sobota, 25 maja 2013

7. The Rising Sun


     
     Czekając w poczekalni na swój wywiad, niezmiernie się denerwowała. Nigdy nie odczuwała tremy przed wywiadami, jednakże dzisiaj było zupełnie inaczej. Serce waliło, jakby za chwilę miało wyskoczyć z piersi, a dłonie nieprzyjemnie się pociły. Wdawało się, że wszystko i wszyscy byli przeciwko niej.
     Dzisiejszego ranka zaspała, następnie jej szofer złamał nogę, a samochód w drodze do studia złapał gumę. Miała nadzieję, że chociaż wywiad potoczy się, tak jak to sobie zaplanowała. Dzięki Alice wiedziała, co powiedzieć i była zdania, że tym razem nie może się nie udać.
     - I jak? – Zapytała, Morgan, siadając obok niej. Spojrzała na Mandy i zmarszczyła brwi. – Uspokój się. Widać, że się denerwujesz. – Powiedziała cicho.
     - Dziwisz się? – Warknęła. – Moja kariera wisi na włosku.
     - Nie przesadzasz trochę? – Zapytała, uśmiechając się pobłażliwie.
     Alice widziała, że Mandy uwielbia histeryzować i spróbowała zrobić wszystko, by ukoić zszargane nerwy podopiecznej. Nie chciała, by wszyscy zorientowali się, że w życiu młodej gwiazdy nadszedł trudny okres.
     Mandy wzięła głęboki wdech i poszła do charakteryzatorni, by przygotować się do wywiadu. Za kilka minut miała wejść na antenę, więc musiała w końcu wziąć się garść.
     Gdy weszła do charakteryzatorni, zastała tam Cher Lloyd. Mimowolnie wezbrał się w niej gniew. Postanowiła, jednak wszelkie uprzedzenia i uczucia względem Cher powstrzymać i skupić się na tym, po co tutaj przyszła.
     - Witaj, Mandy. – Odezwała się uprzejmym tonem. Zignorowała Lloyd i usiadła na krześle. Chwilę później charakteryzator podszedł do niej, co przyjęła z ulgą.
     - Witamy państwa po przerwie. – Rozpoczęła trzydziestoparoletnia prezenterka, spoglądając w kierunku kamery. Była odziana w śliczną niebieską sukienkę na ramiączkach, która świetnie podkreślała jej kobiece kształty. – Moim kolejnym gościem jest Mandy Todd. Witaj, kochana.
     - Cześć.
     - Jak się czujesz po światowej trasie koncertowej? – Zapytała z uśmiechem.
     - Jestem zmęczona, ale szczęśliwa, gdyż moje marzenia, w końcu się spełniły. Kocham śpiewać i cieszę się, że coraz więcej fanów przybywa.
     - A propos fanów. Jak przyjęli cię Ameryce Południowej? Wszyscy doskonale wiemy, że masz mnóstwo fanów w Ameryce Północnej, jednakże wydawać by się mogło, że druga część kontynentu jest miejscem, gdzie ciężko o fanów. Jednak kolejny raz okazało się, że jesteś ponad to i bilety na twoje koncerty sprzedały się szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
     - Byłam miło zaskoczona, że bilety zostały wysprzedane w ekspresowym tempie. Fani przyjęli mnie naprawdę miło i nie mogę się doczekać momentu, gdy raz jeszcze będę mogła dla nich zaśpiewać.
     - Twój koncert na Wembley okazał się ogromnym sukcesem. Ludzie od dawna nie widzieli takiego widowiska.
     - Bardzo się cieszę, że show, które zaprezentowałam, spodobało się odbiorcą. Nic tak bardzo nie cieszy wokalistę, kiedy widzi zadowolonych fanów. Kocham śpiewać i jeśli komuś się to podoba, to świetnie. Konkretna oraz uzasadniona krytyka też mile widziana.
     - Ostatnio też się dużo mówi o twoich problemach sercowych, jak i zawodowych. Chciałabyś się do tego jakoś ustosunkować? – Zapytała, kobieta. Mandy spojrzała na Alice, która stała za operatorem kamery i w skupieniu przyglądała się swojej podopiecznej. Gestem ręki dała znać, by zaczęła opowiadać. Ciemnowłosa wzięła głęboki wdech i rozpoczęła:
     - Oczywiście. Rozstałam się z Aaronem. Kilka czynników na to wpłynęło, jednakże główną przyczyną była odległość. Ja z racji tego, że koncertuję, co chwilę wyjeżdżam, natomiast Aaron gra w jednym z najlepszych klubów i musi skupić się na swojej karierze. Po prostu jesteśmy z innych światów, które są od siebie oddalone o kilka milionów lat świetlnych.
     - I zrozumieliście to dopiero po pięciu latach związku?
     - Czasem ludzie z dłuższym stażem uświadamiają sobie, że nie pasują do siebie.
     - A jak się ustosunkujesz do plotek na temat twojej przyszłej, aczkolwiek niedoszłej płyty?
     - Cóż... Gazety różne rzeczy piszą na temat mojej przyszłej płyty, ale zapewniam cię, że żadne z tych opowieści nie są prawdziwe. Otóż, chciałam po wielkiej trasie koncertowej trochę odpocząć i nabrać dystansu do tego, co wydarzyło się ostatnio w moim życiu. Ale zapewniam, że w styczniu rozpocznę przygotowania nad nowym projektem.
     - Styczeń? To dopiero za cztery miesiące. Nie jest to spowodowane tym, że zwolniłaś poprzedni zespół?
     - Zapewnia cię, że moja decyzja o zwolnieniu zespołu, nie zadecydowała o przesunięciu nagrania płyty. Chciałabym współpracować z ludźmi, którzy czują muzykę i kochają grać. Jeżeli tak nie jest, uważam wówczas, że taka współpraca jest bezowocna. Mam nadzieję, że moi fani to zrozumieją i cierpliwie będą czekać...

