sobota, 30 marca 2013

2. Została sama...

SHOW CZAS ZACZĄĆ

Tak, to już dziś – od dawna oczekiwany koncert, Mandy Todd.

     Chyba każdy z nas od kilku tygodni odliczał czas do dzisiejszego koncertu Gwiazdy, który odbędzie się na stadionie Wembley. Przypomnijmy, że ten koncert będzie uwieńczeniem ostatnich, dość napiętych tygodni trasy koncertowej. Gwiazda wyjechała w tourne
po całym świecie, a fanów, jak przybywało, tak przybywa nadal. Niewątpliwie Mandy Todd od sześciu lat jest na samym szczycie
i wiele gwiazd może Jej tylko pozazdrościć.
     Redakcja Miss Independent trzyma kciuki za Mandy w dzisiejszym show i życzy powodzenia w zdobywaniu kolejnych sukcesów, nie tylko w życiu zawodowym, ale i w prywatnym.
     A przypomnijmy, że Mandy od kilku lat jest dziewczyną przystojnego piłkarza Arsenalu Londyn – Aarona Ramseya i nic nie zapowiada, żeby para miała problemy. Oby tak dalej! 



     Ze snu wyrwał ją dźwięk telefonu komórkowego. Rose otworzyła jedno oko, a po chwili drugie. Przeciągnęła się na łóżku i wzięła do ręki telefon. Dzwonił Joe, ale nie miała zamiaru odbierać, zatem odłożyła komórkę z powrotem na szafkę. Nie chciała psuć sobie humoru z samego rana. Zerknęła przelotnie na zegarek. Wybiła godzina dziewiąta. Niechętnie wstała z łóżka i poszła do łazienki dokonać porannej toalety.
     Wchodząc do kuchni, zastała swoją siostrę. Kończyła właśnie jeść śniadanie.
     - Cześć – przywitała się grzecznie, po czym dosiadła się do stołu. Przyjrzała się Mandy. – Stało się coś? – Zapytała, nalewając sobie herbaty do kubka.
     - Bo ja wiem – wzruszyła obojętnie ramionami. – Chyba pokłóciłam się z Aaronem. – Mruknęła. Rose zmarszczyła brwi.
     - O co?
     - Jak zwykle o to samo – odpowiedziała niechętnie. – Nie przyjdzie dziś na próbę. W ogóle mnie nie wspiera.
     - Mandy – zaczęła powoli, Rose – Aaron ma prawie codziennie treningi i nie oczekuj od niego, że będzie na każde twoje zawołanie.
     - Nie broń go – burknęła. – Ta jego pieprzona piłka jest zawsze ważniejsza ode mnie.
     - Nie prawda – zaprzeczyła szybko, Rose. – Oczywiście piłka jest dla niego ważna, bo w końcu żyje z tego, ale na pewno nie najważniejsza.
     - Miał okazję pojechać ze mną w trasę, a zamiast tego zgodził się zagrać na Olimpiadzie.
     - Masz do niego pretensje, że spełnia swoje marzenia i realizuje się? – Zapytała.
     - Ja też mam swoje marzenia.
     - No właśnie, Mandy.
     - Nie ważne – machnęła lekceważąco ręką. Wstała z krzesła i spojrzała na Rose. – Za dwadzieścia minut jedziemy. – Zakomunikowała oficjalnym tonem i wyszła z kuchni.
     Rose westchnęła ciężko. Od kilku miesięcy zauważyła, że pomiędzy Aaronem, a Mandy zaczyna się poważnie psuć. Głównym tego ogniwem była oczywiście jej siostra, która nie potrafi zaakceptować faktu, że jej chłopak jest piłkarzem i dużo czasu poświęca swojej pracy. Rose była jednak pewna, że Mandy dla Aarona jest najważniejsza.
     W czasie poważnej kontuzji Ramseya, Mandy nie wspierała go. Zamiast tego, jeździła po świecie i rozwijała swoją karierę. Rose doskonale widziała, jak ciężko jest Aaronowi bez dziewczyny. Mimo, iż cieszyła się, że może pobyć ze swoim ukochanym trochę czasu bez siostry, to cierpiała na widok załamanego chłopaka, któremu ciężko było po poważnym wypadku. Wtedy to właśnie się do siebie zbliżyli, ale wiedziała, że ze strony piłkarza to tylko przyjaźń. Każde spotkanie z nim sprawiało, że czuła się szczęśliwa. Wiedziała jednak, że szczęście to jest tylko chwilowe, bo kiedy wróci jej siostra, znowu zostanie zepchnięta na drugi plan. Nie płakała wtedy i nie płacze teraz, bo wie, że tak już po prostu jest. Jedni mają w życiu lepiej i są szczęśliwi, drudzy zaś, muszą ciągle wspinać się pod górę.
     - Cześć. – Z rozmyślań wyrwała ją, Mary.
      Z lekkim uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. To dzięki niej trzyma się jeszcze w ryzach. Wie, że może zawsze na nią liczyć i bezgranicznie jej ufać. Poznały się trzy lata temu, kiedy to Mandy zatrudniła ją jako swoją asystentkę. Od tamtego czasu stały się sobie bliskie. Mimo, że różnica wieku między nimi wynosi sześć lat, to nie stanowi żadnej granicy i bardzo dobrze się dogadują. Rosemarie traktuję Mary, jak starszą siostrę, do której zawsze może zwrócić się o pomoc. Z Mandy nigdy nie była blisko. Bardzo kocha siostrę, jednak nie czuje się z nią związana emocjonalnie.
     W drodze do sali koncertowej nikt się nie odzywał. Wszyscy wyczuli zły humor Gwiazdy i nie mieli zamiaru na rozpoczynanie tematu, bo każde wypowiedziane słowo, mogło doprowadzić do wybuchu złości starszej z sióstr.
     Mandy w milczeniu oglądała mijane budynki za oknem. Nie podobała jej się wizja powrotu do Londynu. Mimo, że bardzo tęskniła za Aaronem, nie chciała kończyć trasy. Nie tolerowała przyjaźni Aarona i Rose, gdyż doskonale wiedziała, że jej młodsza siostra nadal kocha Ramseya i postanowiła, jak najszybciej działać. Nie mogła stracić ukochanego. Był dla niej ważny, jednak czy najważniejszy?

