     - Ale jest też ta zła wiadomość – westchnął ciężko, Theo.
     - Mandy dowiedziała się, że jej siostra wykurzy ją – zaśmiał się, Wojciech.
     - Blisko, wytwórnia Syco Music zaproponowała kontrakt – wyjaśnił, Walcott.
     - I co z tego? – Zapytał, zdezorientowany bramkarz.
     - Chyba nie rozumiesz powagi tej sytuacji – burknął, Aaron, domyślając się, że Mandy wpadnie w furię, gdy dowie się, że Rose podpisała kontrakt z Simonem.
     - Jeśli siostra Rosemarie dowie się, że podpisała umowę z Syco, Mandy zrobi wszystko by pogrążyć Rose. – odpowiedział, Theo.
     - I co z tego? – Polak wzruszył ramionami.
     - Serio, ty nic nie rozumiesz – mruknął, Aaron.
     - Nie rozumiem tylko, dlaczego tak stracie w gacie ze strachu przed Mandy. Kim ona jest? Święta krowa? Królowa świata? Czy kim? Jest totalnie beznadziejna i w końcu dostanie po swojej sztucznej dupie. Nareszcie, bo od lat wszyscy się jej boją, jakby była jakimś pieprzonym terminatorem, a jest zwykłą ześwirowaną piosenkarką, której w dupie się poprzewracało. Taka jest prawda. – Powiedział Wojciech, wprawiając swoich kumpli w lekkie oszołomienie.
     Aaron wymienił spojrzenie z Theo. Doskonale wiedzieli, że Wojtek ma dużo racji.

~*~*~*~

     Stojąc przed ogromnym, pięciogwiazdkowym hotelem, Rose nie mogła uwierzyć, że jej kariera nabiera tak szybkiego tępa. Mimo, że na początku nie pałała szczególną chęcią do pomysłu Mary w sprawie kariery, to teraz była jej szczególnie wdzięczna, ponieważ między innymi dzięki jej staraniom będą mogli nagrać wymarzoną płytę.
     - Ale hotel! – Zagwizdał, Adam. Mary spojrzała na nastolatka z uśmiechem.
     - Niedługo i wy będziecie w takich miejscach spać. – Powiedziała,  Moore, ruszając do drzwi wejściowych.
     - Jak myślicie, dlaczego Rascal Flatts chcą z nami rozmawiać? – Zapytał Christian. Mary wzruszywszy ramionami, skierowała się w stronę recepcji. 
     - Dzień dobry, przyszliśmy do... Do Rascal Flatts – powiedziała, blondynka, nerwowo poprawiając torebkę. Recepcjonistka zmierzyła wzrokiem Mary, a następnie wykręciła numer do pokoju zespołu.
     - Recepcja z tej strony, pani... – urwała, spoglądając pytająco na blondynkę.
     - Moore – powiedziała pospiesznie, Mary.
     - Pani Moore przyszła na spotkanie. – Zakomunikowała. – Oczywiście, miłego dnia. – Gdy odłożyła słuchawkę, spojrzała niechętnym wzrokiem na Mary i jej kompanów. – Pan LeVox powiedział, byście przyszli do ich apartamentu. Piętro czwarte, numer drzwi czterysta osiem.
     - Dziękujemy – odparła, Mary, ruszając w kierunku windy.
     - Śmierdzi od nas czy co? – Zapytał, Adam, krzywiąc się.
     - Nie, a co? – Christian spojrzał na kumpla pytająco.
     - Bo poczułem się, jak śmieć – odpowiedział. – Patrzyła na nas, jak na jakiś biedaków. – Burkną, oburzony. – Skandal!
     - Nie przejmujcie się, za kilka miesięcy, kiedy będziemy mega znani, będzie czyścić nam buty – zaśmiał się, Martin.
     Rose pokręciła głową z dezaprobatą i weszła za resztą do ogromnej windy.
     Gdy już znaleźli się przed odpowiednimi drzwiami, Mary zapukała i odsunęła się o kilka kroków.
     - Witajcie, kochani! – Powiedział, wesoło Gary, zapraszając gości gestem ręki. – Poznajcie moich przyjaciół z zespołu: po lewej to Jay DeMarcus, a ten po prawej to Joe Don Rooney. Jay i ja jesteśmy kuzynami.
     - Cześć, dzieciaki – przywitał, Jay, wstając z kanapy. Podszedł do gości i z każdym z osobna się uściskał.
     - Miło was poznać – odezwał się Joe.
     - Napijecie się czegoś? – Zapytał, Gary, podchodząc do barku.
     - Nie dziękujemy – odparła, Mary.
     - Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego chcieliśmy się z wami spotkać? – Zagadnął, Jay, rozkładając się wygodnie na sofie.
     - Rozgośćcie się i czujcie się, jak u siebie – powiedział, Gary, siadając obok swojego kuzyna. – Wczorajszy koncert wprawił nas w ogromne oszołomienie. Już dawno nie słyszeliśmy tak dobrego zespołu. Mimo, że nasza muza trochę różni się gatunkowo od waszego stylu i brzemienia, to pozytywnie jesteśmy zaskoczeni. – Ciągnął z szerokim uśmiechem.
     - Na rynku muzycznym jest bardzo mało takich artystów, jak wy – rzucił, Joe.
     - Za dwa tygodnie wyruszamy w mini trasę. Odwiedzimy takie miejsca, jak Włochy, Grecję, Hiszpanię oraz Niemcy. Zatem propozycja jest krótka: czy jesteście zainteresowani pojechać razem z nami, jako nasz support? – Zapytał, Gary.
     Aparat mowy Adama oraz Christiana otworzył się szeroko ze zdziwienia. Rose wymieniła zaskoczone spojrzenia z Mary i Kevinem.
     - Żartujecie? – Zapytał słabo, Martin, nie wierząc własnym uszom.
     - Nasza propozycja jest całkowicie poważna. Chcemy wam pomóc. Wiemy, że za trzy dni odbędzie się już oficjalne spotkanie z całym zarządem Syco Music i podpiszecie kontrakt, ale tak naprawdę nagranie płyty nie daje wam stu procentowego sukcesu. Pomożemy wam, aby ludzie was dostrzegli i zobaczyli, że na żywo jesteście równie dobrzy, co na albumie. – Odpowiedział poważnym tonem, LeVox.
     - I jak, dzieciaki? Zgadzacie się? – Zapytał, Jay.
     Mary spojrzała na swoich podopiecznych, oczekując odpowiedzi. Cały zespół zgodnie twierdząco skiną głową. Nie potrafili wydobyć z siebie żadnego sensownego zdania. Byli oszołomieni propozycją Rascal Flatts.
     - Odpowiedź w tym przypadku jest jednoznaczna: zgadzamy się – powiedziała z nikłym uśmiechem, Moore.