~*~*~*~

     Z niedowierzaniem oglądała The Rising Sun. Wiedziała, że jej siostra jest zimna i wyrachowana, jednak dzisiejszy wywiad wyjątkowo wyprowadził ją z równowagi.
     Nie spodobało jej się najbardziej to, że Mandy publicznie – może nie wprost – ale jednak obraziła zespół, który zwolniła kilka dni temu. Zdaniem Rose byli bardzo utalentowani i mieli wyjątkowe wyczucie muzyczne. Są nie tylko wspaniałymi muzykami, ale również wspaniałymi ludźmi i to w jaki sposób Mandy ich traktowała, Rose nie mogła zrozumieć.
     Była pewna, że te wszystkie słowa, które wypowiedziała na antenie, wcześniej z Alice zostały uzgodnione, a następnie Mandy powtórzyła je przed kamerami – nie miała co do tego żadnych wątpliwości, gdyż przed każdym wywiadem bardzo dokładnie się przygotowywała. Czasami nawet godzinami Mandy razem z Alice siedziały zamknięte w pokoju i ćwiczyły, by efekt końcowy, jakim był wywiad lub konferencja prasowa wypadły znakomicie.
     Mandy nie była typem osoby, która sama elokwętnie odpowiedziałaby na pytania zadane przez dziennikarzy. W momencie, gdy w wywiadzie padało pytanie, którego wcześniej nie było na liście potencjalnych pytań, po prostu nie odpowiadała. Zatem dziennikarze i prezenterzy przyzwyczaili się do specyficznych wywiadów z Mandy Todd. Fani natomiast, nie wiedząc o tej całej otoczce zza kulis życia swojej idolki, podziwiają oraz kochają ją. Wystarczy, że powie chociaż jedno słowo, to ludzie szaleją na jej punkcie, mimo, że to, co powiedziała nie jest szczere i nie pochodzi prosto z serca.
     - Ciekawe czy Aaron oglądał wywiad? – Zagadnęła, Mary. Ciemnowłosa wzruszyła obojętnie ramionami. – O kurczę! – Wykrzyknęła, zrywając się z fotela i spoglądając na zegarek. – Jestem już spóźniona do pracy. – Mruknęła, zakładając w pośpiechu szpilki. – Do wieczora! – Krzyknęła, a chwilę później w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk zamykanych drzwi.
     Rose z uśmiechem pokręciła głową, a następnie włączyła notebooka, by sprawdzić, kiedy dokładnie ma spotkanie integracyjne z ludźmi z uczelni. Mimo, że nie pałała szczególną chęcią, by iść na to spotkanie, to jednak była ciekawa z kim będzie mieć do czynienia.
     Niechętnie przyjęła wiadomość od głównego organizatora, że owe spotkanie odbędzie się w nadchodzącą sobotę.

~*~*~*~

     Po zakończonym wywiadzie mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Wszystko potoczyło się według planu i miała nadzieję, że teraz będzie coraz lepiej.
     - Nie było chyba tak źle – powiedziała z lekkim uśmiechem, Mandy, wsiadając do samochodu.
     - Jak zwykle wypadłaś znakomicie – odparła, Alice, zapinając się pasami. – Media zrozumieją, że w twoim życiu nie ma żadnych problemów i przestaną wypisywać beznadziejne artykuły na temat twojej osoby. – Dodała pewnym tonem.
     - Teraz, gdy trochę uspokoiłam dziennikarzy, w spokoju będę mogła skupić się na odzyskaniu Aarona.
     - Co?! – Wykrzyknęła szczerze zdumiona, Morgan. – Mandy, nie zgadzam się.
     - Alice – zaczęła spokojnie Todd – ja nie mogę pozwolić na to, by Aaron związał się z kimś innym. Jesteśmy dla siebie stworzeni i nie mam zamiaru patrzeć, jak będzie układał sobie życie z inną.
     - Mandy, stanowczo protestuję – odparła, surowo spoglądając na swoją podopieczną. – Musisz się wykazać konsekwencją – mruknęła, jednak zaczęła kontynuować, widząc pytające spojrzenie piosenkarki. – Nie pamiętasz, co powiedziałaś w wywiadzie? Otóż, powiedziałaś, że ty i Aaron jesteście z innych bajek, więc, wykażesz się ogromną niekonsekwencją, próbując go odzyskać. Teraz najważniejsza jest twoja kariera i tylko na niej powinnaś się skupić. Pamiętaj, że media dadzą ci spokój tylko na chwilę, jednak za jakiś czas, jak bumerang, powrócą do ciebie.