~*~*~*~

     Harmider, jaki panował przed koncertem był dla Rose nie do zniesienia i wręcz nie mogła się doczekać końca tego śmiesznego teatrzyku.
     Zauważyła, że Aaron już przyjechał. Towarzyszył mu Theo Walcott, który od dwóch lat chodzi z jej przyjaciółką. Przyjrzała się Walijczykowi. Prezentował się świetnie w białym T-shirt, czarnej marynarce i ciemnych dżinsach. Jednak w jego zachowaniu dostrzegła coś nienaturalnego. Był zdenerwowany i spięty.
     - Cześć – przywitała dwójkę Kanonierów. – Mandy jest w garderobie – zwróciła się do Aarona. Blondyn skinął głową i skierował się w stronę pokoju Gwiazdy.
     Musiał wyjaśnić z Mandy kilka istotnych dla ich związku kwestii. Kilka lat temu, kiedy poznał Mandy myślał, że już nikt nie zawróci mu w głowie. Jakże srogo się pomylił. Odkąd poznał młodszą z sióstr, piosenkarka stała się dla niego męczącym balastem. Wiele razy próbował zakończyć ten związek, jednakże Mandy za każdym razem wprowadzała w życie iście diabelski plan, doprowadzając do zmiany jego decyzji.
     Z Rose przyjaźnił się. Tylko przy niej czuł się sobą i wiedział, że może z nią porozmawiać na każdy temat. Uwielbiał spędzać z Rose każdą wolną chwilę, jednak z czasem odsunęła się od niego, nie mając pojęcia dlaczego, a potem w życiu jego przyjaciółki pojawił się Joe. Stracił wtedy najlepszą przyjaciółkę, a zarazem najbliższą osobę jego serca. Nie walczył wówczas o ich przyjaźń. Poddał się, wiedząc że jest na straconej pozycji.
     Zapukał energicznie do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Mandy kończyła się szykować. Czarnowłosa wyglądała bardzo seksownie w czerwonej sukience.
     - Cześć – powiedział cicho, chowając ręce do kieszeni.
     - Witaj, Aaron.
     - Musimy porozmawiać – powiedział poważnym tonem. Mandy zmarszczyła brwi. Nie spodobał jej się ton Walijczyka, gdyż oznaczał on kłopoty, a Todd doskonale o tym wiedziała.
     - Teraz nie mam czasu. – Odparła, zakładając czarne szpilki.
     - Musimy wyjaśnić kilka spraw – dodał.
     - Porozmawiamy po koncercie – mruknęła, przeglądając się po raz ostatni w lustrze. Walijczyk westchnął z rozdrażnieniem. Mandy podeszła do chłopaka, zarzucając ręce wokół jego szyi. Chciała go pocałować, ale Aaron odsunął się. - Obiecuję, że porozmawiamy po koncercie. – Złapała Aarona za rękę i wspólnie wyszli z garderoby. Kilka sekund później rozłączyli się: Mandy skierowała się w kierunku sceny, a Ramsey do loży VIP. Usiadł koło Theo i Mary, rozglądając się w poszukiwaniu Rose.
     Rosemarie natomiast, kiedy zauważyła, że Joe przyszedł, postanowiła jak najszybciej się ewakuować. Czekała ją poważna rozmowa z Josephem i wiedziała, że nie może odkładać jej w nieskończoność. W końcu musi postawić sprawę jasno – nic do niego nie czuje. Nie kocha Joe, chociaż starała zaangażować się w ten związek, nie potrafiła całkowicie oddać się uczuciu. Może łatwiej byłoby, gdyby nie widok Aarona? Jednak teraz nie mogła o nim myśleć. Powinna skupić się na tym, co powie swojemu chłopakowi. Musi zakończyć ich związek, żeby któregoś dnia nie obudzić się ze świadomością, że nienawidzi siebie i Jego. Nie chce go ranić, a jest pewna, że będąc z nim, taka właśnie będzie kolej rzeczy.
     Zamknęła drzwi i podeszła do gitary. Ułożyła ją na kolanach i zaczęła grać. Odprężało ją to, mogła wtedy chociaż przez chwilę oderwać się od szarej, przytłaczającej rzeczywistości. Śpiewać też potrafiła, jednak nikt o tym nie wiedział. Ukrywała swój talent przed światem, wiedząc jak bardzo wściekłaby się Mandy, kiedy dowiedziałaby się, że Rose ma niesamowity głos.
     Podskoczyła na dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała za siebie. Intruzem okazał się Aaron.
     - Umiesz grać? –Zapytał zdziwiony.
     - Nie, nie umiem – odpowiedziała szybo, za szybko, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
     - Mnie nie oszukasz, Rose – uśmiechną się lekko. Usiadł naprzeciwko ciemnowłosej. – Zagraj coś – poprosił.
     - Prosisz mnie, żebym zagrała, kiedy dwadzieścia metrów dalej twoja dziewczyna, a moja siostra daje koncert? – Zapytała. Wzruszył ramionami.
     - Nie daj się błagać.
     - No dobrze – westchnęła ciężko.
     Raz się żyje, pomyślała. Zaczęła grać jedną z własnych piosenek. Całkowicie poddała się melodii i zaczęła śpiewać.
!!!muzyka!!!
*Feels like I have always known you
And I swear I dreamt about you
All those endless nights I was alone

It's like I've spent forever searching
Now I know that it was worth it
With you it feels like I am finally home
Falling head over heels
Thought I knew how it feels
But with you it's like the first day of my life
Cuz you leave me speechless
When you talk to me
You leave me breathless
The way you look at me
You manage to disarm me
My soul is shining through
Can't help but surrender
My everything to you