~*~*~*~

     Nareszcie wszystko zaczęło się układać.
     Dostała ogromną szansę od Syco Music oraz Rascal Flatts i nie chciała jej zaprzepaścić. Czuła, że wreszcie los się do niej uśmiechnął.
     Współpracuje ze wspaniałymi ludźmi, którzy – tak jak ona – kocha muzykę i pragnie podzielić się z innymi swoją twórczością.
     Rosemarie poczuła pierwszy raz, że to, co robi – jej ciężka praca oraz tyle ciężkich lat spędzonych z niewdzięczną siostrą – przynoszą pewnego rodzaju rekompensatę. Zdała sobie sprawę, że każdy sztorm, który przeżyła, sprawił, że stała się silniejsza i odważniejsza. Cieszyła się, że nareszcie w jej życiu zaświeciło słońce.
     Jednak w jej głowie nasunęło się pewne pytanie. Otóż, co zrobi, gdy pewnego dnia będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swoją siostrą? Czy nadal będzie odważna? Czy, jak zawsze stchórzy?
     Jej rozmyślenia przerwały głośne odgłosy, zwiastujące przybycie jej przyjaciół z zespołu oraz Aarona.
     Od głosu tego drugiego poczuła, jak jej żołądek robi salto, a serce przyspiesza swój rytm. Była wdzięczna Aaronowi, że pomógł jej pokonać paniczny lęk, który opanował cały jej umysł.
     Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie wczorajszego wieczora. Przez myśl jej przeszło: co by było, gdyby Mary nie wpadła do garderoby? Czy pocałowałby ją? Czuła jeszcze ten oszałamiający zapach jego perfum i silne ramiona, oplatające jej talię. Tak bardzo chciała, żeby ją wtedy pocałował. Może byłby to krok na przód w ich znajomości albo może nie zmieniłoby się zupełni nic?
     - Cześć, Rose – usłyszała głos, tuż nad swoją głową. Przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Czy już zawsze jej ciało będzie reagować na Aarona w  t e n  sposób?
     - Hej – odezwała się lekko zachrypniętym głosem, odwracając się przodem do Walijczyka. Spojrzała w jego piękne brązowe oczy. Uwielbiała w nie patrzeć, bowiem wszystkie problemy przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
     - Halo! – Zawołał, Martin, stoją w progu kuchni. – Chodźcie, podano już jedzenie do stołu. – Powiedział, zmuszając tym samym Rose i Aarona powrotu do rzeczywistości.
     Rosemarie dopiero teraz dostrzegła, że ich ciała stykają się, tworząc przy tym elektryzujące napięcie. Zmartwiła się, gdyż zorientowała się, jak szybko potrafi ulec spojrzeniu Aarona.
     W milczeniu skierowali się do jadalni, domyślając się, że Martin przez najbliższe kilka godzin będzie się z ich nabijać. Jednak ku ich zaskoczeniu, Ramires darował sobie głoszenie kąśliwych uwag. Puścił tylko oczko do Rose, sprawiając, że na twarzy czarnowłosej pojawiły się lekkie wypieki.
     - Nareszcie – mruknęła, Mary, gdy Todd i Ramsey dosiedli się do stołu. – Chciałabym wznieść toast za nasze pierwsze małe sukcesy. – Zaczęła, podnosząc kieliszek z szampanem do góry. – Jestem z was bardzo dumna, że robicie takie postępy w tak krótkim czasie.
     - Nic by się nie stało, gdyby nie nasza genialna menadżer – wtrącił się z lekkim uśmiechem, Kevin.
     - Dajcie spokój – blondynka machnęła ręką – nic takiego nie zrobiłam.
     - Mamy zacząć wyliczać? – Zapytał, Christian. – Tak naprawdę to dzięki tobie i Rose wyszliśmy z dziury.
     - To ja jestem wam wdzięczna, że zgodziliście się na współpracę ze mną – rzuciła Rose. – Po tym, co moja siostra zrobiła, myślałam, że ja też jestem na straconej pozycji – dodała, wzdychając ciężko, na wspomnienie niewdzięcznej i zakłamanej Mandy.
     - Nie wspominajmy o Mandy, bo nie chcę by powiedzenie: o wilku mowa, sprawdziło się – zaśmiał się, Theo. – To kiedy ta wasza trasa? – Zapytał.
     - Za dwa tygodnie, do tego czasu będziemy musieli wydać singiel do radia i chociaż nagrać połowę materiału. Zatem czeka nas wiele pracy – wyjaśniła, Mary. – Trasa, co prawda nie będzie długa, bo wyjeżdżamy tylko na dwa tygodnie, ale po powrocie będzie jeszcze więcej pracy.
     - Już nie mogę się doczekać – powiedział, Adam.
     - Idę do kuchni po sałatkę, chcecie coś? – Zapytała, Moore, wstając z krzesła.
     - Siedź, ja pójdę – powiedziała, pospiesznie Rosemarie.
Kilka sekund później znikła za drzwiami kuchni. Gdy wzięła do ręki szklaną miskę, odwróciła się. Jęknęła w duchu, gdy zderzyła się z Aaronem.
     - Nie chciałem cię przestraszyć – powiedział szybko, posyłając Rose przepraszające spojrzenie.
     - Nic się przecież nie stało – odparła.
     Aaron wziął głęboki wdech.
     - Chciałem cię o coś zapytać – zaczął, nerwowo palcami zaczesując włosy, robiąc przy tym jeszcze większy na niej bałagan. Rosemarie zauważyła wyraźną zmianę nastroju – Aaron stał się spięty i lekko zdenerwowany. Ciemnowłosa w milczeniu czekała na to, co ma do powiedzenia Aaron. Bicie jej serca, zagłuszało wszystkie niepokojące myśli. – Poszłabyśzemnąnarandkę? – Zapytał na jednym wydechu.
     Rose zamrugała zaskoczona.
     - Och – tylko tyle potrafiła z siebie wydobyć. – Tak, chętnie – odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem.


