NARESZCIE W DOMU
Dzisiaj ostatnie próby, jutro wielkie show...
Wielka gwiazda światowego formatu, Mandy Todd, po raz ostatni wystąpi już jutro wieczorem na stadionie Wembley w ramach swojej niezależnej światowej trasy koncertowej „Around The World”. Przypomnijmy, że bilety na koncert dwudziestodwulatki zostały wyprzedane w rekordowym tempie, bo w trzydzieści pięć godzin.
Mandy cztery miesiące temu wyruszyła w światowe tourne. Odwiedziła między innymi USA, Kanadę, Brazylię, Argentynę, Meksyk, Australię, Nową Zelandię i właśnie tym bardziej czujemy się zaszczyceni, że to w Londynie zakończy wspomnianą wcześniej przez nas trasę.
Dzisiaj trwają ostatnie próby przed wielkim widowiskiem, jakim niewątpliwie jutrzejsze show będzie. Wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi, jak sprawdzi się nowy zespół Mandy, bo jak wspomnieliśmy tydzień temu - Gwiazda zwolniła zespół, z którym współpracowała kilka miesięcy, dlatego nasza redakcja nie może doczekać się debiutu nowego i jak zapowiada sama zainteresowana – młodszego zespołu.
Mamy nadzieję, że pozytywnie nas zaskoczą i popracują trochę dłużej niż poprzednia kapela. Dlaczego Gwiazda zwolniła zespół – nie mamy pojęcia, jednak każdy wie, że Mandy Todd słynie z ciężkiej współpracy.
- Po zakończeniu trasy koncertowej, wchodzę do studia i rozpoczynam pracę nad kolejną płytą. – Zapowiedziała, Mandy na niedawnej konferencji prasowej. Zatem liczymy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i mamy nadzieje, że już nie długo będziemy mogli kupić płytę.
Mandy cztery miesiące temu wyruszyła w światowe tourne. Odwiedziła między innymi USA, Kanadę, Brazylię, Argentynę, Meksyk, Australię, Nową Zelandię i właśnie tym bardziej czujemy się zaszczyceni, że to w Londynie zakończy wspomnianą wcześniej przez nas trasę.
Dzisiaj trwają ostatnie próby przed wielkim widowiskiem, jakim niewątpliwie jutrzejsze show będzie. Wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi, jak sprawdzi się nowy zespół Mandy, bo jak wspomnieliśmy tydzień temu - Gwiazda zwolniła zespół, z którym współpracowała kilka miesięcy, dlatego nasza redakcja nie może doczekać się debiutu nowego i jak zapowiada sama zainteresowana – młodszego zespołu.
Mamy nadzieję, że pozytywnie nas zaskoczą i popracują trochę dłużej niż poprzednia kapela. Dlaczego Gwiazda zwolniła zespół – nie mamy pojęcia, jednak każdy wie, że Mandy Todd słynie z ciężkiej współpracy.
- Po zakończeniu trasy koncertowej, wchodzę do studia i rozpoczynam pracę nad kolejną płytą. – Zapowiedziała, Mandy na niedawnej konferencji prasowej. Zatem liczymy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i mamy nadzieje, że już nie długo będziemy mogli kupić płytę.
- Stop! – Wykrzyknęła czarnowłosa, stojąca po środku sceny. Muzyka natychmiast ucichła. – Zaraz ktoś dostane po pałach! – Nie przestała krzyczeć. – Adam, ile razy mam ci powtarzać, że nie dam rady zaśpiewać tak wysoko!
- Przepraszam – bąknął i spuścił głowę.
- Zacznijmy raz jeszcze. Tylko tym razem dobrze, wszystko jasne? – Zwróciła się do niewysokiego chłopaka. Kiwną głową w geście zrozumienia i znowu w ogromnej sali koncertowej rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki.
Siedząca w pierwszym rzędzie niewysoka dziewczyna, o pięknych, długich, czarnych włosach i ślicznych, brązowych oczach, z kwaśną miną obserwowała próbę swojej starszej o dwa lata siostry.
- Chociaż udawaj, że cieszysz się, siedząc tutaj – zaśmiała się, Mary. Czarnowłosa wywróciła teatralnie oczami i rozejrzała się po sali koncertowej, szukając wzrokiem swojego chłopaka. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej wzrok nie zarejestrował niczego, co by wskazywało na to, że przyszedł. – Nie ma tutaj Josepha. – Powiedziała, blondynka.