     Dopiero, gdy skończyła śpiewać, odważyła spojrzeć się na Aarona. Blondyn wpatrywał się w Rose urzeczony.
     - Masz śliczny głos – powiedział. Dziewczyna zarumieniła się.
     - Nie dorastam Mandy do pięt – mruknęła zawstydzona.
     - Głupoty gadasz. Dlaczego nie chcesz spróbować w...
     - W show biznesie? – Przerwała, piłkarz kiwną twierdząco głową. – Bo Mandy wpadłaby w szał.
     - Dlaczego zawsze martwisz się o reakcję Mandy? – Zapytał. – Masz talent, dlaczego więc nie spróbować? A Mandy wpadłaby w szał tylko dlatego, że jesteś dużo lepsza.
     - Daj spokój. Mandy jest profesjonalistką.
     - Tak, profesjonalistką – powiedział z przekąsem.
     - Pokłóciliście się, prawda? – Zapytała, odkładając gitarę na miejsce.
     - Tak. – Odpowiedział, wygodnie rozkładając się na kanapie.
     - Na pewno się pogodzicie – odparła.
     - Mam nadzieję, że nie – powiedział do siebie.
     - Co powiedziałeś?
     - Nic ważnego. – Powiedział szybko. – Mam nadzieję, że wpadniesz na nasz sobotni mecz.
     - Oczywiście, że przyjdę – uśmiechnęła się szeroko.
     - Wszędzie cię szukałem, Rose. – Powiedział, Joe, wchodząc do garderoby.
     Rosemarie spojrzała przerażona na chłopaka. Joseph był wściekły i nawet tego nie krył. Przełknęła nerwowo ślinę.
     - Co tutaj robisz? – Zapytała.
     - Co ja tutaj robię? – Powtórzył ostro. - Może ty mi powiesz, co wy tutaj razem robicie?! – Wydarł się, akcentując przedostatnie słowo.
     - Nie denerwuj się, Joe. My tylko rozmawiamy – odpowiedziała.
     - Mam nadzieję. – Odparował, gromiąc wzrokiem Aarona. – Musimy porozmawiać. – Powiedział, chwytając z całej siły za ramię Rose. Dziewczyna syknęła z bólu. Aaron postanowił natychmiast interweniować.
     - Spokojnie, Joe. – Powiedział, Walijczyk, odsuwając delikatnie Rose.
     - Nie wtrącaj się – warknął.
     - Rose jest moją przyjaciółką i będę się wtrącał, jeżeli nie czuje się bezpiecznie. – Odwarknął, mierząc wzrokiem bruneta.
     - Śmieszny jesteś – prychnął, Joseph.
     - To dlaczego się nie śmiejesz? – Zapytał, Ramsey.
     - Idziemy, Rose – zwrócił się do swojej dziewczyny, która najchętniej zakopałaby się pod ziemię.
     - Jak się uspokoisz, to wtedy porozmawiamy – powiedziała zachrypniętym tonem.
     - Do kurwy nędzy! – Wykrzykną, Joe. – Nie dyskutuj ze mną!
     - Nie zwracaj się tak do niej. – Upomniał, Aaron. – Bo pożałujesz. – Dodał groźnie.
     - Co ty mi możesz zrobić, piłkarzyku od siedmiu boleści? – Zapytał z drwiną, Stoner. Walijczyk zamachną się i z całej siły uderzył pięścią w twarz Joe. Ten zachwiał się i upadł na ziemię.
     - Co się tutaj dzieje?! – Wykrzyknęła, zdumiona Mandy, wchodząc do środka. Spojrzała w dół na zakrwawionego chłopaka swojej siostry, potem na Aarona. – Czyś ty zgłupiał do reszty? – Warknęła do blondyna.
     - Należało mu się – powiedział sucho.
     - Czyżby? – Spytała. Ukucnęła przed poszkodowanym. – Wszystko w porządku?
     - Nie, ten kretyn złamał mi nos – wycedził, Joe.
     - Za kretyna oberwiesz drugi raz, tylko że mocniej – warknął, Aaron, ale w odpowiednim momencie do garderoby wpadł Theo z Mary i odciągnęli Walijczyka od poszkodowanego.
     - Puśćcie mnie! – Krzyknął, Aaron, szarpiąc się.
     - Uspokój się – powiedział stanowczo, Walcott. – Już dosyć narozrabiałeś.
     Kiedy Theo z Mary wyprowadzili Aarona z pokoju, w pomieszczeniu zostali jeszcze siostry Todd i Joe. Jego twarz była w opłakanym stanie: miał złamany nos i rozciętą wargę.
- Zajmij się swoim chłopakiem, ja pójdę do Aarona. – Mandy zwróciła się do Rose, która stała sparaliżowana takim gwałtownym obrotem sprawy. Przed chwilą Aaron Ramsey stanął w jej obronie. Ocknęła się z marazmu dopiero, kiedy drzwi głośno trzasnęły. Teraz została sama z Joe. Spojrzała na bruneta. Wycierał chusteczką zakrwawioną twarz.
     - Przykro mi – powiedziała cicho. Joe zaśmiał się, ale nie było w tym ani nuty serdeczności.
     - Nie prawda, Rose. – Zaprzeczył, krzywiąc się z bólu. – Od bardzo dawna zachowujesz się dziwnie i chciałem z tobą porozmawiać, ale ty ciągle uciekasz. – Spojrzał na nią z żalem.
     - Wiem. – Szepnęła.
     - Może ja zacznę – zaproponował. – Powiem krótko, a ty mniej chociaż trochę cywilnej odwagi, aby nie zaprzeczać. – Powiedział ostro. – Nic do mnie nie czujesz. Kochasz Aarona. Kochałaś go wtedy, kiedy się poznaliśmy i kochasz go teraz. – Rose otworzyła szeroko oczy. – Nie jestem głupi, Rose. Widzę i rozumiem. Umiem dodać dwa do dwóch.
     - Joe – zaczęła, ale przerwał jej gestem ręki.
     - Kocham cię. Zależy mi na tobie, ale wiem, że nie ma sensu ciągnąć naszego związku.
     - Przepraszam.
     - Za co? – Zapytał szczerze zdziwiony. – Przepraszasz mnie za serce, na które nie masz wpływu?
     - Inaczej powinnam to rozegrać.
     - Ale stało się też inaczej i nie zmienimy już przeszłości. Ważne jest to, że Aaron nie jest tobie obojętny.