____________________

Witajcie!!!
Po pierwsze bardzo chciałabym Was przeprosić za moją strasznie długą nieobecność. Studia pochłonęły mnie do reszty i w tym wszystkim zapomniałam o moim blogu, poza tym straciłam trochę chęci do pisania, ale nie martwcie się - powracam z nowymi pomysłami i świeżą głową! Mam ogromną nadzieję, że wybaczycie moją długą nieobecność.
Jestem aktualnie po sesji, wczoraj miałam ostatni egzamin, który był naprawdę mega ciężki i mam nadzieję, że zaliczyłam go.
I obiecuję, że będę regularnie co sobotę dodawać rozdziały oraz, że nadrobię zaległości na Waszych blogach!
Pozdrawiam!!! :)

8 komentarzy:

  1. Extra ;)Warto było czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, jak miło żeś powróciła!
    Faktycznie trochę o sobie dałaś się zapomnieć, ale miło, że powracasz z nowymi pomysłami! :)
    Rozdział po tak długiej przerwie wyszedł ci genialnie! Nie pozostaje mi nic innego jak trzymać kciuki, że już będziesz stałą bywalczynią na bloggerze ;)

    Pozdrawiam i zapraszam:

    http://ona-to-on.blogspot.com/ (uśmiejesz się po pachy! :) )
    http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ;*Czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra ,że wróciłaś.Rozdział naprawdę fajny,warto było czekać. Mmmmmm randka , zaczyna się dziać miedzy R&A. ;) Czekam na następny (:Kiedy można się spodziewać nowości \?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział po prostu genialny !Aron wreszcie się odważył...Rose podpisała kontrakt już nie mogę się doczekać reakcji Mandy na to wszystko.Cieszę się strasznie ,że wróciłaś naprawdę masz wielki talent do pisania.Nie mogę się doczekać następnego. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;-) Bardzo mi schlebia, że podoba Ci się moje opowiadanie :).

      Usuń
  6. Powiem Ci, że zaliczyłaś wielki powrót.Rozdział bardzo dobry.Mandy to ma tupet.Nienawidzę jej.Aron wreszcie się odważył i wziął sprawy z Rose w swoje ręce.Uwielbiam twoje opowiadania i styl pisania. Do następnego;p

    OdpowiedzUsuń