~*~*~*~

     Szybkim krokiem weszła do wytwórni Sony Music. Była spóźniona już dwadzieścia minut i miała nadzieję, że idąc do swojego biura, nie spotka swojego przełożonego. Mimo, że Jonathan Blatz był jej długoletnim przyjacielem, to nie chciała nadużywać jego cierpliwości. Poza tym, obiecał, że załatwi studio nagraniowe, co w obecnej chwili było priorytetem dla kariery jej młodszej przyjaciółki i nie mogła teraz tego zepsuć.
     Weszła do gabinetu, który dzieliła wspólnie z Davidem.
     - Masz szczęście, że już przyszłaś – powiedział na wstępie. – Jakieś pięć minut temu przyszedł Jonathan, gdyż miał do ciebie bardzo ważną sprawę, ale ciebie nie było.
     - O Boże – wydukała przerażona, opadając na fotel.
     - Spokojnie – powiedział szybko, David. – Powiedziałem, że poszłaś skserować te dokumenty. – Dodał, podając blondynce dość spory plik kartek. Mary odetchnęła z ulgą.
     - Jestem twoją dłużniczką – powiedziała, przeglądając dokumenty. – Wielkie dzięki.
     - Nie ma za co. Trzeba sobie pomagać, jednak teraz idź już do Jonathana, bo to chyba poważna sprawa, jeśli osobiście pofatygował się aż tutaj. – Powiedział nieznacznie się krzywiąc. Mary natychmiast postanowiła iść do biura przełożonego.
     Idąc do Jonathana, zaczęła się nieco denerwować. Bardzo zależało jej, by pomysł ze studiem nagraniowym doszedł do skutku, gdyż byłby to dość spory krok w karierze Rosemarie.
     - Witaj, Mary – z naprzeciwka szedł właśnie Jonathan. Obdarował blondynkę szerokim uśmiechem. – Zapraszam - powiedział, przepuszczając w drzwiach swoją podopieczną.
     - David powiedział, że chcesz ze mną porozmawiać. – Mruknęła, próbując z całych sił ukryć swoje zdenerwowanie.
     - Tak, zgadza się. Usiądź, proszę. – Powiedział, odsuwając dla Mary fotel, a następnie sam usiadł naprzeciwko niej. – Rozmawiałem z kim trzeba – mówił, a z jego twarzy nie schodził uśmiech – i jeżeli jesteście zainteresowane, za dwa tygodnie będziecie mogły wejść do studia.
     - Naprawdę? – Zapytała, nie wierząc własnym uszom.
     - Oczywiście – roześmiał się. – Przecież obiecałem. – Dodał, nieco poważniejąc. – Ja zawsze dotrzymuję słowa.
     - Bardzo, ale to bardzo ci dziękuję. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
     - Cieszę się, że mogłem pomóc. Poza tym, chętnie wspomogę nowy talent.

~*~*~*~

     Przekraczając próg swojej posiadłości, czuła, jakby cała pozytywna energia, która towarzyszyła jej po wyjściu ze studia telewizyjnego, wyparowała. 
     Była zadowolona z dzisiejszego występu w The Rising Sun, jednak rozmowa z Alice spowodowała, że nie potrafiła w pełni cieszyć się. Miała nadzieję, że w momencie, gdy cała nagonka na jej osobę trochę przygaśnie, będzie mogła skupić się na odzyskaniu Aarona. Była pewna, że Morgan ją zrozumie, jednak tak się nie stało.
     Wiedziała, że Alice miała dużo racji, mówiąc, że kariera jest teraz najważniejsza, a media tylko na chwilę dadzą jej odetchnąć, jednak nie chciała rezygnować z ukochanego.
     - Cześć, kochanie. – Powiedziała, Sarah, całując w policzek swoją córkę. Zmarszczyła delikatnie brwi, gdyż zmartwiła się, widząc w kiepskim humorze Mandy. Oglądała wywiad i musiała przyznać, że wypad całkiem nieźle, zatem tym bardziej nie wiedziała, dlaczego jej córka jest zła. – Powiesz mi o co chodzi? – Zapytała, siadając na kanapie koło córki. – Coś nie tak w telewizji? Widziałam twój wywiad i wypadłaś znakomicie.
     - Tak, było dobrze. – Odparła.
     - To w takim razie, co się stało? – Drążyła kobieta.
     - Twoja córa jest nieodpowiedzialna – zakomunikowała, Alice, wchodząc do salonu. – Jak oglądałaś wywiad, to zapewne słyszałaś, co mówiła na temat związku z Aaronem? – Zwróciła się do matki swej podopiecznej. Sarah skinęła twierdząco głową. – Po wyjściu z telewizji, powiedziała, że chce go odzyskać.
     - Że co? – Zapytała, nerwowo spoglądając na córkę. Mandy wzruszyła ramionami. – Skarbie...
     - Dosyć – przerwała, czarnowłosa, wstając z kanapy. – Nie mam ochoty kontynuować tego tematu.
     - Jeżeli czujesz się samotna, to w każdej chwili mogę załatwić ci pocieszenie w ramionach przystojnego aktora albo innego piosenkarza. – Zaproponowała, Alice.
     - Nie potrzebuję pocieszenia – warknęła. – Potrzebuję Aarona...