~*~*~*~

     - Możesz mi wytłumaczyć swoje skandaliczne zachowanie, do jasnej cholery?! – Wykrzyknęła, Mandy. Już dawno nie była tak wściekła, jak dzisiejszego wieczoru. Ręce miała mocno zaciśnięte w pięści, twarz miała purpurową, a oczy, gdyby tylko mogły ciskałyby piorunami.
     - Broniłem twoją siostrę! – Warknął. Również był zdenerwowany.
     - Broniłeś moją siostrę? Dlaczego? Potrzebowała takiej pilnej ochrony?
     - Tak, potrzebowała! Nie widziałaś w jakim nastroju był Joe!
     - Ale to ich sprawy, które nie powinny cię dotyczyć.
     - Być może, ale Rose jest moją przyjaciółką i wybacz najmocniej, że chcę ją chronić.
     - A ja jestem twoją dziewczyną. Poza tym, dlaczego nie oglądałeś mojego występu?
     - Bo nie miałem na to ochoty – wycedził. Odwrócił się napięcie i skierował się do drzwi.
     - Co ty robisz? – Pisnęła i pobiegła za chłopakiem.
     - Właśnie wracam do domu – syknął.
     - Czekaj! – Zawołała i kiedy udało jej się zrównać z chłopakiem, złapała go za ramię, jednak wyszarpnął się z jej uścisku.
     - Nie dotykaj mnie – wycedził.
     - Co to ma znaczyć? – Spytała. Aaron zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się w kierunku zdezorientowanej piosenkarki. – Co wyrabiasz?
     - To co powinienem kilkanaście miesięcy temu, ale nie miałem wystarczająco odwagi.
     - Wyrażaj się jaśniej, Aaron. Tak piłka poprzewracała ci w głowie.
     - Może piłka poprzewracała mi w głowie, ale nie stałem się zimną suką. – Wycedził przez zaciśnięte zęby. – Żegnam – dodał i ruszył w kierunku wyjścia.
     - Zrywasz ze mną?! – Krzyknęła.
     - Świetnie, że kojarzysz fakty, Mandy! – Odkrzyknął i znikł za drzwiami.
     Oczy ciemnowłosej zaszkliły się. Otarła pośpiesznie spływające po policzku łzy i wzięła kilka uspokajających wdechów. Idąc do pokoju, mijała ludzi z obsługi, którzy gratulowali jej wspaniałego koncertu. Uśmiechała się sztucznie, dziękując wspaniałomyślnie za miłe słowa, jednak gdy pojawiła się w swojej garderobie, ściągnęła z siebie maskę uprzejmości.
     W środku zastała Mary i Rose, pakujące wszystkie jej rzeczy.
     - Wyjdź stąd, Moore – zwróciła się do pracownicy. Blondynka zmarszczyła brwi.
     - Muszę spakować wszystkie twoje rzeczy. – Odarła grzecznie.
     - Nie każ mi powtarzać dwa razy polecenia, bo wylecisz na zbity pysk – wycedziła. Mary zamrugała zaskoczona, ale szybko się zreflektowała.
     - Naprawdę? – Spytała. – W takim razie rzucam tą robotę. Mam w dupie ciebie i twoje pieniądze – warknęła, rzucając na ziemię jej drogą, szmaragdową sukienkę. Zabrała swoją torbę, po czym wyszła trzaskając drzwiami.
     - Co ty zrobiłaś? – Zapytała, Rose.
     - Tak bardzo martwisz się o swoją przyjaciółkę? – Spytała, Mandy. – To leć za nią. Ciebie też mogę zwolnić.
     - Nie pracuję dla ciebie, Mandy – odparła spokojnie.
     - Wiesz, co się stało? – Zapytała, ignorując wcześniejsze słowa siostry. – Aaron ze mną zerwał. – Odpowiedziała i schowała twarz w dłoniach.
     - Och, przykro mi – powiedziała zaskoczona.
     - Przykro ci? – Prychnęła. – Nie udawaj, Rosemarie. Doskonale wiem, że cieszysz się.
     - To nie prawda. Jesteś niesprawiedliwa.
     - Spójrzmy prawdzie w oczy – skrzyżowała ramiona na piersi. – Ty nigdy nie przestałaś kochać Aarona i od zawsze zazdrościłaś mi wszystkiego. Zazdrościłaś mi talentu, urody, fanów, a przede wszystkim zazdrościłaś mi Aarona, bo nigdy nie spojrzał na ciebie jak na kobietę, ale jak na dziecko, które trzeba bez przerwy pilnować, żeby niczego nie popsuło. Nie jesteś wystarczająco dobra dla niego.
     - Dosyć – przerwała ostro. – Nie mam zamiaru tego słuchać. – Mruknęła. Złapała za torebkę i wyminęła starszą siostrę.
     - Gdzie ty idziesz? – Zapytała, Mandy, ale nie doczekała się odpowiedzi. Usłyszała tylko odgłos zamykanych drzwi. Została sama.
     Podeszła do kanapy i usiadła. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach. Wszyscy i wszystko zwróciło się przeciwko niej. Nie mogła liczyć na nikogo bliskiego. Zostawił ją chłopak. Odeszła od niej asystentka. Nawet Rose wyszła.
     Nie potrafiła cieszyć się z dzisiejszego sukcesu.
     - Szefowo, o której jutro mamy wpaść do studia? – Zapytał, Kevin Bergson – basista zespołu - wchodząc do garderoby.
     - W ogóle – odpowiedziała cicho.
     - O której? – Powtórzył.
     - Nigdy! Zwalniam was! Jesteście do bani! – Wydarła się.
     - No dobra – powiedział powoli, drapiąc się po brodzie. – Miło było, nara! – I on wyszedł. Została sama



________________________
* The Veronicas - Speechless
________________________

Witajcie!

I oto kolejny rozdział. Następny pojawi się w następną sobotę.

Życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT i dużo prezentów pod choinką XD.

Pozdrawiam!!!

wtorek, 26 marca 2013

1. Dzisiaj ostatnie próby, jutro wielkie show...

NARESZCIE W DOMU

Dzisiaj ostatnie próby, jutro wielkie show...