- Nie o to mi chodzi – powiedziała pośpiesznie, Rose.
- Tak, na pewno – odparła z przekąsem, Mary. – Jego też – dodała, spoglądając na ciemnowłosą znacząco. – Mandy, jak zwykle nie w humorze – westchnęła ciężko, kiedy po raz setny dzisiejszego dnia siostra jej przyjaciółki przerwała próbę.
Rose wzruszyła tylko obojętnie ramionami, czekając w spokoju, aż siostra ją zawoła. Jednak tak się nie stało. Mandy zeskoczyła ze sceny i podeszła do dziewcząt, siedzących w pierwszym rzędzie. Twarz długowłosej wyrażała złość. Kiedy znalazła się przy swojej siostrze zdobyła się na sztuczny uśmiech.
- Są beznadziejni – warknęła, Mandy.
- Raczej ty – powiedziała cicho, Mary. Rose dyskretnie kopnęła w kostkę swoją przyjaciółkę i odchrząknęła znacząco.
- Nie są tacy źli – odparła niepewnie. Jej starsza siostra zgromiła ją wzrokiem.
- Nie wiesz, co mówisz. – Warknęła. – Są niedoświadczeni, nie mają obycia ze sceną i nie potrafią się zgrać. Jeżeli dadzą ciała na jutrzejszym koncercie, zwolnię ich.
- Tak, masz rację – mruknęła, Rose. Mary zamrugała kilka razy zdziwiona postawą koleżanki. Posłała krzywe spojrzenie młodszej z sióstr i zwróciła się do Mandy:
- Nie musiałaś zwalniać ostatniego zespołu.
- Nikt nie prosił cię o zdanie, Moore – warknęła. – Nie płacę ci za gadanie. Zdaj się na coś i przynieś mi wodę mineralną. – Powiedziała ostro, obrzucając pełnym jadu spojrzeniem swoją pracownicę. Dziewczyna oddaliła się szybko, nie chcąc wszczynać niepotrzebnej kłótni.
- Jutro mam zakończenie trasy koncertowej. Ten koncert musi być idealny.
- Na pewno taki będzie, tylko musisz popracować bardziej...
- Nie mów mi nad czym mam popracować. – Przerwała ostro swojej siostrze. – Doskonale wiem, co mam robić. A po za tym, co ty wiesz o śpiewaniu?
- Masz rację, Mandy. Nie mam zielonego pojęcia o śpiewaniu – odparła cicho.
- Dobra, chłopaki! – Krzyknęła w kierunku sceny. – Odpoczęliście? – Zapytała. Jak na komendę wszyscy pokiwali głowami. – Gdzie moja woda, do cholery? – Wydarła się.
- Proszę – powiedziała pośpiesznie, Mary, pojawiając się przy siostrach.
- Dziękuję – posłała blondynce sztuczny uśmiech i wróciła na scenę.
- Katastrofa – skwitowała, Mary, kiedy po raz kolejny rozpoczęła się próba. Rose wzruszyła ramionami i skierowała się w kierunku wyjścia. Musiała się przewietrzyć, poza tym, od głośnej muzyki rozbolała ją głowa.
- Hej, Rose! – Zawołała, Mandy ze sceny. – Nie zapomnij zaprosić Joego na dzisiejszą kolację do nas!
- Szlag – powiedziała do siebie.
Całkowicie zapomniała o dzisiejszej kolacji w ich nowym domu. Kilka miesięcy temu jej rodzice kupili ogromną willę na obrzeżach Londynu, a dzisiaj miało odbyć się przyjęcie.
- Jasne! – Odkrzyknęła i wyszła z hali.
Wychodząc na dwór powitała ją deszczowa i wietrzna pogoda. W końcu jest połowa września. Opatuliła się szczelniej płaszczem. Rozejrzała się dookoła. Dostrzegła, że chłopak Mandy zaparkował przy bramie wjazdowej. Jak najszybciej wycofała się do tyłu, aby jej nie zauważył. Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z Nim.
Od kilku minut przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Dzisiejszego wieczoru zapragnęła wyglądać olśniewająco i tak właśnie było.