~*~*~*~

     Covent Garden, jedna z najpopularniejszych dzielnic Londynu, znana z występów ulicznych artystów, którzy próbują najróżniejszymi talentami umilić czas zwiedzającym. Tutaj właśnie Rose umówiła się z Mary.
   Przystając z nogi na nogę, coraz bardziej się denerwowała, gdyż Moore spóźniała się już ponad czterdzieści minut.
     - Rose! – Usłyszała zdyszany głos swojej przyjaciółki, która biegła do niej z przeciwległej ulicy. Dość niezgrabnie jej to wychodziło, gdyż miała na sobie dziesięciocentymetrowe szpilki na platformie. Rose pokręciła głową z dezaprobatą. – Strasznie cię przepraszam, ale musiałam towarzyszyć Jonathanowi przy spotkaniu. – Wyjaśniła szybo.
     - Nic się nie stało. – Skłamała, gdyż była po prostu wścieła na przyjaciółkę, że musiała tyle czasu czekać, jednak powoli złość jej mijała, widząc Mary całą i zdrową.
     - Nie uwierzysz – rozpoczęła podekscytowana. – Za dwa tygodnie będziemy mogły wejść do studia.
     - Mary, a ty ciągle o tym – westchnęła rozdrażniona, ruszając w kierunku Coevent Garden. – Ile razy mam ci powtarzać, że nie nadaję się do show biznesu? – Zapytała.
     - Wiele razy, jednak mylisz się.
     Rose westchnęła ciężko. Nie miała już siły tłumaczyć Mary, że pomysł z płytą nie dojdzie do sutku, jednakże Moore była głucha na fakty.
     - Co się tam dzieje? – Zapytała, Mary zaciekawiona wielkim tłumem gapiów. Podeszły bliżej i dopiero po chwili dostrzegły, że to grupa czterech chłopaków wywarła ogromne wrażenie na ludziach. Chwilę później jeden z nich, który grał na gitarze, zaczął śpiewać. Blondynka zmarszczyła czoło, intensywnie się nad czymś zastanawiając. – Wiem! – Krzyknęła. Kilkoro ludzi spojrzało na dziewczynę z naganą, jednak Mary zignorowała natrętne spojrzenia i wyraźnie zadowolona ze swojego odkrycia, zwróciła się do Rosemarie. – To ten zespół, który Mandy ostatnio zwolniła. – Powiedziała. Ciemnowłosa przyjrzała się chłopakom i po chwili musiała przyznać przyjaciółce rację.
     - Wyglądają jakoś inaczej – mruknęła.
     - Ciekawe, dlaczego tutaj grają? – Zagadnęła, blondynka. Nie czekając dłużej, złapała Rosemarie za rękę i pociągnęła ją do źródła chwilowej sensacji. Poczekały aż chłopak przestanie śpiewać. Kiedy krótkie show dobiegło końca, ludzie rozeszli się w swoje strony. – Cześć chłopcy – powiedziała wesoło, Mary.
     - Co tutaj robicie? – Zapytał, Kevin.
     - Może lepiej powiecie, co wy tutaj robicie? – Zapytała szczerze zdziwiona, Rose.
     - Jak to co? Próbujemy zarobić na chleb. – Odpowiedział Martin, składając sprzęt. – Mandy wykopała nas. – Wyjaśnił.
     - Przyszła ostatnio z przeprosinami, jednak mamy swoją godność i zamiast wracać do niej, wolimy żebrać na ulicy. – Odezwał się Adam. To właśnie on śpiewał.
     - Czyli szukacie roboty? – Zapytała, Mary.
     - Tak – odpowiedział, Christian. Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
     - W takim razie mam dla was propozycję nie do odrzucenia. – Zaczęła konspiracyjnie. Chłopcy wymienili spojrzenia między sobą.
     - Mary, co kombinujesz? – Warknęła, Rose, jednak blondynka zignorowała przyjaciółkę.
     - Rosemarie nagrywa płytę i potrzebujemy zespołu, co wy na to?
     - Ale ja to? Nagrywasz płytę? – Zapytał zdezorientowany, Kevin.
     - Nie nagrywam – odpowiedziała czarnowłosa.
     - Nagrywa. – Mruknęła Mary, gromiąc wzrokiem towarzyszkę. – Nie musicie podejmować decyzji teraz.
     - A co z Mandy? – Zapytał, Martin.
     - Nie wie. Nikt nie wie o naszych planach. – Odpowiedziała, Mary. – Więc, jak?
     - Nie mamy nic do stracenia. Jednak musimy zrobić próbę i zobaczyć czy pasujemy do siebie. – Odparł, Kevin.
     - W takim razie, umowa stoi – powiedziała z satysfakcją Mary.