   Wielka gwiazda światowego formatu, Mandy Todd, po raz ostatni wystąpi już jutro wieczorem na stadionie Wembley w ramach swojej niezależnej światowej trasy koncertowej „Around The World”. Przypomnijmy, że bilety na koncert dwudziestodwulatki zostały wyprzedane w rekordowym tempie, bo w trzydzieści pięć godzin.
     Mandy cztery miesiące temu wyruszyła w światowe tourne. Odwiedziła między innymi USA, Kanadę, Brazylię, Argentynę, Meksyk, Australię, Nową Zelandię i właśnie tym bardziej czujemy się zaszczyceni, że to w Londynie zakończy wspomnianą wcześniej przez nas trasę.
     Dzisiaj trwają ostatnie próby przed wielkim widowiskiem, jakim niewątpliwie jutrzejsze show będzie. Wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi, jak sprawdzi się nowy zespół Mandy, bo jak wspomnieliśmy tydzień temu - Gwiazda zwolniła zespół, z którym współpracowała kilka miesięcy, dlatego nasza redakcja nie może doczekać się debiutu nowego i jak zapowiada sama zainteresowana – młodszego zespołu.
     Mamy nadzieję, że pozytywnie nas zaskoczą i popracują trochę dłużej niż poprzednia kapela. Dlaczego Gwiazda zwolniła zespół – nie mamy pojęcia, jednak każdy wie, że Mandy Todd słynie z ciężkiej współpracy.
     - Po zakończeniu trasy koncertowej, wchodzę do studia i rozpoczynam pracę nad kolejną płytą. – Zapowiedziała, Mandy na niedawnej konferencji prasowej. Zatem liczymy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i mamy nadzieje, że już nie długo będziemy mogli kupić płytę.
 




          - Stop! – Wykrzyknęła czarnowłosa, stojąca po środku sceny. Muzyka natychmiast ucichła. – Zaraz ktoś dostane po pałach! – Nie przestała krzyczeć. – Adam, ile razy mam ci powtarzać, że nie dam rady zaśpiewać tak wysoko!
     - Przepraszam – bąknął i spuścił głowę.
     - Zacznijmy raz jeszcze. Tylko tym razem dobrze, wszystko jasne? – Zwróciła się do niewysokiego chłopaka. Kiwną głową w geście zrozumienia i znowu w ogromnej sali koncertowej rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki.
     Siedząca w pierwszym rzędzie niewysoka dziewczyna, o pięknych, długich, czarnych włosach i ślicznych, brązowych oczach, z kwaśną miną obserwowała próbę swojej starszej o dwa lata siostry.
     - Chociaż udawaj, że cieszysz się, siedząc tutaj – zaśmiała się, Mary. Czarnowłosa wywróciła teatralnie oczami i rozejrzała się po sali koncertowej, szukając wzrokiem swojego chłopaka. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej wzrok nie zarejestrował niczego, co by wskazywało na to, że przyszedł. – Nie ma tutaj Josepha. – Powiedziała, blondynka.
     - Nie o to mi chodzi – powiedziała pośpiesznie, Rose.
     - Tak, na pewno – odparła z przekąsem, Mary. – Jego też – dodała, spoglądając na ciemnowłosą znacząco. – Mandy, jak zwykle nie w humorze – westchnęła ciężko, kiedy po raz setny dzisiejszego dnia siostra jej przyjaciółki przerwała próbę.
     Rose wzruszyła tylko obojętnie ramionami, czekając w spokoju, aż siostra ją zawoła. Jednak tak się nie stało. Mandy zeskoczyła ze sceny i podeszła do dziewcząt, siedzących w pierwszym rzędzie. Twarz długowłosej wyrażała złość. Kiedy znalazła się przy swojej siostrze zdobyła się na sztuczny uśmiech.
     - Są beznadziejni – warknęła, Mandy.
     - Raczej ty – powiedziała cicho, Mary. Rose dyskretnie kopnęła w kostkę swoją przyjaciółkę i odchrząknęła znacząco.
     - Nie są tacy źli – odparła niepewnie. Jej starsza siostra zgromiła ją wzrokiem.
     - Nie wiesz, co mówisz. – Warknęła. – Są niedoświadczeni, nie mają obycia ze sceną i nie potrafią się zgrać. Jeżeli dadzą ciała na jutrzejszym koncercie, zwolnię ich.
     - Tak, masz rację – mruknęła, Rose. Mary zamrugała kilka razy zdziwiona postawą koleżanki. Posłała krzywe spojrzenie młodszej z sióstr i zwróciła się do Mandy:
     - Nie musiałaś zwalniać ostatniego zespołu.
     - Nikt nie prosił cię o zdanie, Moore – warknęła. – Nie płacę ci za gadanie. Zdaj się na coś i przynieś mi wodę mineralną. – Powiedziała ostro, obrzucając pełnym jadu spojrzeniem swoją pracownicę. Dziewczyna oddaliła się szybko, nie chcąc wszczynać niepotrzebnej kłótni.
     - Jutro mam zakończenie trasy koncertowej. Ten koncert musi być idealny.
     - Na pewno taki będzie, tylko musisz popracować bardziej...
     - Nie mów mi nad czym mam popracować. – Przerwała ostro swojej siostrze. – Doskonale wiem, co mam robić. A po za tym, co ty wiesz o śpiewaniu?
     - Masz rację, Mandy. Nie mam zielonego pojęcia o śpiewaniu – odparła cicho.
     - Dobra, chłopaki! – Krzyknęła w kierunku sceny. – Odpoczęliście? – Zapytała. Jak na komendę wszyscy pokiwali głowami. – Gdzie moja woda, do cholery? – Wydarła się.
     - Proszę – powiedziała pośpiesznie, Mary, pojawiając się przy siostrach.
     - Dziękuję – posłała blondynce sztuczny uśmiech i wróciła na scenę.
     - Katastrofa – skwitowała, Mary, kiedy po raz kolejny rozpoczęła się próba. Rose wzruszyła ramionami i skierowała się w kierunku wyjścia. Musiała się przewietrzyć, poza tym, od głośnej muzyki rozbolała ją głowa.
     - Hej, Rose! – Zawołała, Mandy ze sceny. – Nie zapomnij zaprosić Joego na dzisiejszą kolację do nas!
     - Szlag – powiedziała do siebie.
     Całkowicie zapomniała o dzisiejszej kolacji w ich nowym domu. Kilka miesięcy temu jej rodzice kupili ogromną willę na obrzeżach Londynu, a dzisiaj miało odbyć się przyjęcie.
     - Jasne! – Odkrzyknęła i wyszła z hali.
     Wychodząc na dwór powitała ją deszczowa i wietrzna pogoda. W końcu jest połowa września. Opatuliła się szczelniej płaszczem. Rozejrzała się dookoła. Dostrzegła, że chłopak Mandy zaparkował przy bramie wjazdowej. Jak najszybciej wycofała się do tyłu, aby jej nie zauważył. Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z Nim.