Krótka sukienka w kolorze mięty podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Czarne, długie włosy, które dzisiejszego wieczoru zakręciła, opadały na jej smukłe ramiona. Makijaż miała delikatny, idealnie dopasowany do jej ciemniejszej karnacji. Pierwszy raz od jakiegoś czasu poczuła się dobrze we własnej skórze.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia i poprawiła jeszcze szybko swoje włosy. Wychodząc z pokoju nałożyła ciemne szpilki i zamknęła za sobą drzwi. Wolnym krokiem zmierzała w stronę schodów.
Usłyszawszy donośną rozmowę jej rodziców, Mandy, Joe oraz chłopaka swojej siostry, jej serce niebezpiecznie przyspieszyło swoją pracę. Zrobiło jej się duszno. Zapragnęła wrócić do swojego pokoju i kiedy indziej zmierzyć się z rzeczywistością. Nie miała najmniejszej ochoty oglądać Mandy i Aarona. Nie wiedziała, ile jeszcze jej serce zniesie.
W końcu tyle przeszła. Zrezygnowała ze swojego szczęścia, na rzecz swojej starszej siostry. Dlaczego? Sama nie wiedziała, jednakże była pewna, że jest już za późno, aby cokolwiek zmienić.
Mandy, jej starsza siostra, jedna z najpopularniejszych gwiazd młodego pokolenia, miała wszystko. Sławę, pieniądze, oddanych fanów, ale przede wszystkim miała Jego.
Kochała Mandy i zrobiłaby dla niej wszystko. Właściwie robi dla nie wszystko. Tak, jak większość jej rodziny i znajomych jest na każde jej zawołanie. Ostatnio coraz częściej wyjeżdża z nią w trasy, często przy tym zaniedbując swoje obowiązki. Jednak nigdy nie powiedziała wprost o swoich uczuciach, gdyż wie, że jej siostra nie ma łatwo, a nie chce jeszcze bardziej utrudniać jej życia.
Wzięła kilka uspokajających wdechów, wyprostowała się i ruszyła pewniejszym krokiem w stronę schodów. Próbując zachować stoicki spokój i nie spoglądając w Jego stronę, zeszła na dół. Od razu podszedł do niej jej chłopak, Joseph. Porwał Rose w ramiona i okręcił ją wokół własnej osi. Kiedy oderwała się od Joe, przyjrzała mu się. Nie widzieli się kilka tygodni, ale nawet jej to nie przeszkadzało.
- Pięknie wyglądasz – powiedział, obdarowując promiennym uśmiechem swoją partnerkę.
- Ty też całkiem nieźle. – Odparła.
Joseph jest bardzo przystojnym chłopakiem. Wysoki, świetnie zbudowany, brunet, o pięknym uśmiechu, który niestety nigdy nie zawrócił jej w głowie i o to właśnie miała do siebie żal. Doskonale wiedziała, co Joe do niej czuje, jednak ona nigdy nie odwzajemniła tego samego. Nawet teraz z całej siły starała się ukryć, jak bardzo chciałaby znaleźć się w zupełnie innym miejscu na ziemi. Jest cudownym chłopakiem, docenia, to w jaki sposób się o nią troszczy, ale prócz szczerej przyjaźni nie potrafi darzyć go żadnym głębszym uczuciem.
Joseph złapał ją w talii i skierowali się w kierunku jadalni, po drodze witając się z kilkoma znajomymi. Zdawała sobie sprawę, że większość tych ludzi nie przyszło, aby oglądać dom, ale dlatego, żeby zobaczyć Mandy, jednak przyzwyczaiła się, że to jej siostra jest zawsze w centrum uwagi.
Weszli do jadalni, zajęli miejsce na szarym końcu bardzo długiego, na około trzydziestu osób stołu. Już kilka gości siedziało przy stole i żywo dyskutowało. Rose przywitała się grzecznie i usiadła na krześle, które wcześnie Joe dla niej odsunął.
- Tęskniłem za tobą – szepną, łapiąc ją za rękę. Wymusiła uśmiech. Nic więcej nie potrafiła z siebie wykrzesać. Z nerwów rozbolał ją brzuch i marzyła, aby to przeklęte przyjęcie w końcu dobiegło końca.