____________________

Witajcie!
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. Następny pojawi się w środku tygodnia.
Założyłam nowego bloga z opowiadaniem. Macie tutaj do niego link -> http://chodzmy-w-strone-slonca.blogspot.com/Serdecznie zapraszam i liczę na Wasze opinie!
Pozdrawiam! 

środa, 22 maja 2013

6. Wygrał X Factor, przegrała Mandy Todd...

WYGRAŁ X FACTOR, PRZEGRAŁA MANDY TODD

Nadeszły ciemne chmury nad młodą piosenkarką...

     Jak każdy z nas doskonale wie, w życiu naszej pięknej gwiazdy nienajlepiej się układa. Na początku problemy w związku, o których nikt nawet nie wiedział, a potem wielkie zerwanie, teraz problemy w sferze zawodowej. To nie wróży nic dobrego...

     W ostatnim artykule o Mandy wspominaliśmy, że zwolniła nowy zespół. Teraz znamy okoliczności jej decyzji. Nasi informatorzy donieśli nam, że po kłótni piosenkarki z Aaronem Ramseyem, Ta była tak wściekła, że w furii zwolniła zespół. Nie od dziś wiemy, że pod względem charakterologicznym Mandy Todd jest ciężka we współpracy i oto kolejny na to dowód. Nawet Simon Cowell nie ułatwia młodej artystce zadania, gdyż nie zgodził się na rozpoczęcie pracy nad kolejną płytą, ponieważ jego podopieczna nie ma zespołu, a z ostatniego castingu nie wybrała nowego. Zatem pracę nad kolejnym projektem rozpocznie – najwcześniej – w styczniu, kiedy X Factor się zakończy.

     Czyżby ulubienica Simona została zepchnięta na drugi plan?



     - To jakiś absurd! – Wykrzyknęła wzburzona, Mandy, rzucając gazetę na stół.
     Nigdy nie czytała plotek na swój temat, gdyż najzwyczajniej w świecie nie interesowały ją. Nigdy właściwie nie miała powodów do awersji, ponieważ media zawsze bardzo życzliwie i pozytywnie wyrażali się na temat jej osoby, jednak ten artykuł wyjątkowo wyprowadził ją z równowagi. Jej dobre imię może lec w gruzach. To na, co ciężko pracowało może w mgnieniu oka stracić.
     - Skąd oni wiedzą o moich problemach z zespołem? – Zapytała, chodząc w tą i z powrotem. Ręce miała zaciśnięte w pięści, a oczy gdyby tylko mogły ciskałyby piorunami.
     - The Miss Independent, to gazeta, która wie o wszystkim i wszystkich. Poza tym, prędzej czy później media dowiedziałyby się o twojej patowej sytuacji. – Wyjaśniła, Morgan. Spokój w głosie kobiety jeszcze bardziej rozjuszył Mandy.
     - Trzeba coś z tym zrobić! – Warknęła.
     - Właściwie już zrobiłam – zaczęła, uśmiechając się tajemniczo. – Dzisiaj rano załatwiłam ci wywiad w jutrzejszym programie The Rising Sun.
     - Świetnie! – Powiedziała, Mandy. Po raz pierwszy od kilku dni na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
     - Zapytają cię pewnie o twoje problemy z Aaronem i wytwórnią.
     - Wymyśli się coś. – Czarnowłosa machnęła lekceważąco ręką.
     - Opowieść musi być wiarygodna, zatem jeszcze dziś spotkam się z Aaronem. Musi się zgadzać z jego punktem widzenia.