~*~*~*~

     Od kilku minut przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Dzisiejszego wieczoru zapragnęła wyglądać olśniewająco i tak właśnie było.
     Krótka sukienka w kolorze mięty podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Czarne, długie włosy, które dzisiejszego wieczoru zakręciła, opadały na jej smukłe ramiona. Makijaż miała delikatny, idealnie dopasowany do jej ciemniejszej karnacji. Pierwszy raz od jakiegoś czasu poczuła się dobrze we własnej skórze.  
     Uśmiechnęła się do swojego odbicia i poprawiła jeszcze szybko swoje włosy. Wychodząc z pokoju nałożyła ciemne szpilki i zamknęła za sobą drzwi. Wolnym krokiem zmierzała w stronę schodów.  
     Usłyszawszy donośną rozmowę jej rodziców, Mandy, Joe oraz chłopaka swojej siostry, jej serce niebezpiecznie przyspieszyło swoją pracę. Zrobiło jej się duszno. Zapragnęła wrócić do swojego pokoju i kiedy indziej zmierzyć się z rzeczywistością. Nie miała najmniejszej ochoty oglądać Mandy i Aarona. Nie wiedziała, ile jeszcze jej serce zniesie.
     W końcu tyle przeszła. Zrezygnowała ze swojego szczęścia, na rzecz swojej starszej siostry. Dlaczego? Sama nie wiedziała, jednakże była pewna, że jest już za późno, aby cokolwiek zmienić.
     Mandy, jej starsza siostra, jedna z najpopularniejszych gwiazd młodego pokolenia, miała wszystko. Sławę, pieniądze, oddanych fanów, ale przede wszystkim miała Jego.
     Kochała Mandy i zrobiłaby dla niej wszystko. Właściwie robi dla nie wszystko. Tak, jak większość jej rodziny i znajomych jest na każde jej zawołanie. Ostatnio coraz częściej wyjeżdża z nią w trasy, często przy tym zaniedbując swoje obowiązki. Jednak nigdy nie powiedziała wprost o swoich uczuciach, gdyż wie, że jej siostra nie ma łatwo, a nie chce jeszcze bardziej utrudniać jej życia.
     Wzięła kilka uspokajających wdechów, wyprostowała się i ruszyła pewniejszym krokiem w stronę schodów. Próbując zachować stoicki spokój i nie spoglądając w Jego stronę, zeszła na dół. Od razu podszedł do niej jej chłopak, Joseph. Porwał Rose w ramiona i okręcił ją wokół własnej osi. Kiedy oderwała się od Joe, przyjrzała mu się. Nie widzieli się kilka tygodni, ale nawet jej to nie przeszkadzało.
     - Pięknie wyglądasz – powiedział, obdarowując promiennym uśmiechem swoją partnerkę.
     - Ty też całkiem nieźle. – Odparła.
     Joseph jest bardzo przystojnym chłopakiem. Wysoki, świetnie zbudowany, brunet, o pięknym uśmiechu, który niestety nigdy nie zawrócił jej w głowie i o to właśnie miała do siebie żal. Doskonale wiedziała, co Joe do niej czuje, jednak ona nigdy nie odwzajemniła tego samego. Nawet teraz z całej siły starała się ukryć, jak bardzo chciałaby znaleźć się w zupełnie innym miejscu na ziemi. Jest cudownym chłopakiem, docenia, to w jaki sposób się o nią troszczy, ale prócz szczerej przyjaźni nie potrafi darzyć go żadnym głębszym uczuciem.
     Joseph złapał ją w talii i skierowali się w kierunku jadalni, po drodze witając się z kilkoma znajomymi. Zdawała sobie sprawę, że większość tych ludzi nie przyszło, aby oglądać dom, ale dlatego, żeby zobaczyć Mandy, jednak przyzwyczaiła się, że to jej siostra jest zawsze w centrum uwagi.
     Weszli do jadalni, zajęli miejsce na szarym końcu bardzo długiego, na około trzydziestu osób stołu. Już kilka gości siedziało przy stole i żywo dyskutowało. Rose przywitała się grzecznie i usiadła na krześle, które wcześnie Joe dla niej odsunął.
     - Tęskniłem za tobą – szepną, łapiąc ją za rękę. Wymusiła uśmiech. Nic więcej nie potrafiła z siebie wykrzesać. Z nerwów rozbolał ją brzuch i marzyła, aby to przeklęte przyjęcie w końcu dobiegło końca.
     - Witam wszystkich – do jadalni weszła Mandy, obdarowując wszystkich swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Za nią stanął jej chłopak, trzymając swoją rękę na jej talii. Serce Rose nieprzyjemnie zakuło, odwróciła swoją głowę w kierunku swojego partnera. Próbowała skupić się tylko na nim i nie patrzeć w kierunku nowoprzybyłej pary. Odetchnęła z ulgą, kiedy usiedli na początku stołu.
     Kiedy w końcu skończyła jeść, jak najszybciej chciała wyjść z jadalni.
     - Idę się przewietrzyć – zakomunikowała, Rose.
     - Iść z tobą? – Zapytał, brunet, przyglądając się dziewczynie z troską.
     - Nie trzeba – odpowiedziała szybko i skierowała się do wyjścia, czując na sobie spojrzenie Joe.
     Wyszła na taras. Wiatr rozwiał jej długie, kręcone włosy. Wzięła głęboki wdech. Chociaż przez chwilę nie musiała udawać. Usłyszała odgłos otwieranych drzwi i poczuła, że ktoś za nią staje. Doskonal wiedziała, kto to. Poczuła piękny zapach Jego perfum.
     - Hej – powiedział cicho, Aaron. Jej serce zabiło mocniej. Biło mocnej za każdym razem, kiedy znajdował się w jej pobliżu. Nienawidziła, tego w jaki sposób na nią działał. Wystarczyło jedno jego słowo, aby poczuła się tysiąc metrów nad ziemią.
     - Hej – odparła i opatuliła się ramionami. Na dworze było zimno, a ona była ubrana w cieniutką sukienkę na ramiączkach.
     - Masz – powiedział, blondyn, ściągając z siebie marynarkę i nakładając ją na ramiona Rose. Dziewczyna zadrżała od jego dotyku.
     - Dzięki – mruknęła nieśmiało. Znali się już kilka lat, ale zawsze w jego towarzystwie czuła się spięta.
     - Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
     - Nic ciekawego. – Odpowiedziała.
     - Czyżby? Słyszałem, że dostałaś się na dziennikarstwo. Moje gratulację – uśmiechnął się delikatnie. Pierwszy raz od kilku dni szczerze odwzajemniła uśmiech.
     - Dziękuję. Widziałam ostatni wasz mecz. Byliście super.
     Rozmawiali jeszcze bardzo długo. Od kiedy się poznali zawsze mieli mnóstwo tematów do rozmowy. Czasem też po prostu milczeli, kiedy tego potrzebowali. Dogadywali się bardzo dobrze. Byli wspaniałymi przyjaciółmi, jednak ich więź została zerwana bezpowrotnie.
     - Tutaj jesteś – powiedziała, Mandy, wychodząc na taras. Po twarzy chłopaka przemknął cień niezadowolenia. – Wszędzie cię szukałam. Co robicie? – Spytała, spoglądając nerwowo na młodszą siostrę.
     - Rozmawialiśmy, Mandy – odpowiedział, Ramsey.
     - O czym? – Zmrużyła delikatnie oczy.
     - To nasza słodka tajemnica – odpowiedział, puszczając do Rose oczko. Dziewczyna zarumieniła się.
     - No tak – zaśmiała się, Mandy. – Wy i wasze tajemnice. Pewnie znowu gadaliście o piłce. Nigdy nie zrozumiem waszej fascynacji tym sportem. – Mruknęła. Walijczyk skrzywił się nieznacznie.
     - Zostawię was samych – powiedziała pośpiesznie, Rose. Ruszyła w stronę drzwi, ale przystanęła.
     - Dziękuję za marynarkę – zwróciła się do chłopaka i oddała mu jego własność.
     Kiedy znalazła się w salonie, rozejrzała się po wnętrzu, szukając Joe. Kiedy nie udało jej się go znaleźć, poszła do swojego pokoju. Chciała położyć się do ciepłego łóżka i przespać co najmniej kilka dni. W końcu od dwóch miesięcy była w trasie ze swoją siostrą i musiała odpocząć - przede wszystkim psychicznie.
     Westchnęła z ulgą, wchodząc do swojej oazy. Zamknęła drzwi na klucz i poszła do łazienki, wziąć długą, odprężającą kąpiel.
     Nie wiedziała, ile leżała w wannie. Postanowiła jednak wyjść i wytrzeć się, ponieważ woda zrobiła się już chłodna. Dokładnie wytarła swoje ciało, ubrała piżamę, a następnie szlafrok. Wysuszyła swoje długie włosy, a potem poszła do łóżka.
     Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć. Nie potrafiła. Myślami ciągle krążyła wokół Aarona. Tak bardzo go kochała, ale wiedziała, że nigdy z nim nie będzie. Musiała się zadowolić tym co ma. Bo w końcu chyba nie jest tak źle? Ma przy sobie kochającego chłopaka, oddaną przyjaciółkę, niewdzięczną siostrę. Czego więcej chcieć od losu?
Podskoczyła na łóżku, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Zerknęła na zegarek. Było już dawno po godzinie dwudziestej trzeciej. Z miną cierpiętnicy poszła otworzyć. Przed sobą ujrzała niezadowoloną siostrę.
     - Wiesz, która jest godzina? – Zapytała, przecierając prawą ręką oczy.
     - Musimy porozmawiać – odparła ostro, wchodząc do środka. Rose westchnęła ciężko, zamykając drzwi.
     - Co się stało? – Zapytała, siadając na kanapie.
     - Ty mi powiedz, Rose – powiedziała, kładąc ręce na biodrach.
     - Pojęcia nie mam – odpowiedziała powoli, analizując cały wieczór. Zastanawiała się, co mogła zrobić źle. Przecież tylko rozmawiała z Aaronem. To nic złego.
     - No dobrze, Rose. – Westchnęła. – Joe wszędzie cię szukał. – Zaczęła, uważnie przyglądając się reakcji swojej młodszej siostry. – Martwi się o ciebie. Oddaliłaś się od niego.
     - A skąd ty to możesz wiedzieć? Hm?
     - Powiedział mi – odpowiedziała. – Poza tym, widać gołym okiem, że unikasz kontaktów ze swoim chłopakiem.
     - To nie prawda – zaprzeczyła szybko.
     - Kogo ty chcesz oszukać? – Uśmiechnęła się lekko.
     - Nikogo – bąknęła. Mandy podeszła do kanapy i usiadła obok siostry.
     - Pamiętasz co mi obiecałaś dwa lata temu? – Zapytała.
     - Tak – odpowiedziała słabo.
     - Cieszy mnie to. Jednak staraj się bardziej. – Powiedziała i wstała z kanapy. Poszła do drzwi. – Postaraj się bardziej. – Powtórzyła i wyszła, zostawiając swoją młodszą siostrę w jeszcze gorszym humorze, o ile było to możliwe.
     Dwa lata temu na osiemnastych urodzinach Mandy, Rose pod wpływem sporej ilości wypitego alkoholu, wyznała siostrze, że kocha Aarona. Mandy nie była zła, wręcz przeciwnie – ucieszyła się, że Rose jest z nią szczera. Potem nie wracały do pamiętnej rozmowy z urodzin. Rose obiecała wówczas, że będzie z dala trzymać się od Ramseya. Jakiś czas później na jej drodze pojawił się Joe. Znała go już wcześniej. Grał z jej siostrą w serialu i poznała go na planie. Nie sądziła jednak, że taki chłopak, jak on zainteresuje się nią. Domyśliła się, że była to interwencja jej starszej siostry, która obawiała się o swoje relacje z Aaronem. Chciała zająć głowę Rose innym chłopakiem i oderwać od Ramseya, jednak nie miała pojęcia, że przez cały ten czas Rose tylko udawała. Nawet pewnego dnia zapytana przez Mandy czy czuje jeszcze coś do Aarona, Rosemarie odpowiedziała przecząco.
     Czarnowłosa podeszła do komody i wyciągnęła książkę, a z niej malutkie zdjęcie. Była na nim z Aaronem. Miała wtedy czternaście lat. Już wtedy go kochała. Kochała całym sercem i nie zmieniło się to nawet w najmniejszym stopniu. Nadal go kocha i jest pewna, że to uczucie nie przeminie. Umrze z nim, pogrążona w smutku, że nie spełniło jej się marzenie o wielkiej, romantycznej miłości.