- Witam wszystkich – do jadalni weszła Mandy, obdarowując wszystkich swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Za nią stanął jej chłopak, trzymając swoją rękę na jej talii. Serce Rose nieprzyjemnie zakuło, odwróciła swoją głowę w kierunku swojego partnera. Próbowała skupić się tylko na nim i nie patrzeć w kierunku nowoprzybyłej pary. Odetchnęła z ulgą, kiedy usiedli na początku stołu.
Kiedy w końcu skończyła jeść, jak najszybciej chciała wyjść z jadalni.
- Idę się przewietrzyć – zakomunikowała, Rose.
- Iść z tobą? – Zapytał, brunet, przyglądając się dziewczynie z troską.
- Nie trzeba – odpowiedziała szybko i skierowała się do wyjścia, czując na sobie spojrzenie Joe.
Wyszła na taras. Wiatr rozwiał jej długie, kręcone włosy. Wzięła głęboki wdech. Chociaż przez chwilę nie musiała udawać. Usłyszała odgłos otwieranych drzwi i poczuła, że ktoś za nią staje. Doskonal wiedziała, kto to. Poczuła piękny zapach Jego perfum.
- Hej – powiedział cicho, Aaron. Jej serce zabiło mocniej. Biło mocnej za każdym razem, kiedy znajdował się w jej pobliżu. Nienawidziła, tego w jaki sposób na nią działał. Wystarczyło jedno jego słowo, aby poczuła się tysiąc metrów nad ziemią.
- Hej – odparła i opatuliła się ramionami. Na dworze było zimno, a ona była ubrana w cieniutką sukienkę na ramiączkach.
- Masz – powiedział, blondyn, ściągając z siebie marynarkę i nakładając ją na ramiona Rose. Dziewczyna zadrżała od jego dotyku.
- Dzięki – mruknęła nieśmiało. Znali się już kilka lat, ale zawsze w jego towarzystwie czuła się spięta.
- Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
- Nic ciekawego. – Odpowiedziała.
- Czyżby? Słyszałem, że dostałaś się na dziennikarstwo. Moje gratulację – uśmiechnął się delikatnie. Pierwszy raz od kilku dni szczerze odwzajemniła uśmiech.
- Dziękuję. Widziałam ostatni wasz mecz. Byliście super.
Rozmawiali jeszcze bardzo długo. Od kiedy się poznali zawsze mieli mnóstwo tematów do rozmowy. Czasem też po prostu milczeli, kiedy tego potrzebowali. Dogadywali się bardzo dobrze. Byli wspaniałymi przyjaciółmi, jednak ich więź została zerwana bezpowrotnie.
- Tutaj jesteś – powiedziała, Mandy, wychodząc na taras. Po twarzy chłopaka przemknął cień niezadowolenia. – Wszędzie cię szukałam. Co robicie? – Spytała, spoglądając nerwowo na młodszą siostrę.
- Rozmawialiśmy, Mandy – odpowiedział, Ramsey.
- O czym? – Zmrużyła delikatnie oczy.
- To nasza słodka tajemnica – odpowiedział, puszczając do Rose oczko. Dziewczyna zarumieniła się.
- No tak – zaśmiała się, Mandy. – Wy i wasze tajemnice. Pewnie znowu gadaliście o piłce. Nigdy nie zrozumiem waszej fascynacji tym sportem. – Mruknęła. Walijczyk skrzywił się nieznacznie.
- Zostawię was samych – powiedziała pośpiesznie, Rose. Ruszyła w stronę drzwi, ale przystanęła.
- Dziękuję za marynarkę – zwróciła się do chłopaka i oddała mu jego własność.
Kiedy znalazła się w salonie, rozejrzała się po wnętrzu, szukając Joe. Kiedy nie udało jej się go znaleźć, poszła do swojego pokoju. Chciała położyć się do ciepłego łóżka i przespać co najmniej kilka dni. W końcu od dwóch miesięcy była w trasie ze swoją siostrą i musiała odpocząć - przede wszystkim psychicznie.
Westchnęła z ulgą, wchodząc do swojej oazy. Zamknęła drzwi na klucz i poszła do łazienki, wziąć długą, odprężającą kąpiel.