~*~*~*~

     Jego życie powoli zaczęło się stabilizować. Nie sądził nawet, że Rosemarie może być lekiem na całe zło, z którym musiał stoczyć walkę. Rose była dla niego słońcem i nadzieją. Rose była dla niego wszystkim, dlatego cieszył się, jak małe dziecko, gdy zgodziła się zacząć ich znajomość od nowa. Zostawili za sobą nieprzyjemną przeszłość o imieniu Mandy Todd i rozpoczęli wędrówkę w przyszłość. Postawił sobie za cel, aby uszczęśliwić oraz chronić Rosemarie i zrobi wszystko, by jego misja się powiodła.
     Wychodził właśnie z ośrodka treningowego, gdy zauważył na parkingu znajomy samochód. Z auta wyszła Alice Morgan. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Wiedział, że wizyta tej kobiety nie zwiastuje niczego dobrego. Postanowił udać, że nie zauważył kobiety i szybkim krokiem ruszył w kierunku swojego samochodu. Nie chciał z nią rozmawiać. Pragnął, by sprawy z Mandy wreszcie się zakończyły, jednak był naiwny, myśląc, że starsza z sióstr Todd tak łatwo się podda.
     - Aaron! – Zawołała, Morgan. Usłyszał dźwięk uderzających o asfalt obcasów i skrzywił się.
     - Nie mam czasu. – Powiedział ostro, nie zatrzymując się ani na moment. Wszystkie dobre maniery w tym momencie nie obchodziły go, chciał, jak najszybciej spławić managerkę Mandy.
     - Zajmę ci najwyżej pięć minut. – Kobieta nie dawała za wygraną. Ramsey zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się do Alice. Kobieta uśmiechnęła się zwycięsko.
     - Jeżeli Mandy próbuje naprawić nasz związek to...
     - Nie próbuje – przerwała szybko i urwała, wyciągając ze swojej torebki czarną teczkę. – Masz – powiedziała, wciskając ją do ręki Walijczyka. Aaron zmarszczył delikatnie brwi.
     - Co to? – Zapytał.
     - Jutro Mandy ma wywiad w The Rising Sun, a w tej teczce znajduje się wasza historia rozstania. W wolnym czasie zerknij na nią i...
     - Czy jest tu napisane, że Mandy to fałszywa suka? – Zapytał.
     - Nie, ale...
     - To mam głęboko gdzieś, co tutaj jest napisane. – Warknął, wyrzucając teczkę do śmietnika. Odwrócił się napięcie i ruszył w stronę swojego samochodu, zostawiając Alice w lekkim oszołomieniu.

~*~*~*~

     Sony Music Entertainment to najpopularniejsza wytwórnia na świecie, znana z wysokiej marki i najlepszych producentów, dlatego Mary tak bardzo cieszyła się, że właśnie tutaj dostała pracę. Od zawsze marzyła, aby pracować dla najlepszych i spełnić się kiedyś w roli managera. Teraz dostała taką szansę i postanowiła zrobić wszystko, by Rose wypromować. Wiedziała, że czeka ją nie lada wyzwanie, jednak czuła, że z talentem Rosemarie i jej geniuszem zajdą daleko. Świat stoi dla nich otworem. To ich czas i wiedziała, że nie może zaprzepaścić szansy i możliwości, jakimi dysponuje potężna wytwórnia Sony Music.  
     Stała właśnie przed gabinetem Jonathana Blatza, kierownikiem działu reklamy, w którym pracował od kilku dni. Jonathan był jej przyjacielem z czasów licealnych i wiedziała, że może na niego liczyć. Poza tym, kilka lat temu byli prą i była wręcz pewna, że jej dawny chłopak nadal ma do niej słabość i spróbowała to trochę wykorzystać.
     Wzięła głęboki wdech i zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała donośne „wejść”, otworzyła drzwi.
     - O, Mary. – Za biurkiem z ciemnego drewna siedział wysoki, blondyn o niebieskich oczach. Był przystojny, a w szarym garniturze prezentował się, jak prawdziwy biznesmen.
     - Witaj, Jonathan – przywitała przyjaciela, obdarowując go serdecznym uśmiechem. Mężczyzna odwzajemnił gest, wstając z fotela.
     - Co się sprowadza? Jakieś problemy w pracy? – Zapytał.
     - Problemy nie, jednak tylko ty możesz mi pomóc. – Powiedziała tajemniczo.
     - Usiądź. – Powiedział, odsuwając fotel. – Zaintrygowałaś mnie.
     - Chodzi o moją przyjaciółkę – zaczęła. – Chodzi o to, że ma niesamowity głos. Naprawdę wyjątkowy. Potrzebne mi jest studio nagraniowe na jeden dzień, a wiem, że masz do nich dostęp.
     - I prosisz mnie o to, bym załatwił z kim trzeba, byście skorzystały z niego? – Zapytał. Blondynka kiwnęła twierdząco głową. – W porządku.
     - Naprawdę? – Zdziwiła się, że tak łatwo i szybko się zgodził.
     - Oczywiście. – Odpowiedział, śmiejąc się głośno. – Czego nie robi się dla starych znajomych. – Dodał, puszczając do niej oczko. – Powiedz tylko, kiedy potrzebne jest ci to studio.
     - Jutro dogadamy szczegóły, ponieważ muszę porozmawiać z przyjaciółką.
     - W takim razie powiedz mi, kim jest twoja przyjaciółka.
     - Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie...