niedziela, 24 marca 2013

Prolog

Londyn, 20 kwiecień 2014


                        Droga Rosemarie,

     Pewnie dowiedziałaś się już od Joe całej prawdy.
     Co mną kierowało, by zrobić Ci takie świństwo? Nie mogłam patrzeć na Twoje szczęście. Widząc Was razem, wezbrała się we mnie żądza zemsty. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego właśnie Ciebie wybrał. Nie mogłam zrozumieć, co takiego w Tobie jest, że to z Tobą chciał związać swoją przyszłość.
     Nie martw się – już nie będę stała Wam na drodze. Odejdę z Waszego życia, byście w spokoju budowali wspólną przyszłość. Nie jest łatwo, ale gdy się kogoś kocha, trzeba znaleźć w sobie dużo woli, by odpuścić i zrobić wszystko, aby druga osoba była szczęśliwa, niezależnie od tego czy odpowiada nam taki stan rzeczy.
     Zraniłam wielu ludzi. Popełniłam wiele błędów i wypowiedziałam wiele słów, których teraz żałuję...
     Mam nadzieję, że wybaczysz mi kiedyś. Mam nadzieję, że któregoś dnia, będę mogła spojrzeć Ci prosto w oczy i powiedzieć, co zrobiłam. Bo ode mnie powinnaś się tego dowiedzieć, a nie od Joe.
     Teraz już wszystko wiesz i pewnie mnie nienawidzisz. To zrozumiałe i nie mam Ci za złe, że nie chcesz ze mną porozmawiać.
     Może pewnego dnia wstaniesz i nie będziesz czuć do mnie odrazy? A może już zawsze będę dla Ciebie zwykłym śmieciem?
     Zasługujesz na Niego bardziej niż ja. Tylko z Tobą będzie szczęśliwy...
 

Mandy



     - Panno Todd, pozostały trzy minuty do wyjścia na scenę. – Nagle do garderoby wpadł mężczyzna z obsługi ze słuchawkami na uszach. Ciemnowłosa kiwnęła głową na znak, że dotarło to do niej. Wzięła głęboki wdech i raz jeszcze spojrzała na list, który przed chwilą napisała.
     Wiedziała, że musi odejść. Wiedziała, że ten jeden jedyny raz musi odpuścić. Mimo, że serce krzyczało głośne: NIE, rozum podpowiadał, że czas zejść ze sceny i na poważne przeanalizować całe swoje życie.
     Wstała z krzesła i podążyła za starszym mężczyzną. Idąc w kierunku sceny i mijając ludzi - którzy życzyli jej udanego wstępu - miała mętlik w głowie.
     - Przed wami, piękna, utalentowana i oczekiwana przez wszystkich: Mandy Todd! – Zapowiedziała prezentera. Na sali koncertowej rozbrzmiał głośny aplauz.
     Pewnym krokiem weszła na scenę, przywołując na twarz promienny uśmiech.
     - Witajcie, kochani! – Powiedziała do mikrofonu, a wrzask na sali podniósł się o kila decybeli. Nie ważne, co by powiedziała, ludzie i tak ją kochali. – Chciałabym zaśpiewać moją najnowszą piosenkę. Jest dla mnie wyjątkowo ważna, gdyż napisałam ją osobiście kilka dni temu. Myślałam wówczas, że całe moje życie legło w gruzach. Na szczęście to, co z pozoru wydaje się brzydkie i nijakie, nie jest wcale taką zgrozą. Przez ostanie kilka dni zrozumiałam wiele rzeczy. Zrozumiałam wiele niepokojących rzeczy... – Urwała, biorąc głęboki wdech. – Mam nadzieję, że nowa piosenka spodoba wam się. Zatem zaczynajmy! – Wykrzyknęła i dała dyskretnie znać zespołowi, by zaczęli grać.


!!!muzyka!!!

*Oh no
Don't go changing
That's what you told me from the start
Thought you where something different
That's when it all just fell apart
Like you're so perfect
And I can't measure up
Well I'm not perfect
Just all messed up

I was losing myself to somebody else
But now I see
I don't wanna pretend
So this is the end of you and me
Cause the girl that you want
She was tearing us apart
Cause she's everything
Everything I'm not

It's not like I need somebody
Telling me where I should go at night
Don't worry you'll find somebody
Someone to tell how to live their life
Cause your so perfect
And no one measures up
Yeah all by yourself
You're all messed up

I was losing myself to somebody else
But now I see
I don't wanna pretend
So this is the end of you and me
Cause the girl that you want
She was tearing us apart
Cause she's everything
Everything I'm not

Now wait a minute
Because of you
I never knew all the things that I had
Hey don't u get it
I'm not going anywhere with you tonight
Cause this is my life

I was losing myself to somebody else
But now I see
I don't wanna pretend
So this is the end of you and me
Cause the girl that you want
She was tearing us apart
Cause she's was everything
Everything I'm not

But now I see
I don't wanna pretend
So this is the end of you and me
Cause the girl that you want
she was tearing us apart
Cause she's everything
Everything I'm not



_______________________________________
 * The Veronicas - Everything I'm Not
_______________________________________ 

Witajcie!

Oto prolog. Mam nadzieję, że spodobał Wam się. Pierwszy rozdział pojawi się w okolicach piątku, może wcześniej. 

Liczę na komentarze. :)

Pozdrawiam!!!