Nie wiedziała, ile leżała w wannie. Postanowiła jednak wyjść i wytrzeć się, ponieważ woda zrobiła się już chłodna. Dokładnie wytarła swoje ciało, ubrała piżamę, a następnie szlafrok. Wysuszyła swoje długie włosy, a potem poszła do łóżka.
Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć. Nie potrafiła. Myślami ciągle krążyła wokół Aarona. Tak bardzo go kochała, ale wiedziała, że nigdy z nim nie będzie. Musiała się zadowolić tym co ma. Bo w końcu chyba nie jest tak źle? Ma przy sobie kochającego chłopaka, oddaną przyjaciółkę, niewdzięczną siostrę. Czego więcej chcieć od losu?
Podskoczyła na łóżku, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Zerknęła na zegarek. Było już dawno po godzinie dwudziestej trzeciej. Z miną cierpiętnicy poszła otworzyć. Przed sobą ujrzała niezadowoloną siostrę.
- Wiesz, która jest godzina? – Zapytała, przecierając prawą ręką oczy.
- Musimy porozmawiać – odparła ostro, wchodząc do środka. Rose westchnęła ciężko, zamykając drzwi.
- Co się stało? – Zapytała, siadając na kanapie.
- Ty mi powiedz, Rose – powiedziała, kładąc ręce na biodrach.
- Pojęcia nie mam – odpowiedziała powoli, analizując cały wieczór. Zastanawiała się, co mogła zrobić źle. Przecież tylko rozmawiała z Aaronem. To nic złego.
- No dobrze, Rose. – Westchnęła. – Joe wszędzie cię szukał. – Zaczęła, uważnie przyglądając się reakcji swojej młodszej siostry. – Martwi się o ciebie. Oddaliłaś się od niego.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? Hm?
- Powiedział mi – odpowiedziała. – Poza tym, widać gołym okiem, że unikasz kontaktów ze swoim chłopakiem.
- To nie prawda – zaprzeczyła szybko.
- Kogo ty chcesz oszukać? – Uśmiechnęła się lekko.
- Nikogo – bąknęła. Mandy podeszła do kanapy i usiadła obok siostry.
- Pamiętasz co mi obiecałaś dwa lata temu? – Zapytała.
- Tak – odpowiedziała słabo.
- Cieszy mnie to. Jednak staraj się bardziej. – Powiedziała i wstała z kanapy. Poszła do drzwi. – Postaraj się bardziej. – Powtórzyła i wyszła, zostawiając swoją młodszą siostrę w jeszcze gorszym humorze, o ile było to możliwe.
- Przepraszam – bąknął i spuścił głowę.
- Zacznijmy raz jeszcze. Tylko tym razem dobrze, wszystko jasne? – Zwróciła się do niewysokiego chłopaka. Kiwną głową w geście zrozumienia i znowu w ogromnej sali koncertowej rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki.
Siedząca w pierwszym rzędzie niewysoka dziewczyna, o pięknych, długich, czarnych włosach i ślicznych, brązowych oczach, z kwaśną miną obserwowała próbę swojej starszej o dwa lata siostry.
- Chociaż udawaj, że cieszysz się, siedząc tutaj – zaśmiała się, Mary. Czarnowłosa wywróciła teatralnie oczami i rozejrzała się po sali koncertowej, szukając wzrokiem swojego chłopaka. Odetchnęła z ulgą, kiedy jej wzrok nie zarejestrował niczego, co by wskazywało na to, że przyszedł. – Nie ma tutaj Josepha. – Powiedziała, blondynka.
- Nie o to mi chodzi – powiedziała pośpiesznie, Rose.
- Tak, na pewno – odparła z przekąsem, Mary. – Jego też – dodała, spoglądając na ciemnowłosą znacząco. – Mandy, jak zwykle nie w humorze – westchnęła ciężko, kiedy po raz setny dzisiejszego dnia siostra jej przyjaciółki przerwała próbę.
Rose wzruszyła tylko obojętnie ramionami, czekając w spokoju, aż siostra ją zawoła. Jednak tak się nie stało. Mandy zeskoczyła ze sceny i podeszła do dziewcząt, siedzących w pierwszym rzędzie. Twarz długowłosej wyrażała złość. Kiedy znalazła się przy swojej siostrze zdobyła się na sztuczny uśmiech.
- Są beznadziejni – warknęła, Mandy.