~*~*~*~

     Sarah Todd, jak burza gradowa wpadła do wytwórni Syco Music. Musiała koniecznie rozmówić się z Simonem. Nie mogła bezczynnie patrzeć, jak kariera jej starszej córki sypie się. Zbyt wiele nerwów i zachodu kosztowało ją, by jej córka osiągnęła sukces i nie potrafiła przyglądać się, jak kariera Mandy sypie się, jak zamek z piasku. Nie mogła na to pozwolić i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
     Weszła do windy i nacisnęła przycisk z numerem dwadzieścia dwa. Na tym właśnie piętrze znajduje się biuro Simona Cowella. Kiedy znalazła się na ostatnim piętrze, żwawym krokiem ruszyła w kierunku gabinetu przełożonego jej starszej córki.
     - Dzień dobry. – Przywitała ją średniego wzrostu, rudowłosa dziewczyna, asystentka Cowella.
     - Dzień dobry. Przyszłam do Simona. – Zakomunikowała oficjalnym tonem, podchodząc do drzwi, jednakże rudowłosa stanęła jej na drodze.
     - Musi się pan wcześniej umówić. Pan Cowell jest teraz zajęty i nie może pani przyjąć.
     - Że co? – Prychnęła. – Dziewucho, czy wiesz kim jestem? – Zapytała ostro. Pracownica Simona otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak Sarah nie dała jej dojść do słowa. – Jestem matką Mandy Todd.
     - Ale pan Cowell jest teraz zajęty. – Odparła spokojnie w porównaniu do kobiety, od której emanował gniew.
     - Nie obchodzi mnie to – warknęła i bezceremonialnie wprosiła się do gabinetu Simona.
     Mężczyzna spojrzał zdziwiony na matkę Mandy, a następnie na swoją asystentkę. Wiedział, że wizyta Sary nie wróży nic dobrego.
     - Przepraszam pana, ale ta pani sama weszła. Nie chciała mnie słuchać. – Wyjaśniła szybko, rudowłosa.
     - W porządku, Camille. – Zwrócił się życzliwie do swojej podopiecznej. Następnie przeniósł swój wzrok na Sare. – Zostaw nas samych – dodał, nie spuszczając z oczu kobiety.
     Camille kiwnęła głową ze zrozumieniem i wyszła posłusznie. Sarah i Simon jeszcze przez moment mierzyli się wzrokiem.
     - Po co przyszłaś? – Zapytał.
     - Czytałeś ostatnie wydanie The Miss Independent? – Zapytała, ignorując pytanie mężczyzny. Simon westchnął ciężko.
     - Czytałem. – Odpowiedział powoli.
     - I co zamierzasz z tym zrobić?
     - Nic, bo co niby mam zrobić? Gazety zawsze będą pisać głupoty, chociaż – urwał na moment, a na jego usta wkradł się złośliwy uśmieszek – artykuł wyjątkowo trafiony.
     - Że co?! – Wykrzyknęła zdumiona.
     - Po cholerę zwalniała zespół? To przez własną głupotę zaprzepaściła szansę na kolejną płytę.
     - Czyli program jest dla ciebie ważniejszy? – Zapytała, nie wierząc własnym uszom.
    - Wszystkie moje projekty są ważne, Mandy również, ale nie mogę dla niej za każdym razem iść na ustępstwa. To nie byłoby sprawiedliwe w stosunku do innych. Rozmawiałem już z nią na ten temat. Myślałem, że zrozumiała. Dopiero w styczniu będę w pełni mógł się poświęcić dla Mandy.
     - Inaczej się umawialiśmy – warknęła. Cowell zmarszczył brwi.
     - O co ci chodzi?
     - Nie pamiętasz co wydarzyło się w Rio? – Zapytała.
     - Tamta noc nic dla mnie nie znaczyła. – Warknął. – Ale jeśli chcesz, aby wszyscy się o tym dowiedzieli, proszę bardzo. Pamiętaj tylko, że ja nie mam nic do stracenia, za to ty naprawdę wiele. Olivier nie byłby zadowolony, że jego żona przyprawiła mu rogi, albo Mandy nie byłaby szczęśliwa, wiedząc, że dostała się do wytwórni tylko dlatego, że przespałaś się z głównym zarządcą Sony Music. – Wycedził z ledwo zauważalnym uśmiechem. – Zastanów się, Sarah. Ja nie mam nic do stracenia, ale ty...

~*~*~*~

     Z powątpieniem przeglądała zeszyt z piosenkami, które sama niegdyś stworzyła. Żadna, nawet w najmniejszym stopniu nie nadawała się na materiał płytowy.
     Wszystkie były dla niej bardzo ważne, gdyż opowiadały o jej skrytych marzeniach i pragnieniach. Każda miała swój klimat, który nijak nie pasuje do wielkiego świata show biznesu.
     Gwałtownie zamknęła zeszyt i rzuciła go w kąt.
     - I tak nie nagram tej przeklętej płyty. – Powiedziała do siebie.
     Przez bardzo krótki moment przeszło jej przez myśl, że mogłaby by być, jak jej starsza siostra. Sławna, mieć oddanych fanów i przede wszystkim śpiewać, bo to właśnie kochała najbardziej. Największym problemem stanowiła jej nieśmiała natura. Ale czy na pewno? Bo gdy wychodzi na scenę, zapomina o wszystkim i daje pomieść się muzyce. Muzyka sprawia, że otwiera się i może opowiedzieć, nawet najskrytszą tajemnicę.
     - Jestem! – Usłyszała donośny głos swojej przyjaciółki. Kilka sekund później do jej sypialni wpadła Mary. Rose spojrzała na podekscytowaną przyjaciółkę. – Nie uwierzysz! – Powiedziała rozemocjonowana.
     - Zależy w co – odparła obojętnie.
     - Załatwiłam studio!
     - Jakie? – Zapytała. Blondynka przewróciła teatralnie oczami.
     - Nagraniowe, a niby jakie? – Żachnęła.
     - Żartujesz?! – Wykrzyknęła. Mary pokręciła przecząco głową. – Ale ja nie nadaję się na piosenkarkę!
     - Nadajesz się. Aaron powiedział, że sama tworzysz, więc kłopot z muzyką mamy z głowy.
     - Może piosenki są, ale beznadziejne! Nie nadają się na płytę, jeżeli o to chodzi. Poza tym, nie mam zespołu, a dziewczyna z gitarą nie jest spełnieniem marzeń odbiorców. – Mruknęła.
     - Och! Zespół jest najmniejszym problemem. Najważniejsze, że Jonathan chce nam pomóc.
     - Kto? –Zapytała, Rose, marszcząc brwi.
     - Jonathan Blatz – odpowiedziała, to takim tonem, jakby to było, jasne, jak słońce.
     - Ten Jonathan Blatz?
     - Tak.
     - Niby dlaczego chce nam pomóc?
     - Chodziłam z nim do szkoły. – Odpowiedziała wymijająco, podchodząc do zrzuconego przez Rose zeszytu. Podniosła go i otworzyła na pierwszej stronie. - It's 3am, I start to cry – zaczęła czytać pierwszy wers piosenki. Rosemarie wyskoczyła z łóżka, jak poparzona. Kiedy znalazła się przy Mary, próbowała wyrwać jej zeszyt, jednak, jej przyjaciółka odskoczyła od niej i dalej czytała. - I'm alone again./ I try so hard not to fall in love./ But here I am./ And you couldn’t even pretend./ That you cared if this was the end.
     - Oddaj! – Krzyknęła poirytowana. Mary jednak zignorowała Rose i zaczęła przeglądać inne piosenki. – Są beznadziejne. – Mruknęła, siadając bezradnie na łóżku.
     - Wiesz, co... – urwała, ciągle kartując zeszyt. Zamknęła go nagle, uśmiechając się szeroko. – Są świetne i przede wszystkim szczere. Będziesz głupia jeśli nie będziesz chciała ze mną iść do studia. To twoja wielka szansa. To nasza wielka szansa. Co ci szkodzi? – Zapytała, spoglądając badawczo na ciemnowłosą. – Tobie nic nie szkodzi, jednak Mandy może zaszkodzić bardzo wiele. Na rynku muzycznym zadebiutuje dziewczyna o potężnym wokalu i ogromnym sercu. Jestem pewna, że ludzie na takie coś właśnie czekają. Mają dość oglądania w telewizji gołych tyłków i słuchać pustych, popowch piosenek. Czas na prawdziwą muzykę. Czas na ciebie.


___________________________________

Jedyne słowo, jakie pasuje mi napisać to: PRZEPRASZAM, że tak długo nie dodawałam żadnego rozdziału. Jak zapewne pamiętacie, pisałam jakiś czas temu, że będę mieć matury, więc mam nadzieję, że zrozumiecie miesięczną przerwę. Mam też nadzieję, że ktoś jeszcze zagląda na mojego bloga :). Postaram się nadrobić zaległości na Waszych. 
Liczę, że zrozumiecie mnie :).
Dzisiaj miałam ostatni egzamin z języka angielskiego i jestem już wolna i nawet nie macie pojęcia, jak się cieszę! :). Teraz rozdziały będą się pojawiać częściej. Już nawet mam pomysł na nowe opowiadanie, zatem nie zamierzam kończyć swojej przygody z blogowaniem :).
Pozdrawiam!