- Raczej ty – powiedziała cicho, Mary. Rose dyskretnie kopnęła w kostkę swoją przyjaciółkę i odchrząknęła znacząco.
- Nie są tacy źli – odparła niepewnie. Jej starsza siostra zgromiła ją wzrokiem.
- Nie wiesz, co mówisz. – Warknęła. – Są niedoświadczeni, nie mają obycia ze sceną i nie potrafią się zgrać. Jeżeli dadzą ciała na jutrzejszym koncercie, zwolnię ich.
- Tak, masz rację – mruknęła, Rose. Mary zamrugała kilka razy zdziwiona postawą koleżanki. Posłała krzywe spojrzenie młodszej z sióstr i zwróciła się do Mandy:
- Nie musiałaś zwalniać ostatniego zespołu.
- Nikt nie prosił cię o zdanie, Moore – warknęła. – Nie płacę ci za gadanie. Zdaj się na coś i przynieś mi wodę mineralną. – Powiedziała ostro, obrzucając pełnym jadu spojrzeniem swoją pracownicę. Dziewczyna oddaliła się szybko, nie chcąc wszczynać niepotrzebnej kłótni.
- Jutro mam zakończenie trasy koncertowej. Ten koncert musi być idealny.
- Na pewno taki będzie, tylko musisz popracować bardziej...
- Nie mów mi nad czym mam popracować. – Przerwała ostro swojej siostrze. – Doskonale wiem, co mam robić. A po za tym, co ty wiesz o śpiewaniu?
- Masz rację, Mandy. Nie mam zielonego pojęcia o śpiewaniu – odparła cicho.
- Dobra, chłopaki! – Krzyknęła w kierunku sceny. – Odpoczęliście? – Zapytała. Jak na komendę wszyscy pokiwali głowami. – Gdzie moja woda, do cholery? – Wydarła się.
- Proszę – powiedziała pośpiesznie, Mary, pojawiając się przy siostrach.
- Dziękuję – posłała blondynce sztuczny uśmiech i wróciła na scenę.
- Katastrofa – skwitowała, Mary, kiedy po raz kolejny rozpoczęła się próba. Rose wzruszyła ramionami i skierowała się w kierunku wyjścia. Musiała się przewietrzyć, poza tym, od głośnej muzyki rozbolała ją głowa.
- Hej, Rose! – Zawołała, Mandy ze sceny. – Nie zapomnij zaprosić Joego na dzisiejszą kolację do nas!
- Szlag – powiedziała do siebie.
Całkowicie zapomniała o dzisiejszej kolacji w ich nowym domu. Kilka miesięcy temu jej rodzice kupili ogromną willę na obrzeżach Londynu, a dzisiaj miało odbyć się przyjęcie.
- Jasne! – Odkrzyknęła i wyszła z hali.
Wychodząc na dwór powitała ją deszczowa i wietrzna pogoda. W końcu jest połowa września. Opatuliła się szczelniej płaszczem. Rozejrzała się dookoła. Dostrzegła, że chłopak Mandy zaparkował przy bramie wjazdowej. Jak najszybciej wycofała się do tyłu, aby jej nie zauważył. Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z Nim.
~*~*~*~
Od kilku minut przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Dzisiejszego wieczoru zapragnęła wyglądać olśniewająco i tak właśnie było.
Krótka sukienka w kolorze mięty podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Czarne, długie włosy, które dzisiejszego wieczoru zakręciła, opadały na jej smukłe ramiona. Makijaż miała delikatny, idealnie dopasowany do jej ciemniejszej karnacji. Pierwszy raz od jakiegoś czasu poczuła się dobrze we własnej skórze.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia i poprawiła jeszcze szybko swoje włosy. Wychodząc z pokoju nałożyła ciemne szpilki i zamknęła za sobą drzwi. Wolnym krokiem zmierzała w stronę schodów.
Usłyszawszy donośną rozmowę jej rodziców, Mandy, Joe oraz chłopaka swojej siostry, jej serce niebezpiecznie przyspieszyło swoją pracę. Zrobiło jej się duszno. Zapragnęła wrócić do swojego pokoju i kiedy indziej zmierzyć się z rzeczywistością. Nie miała najmniejszej ochoty oglądać Mandy i Aarona. Nie wiedziała, ile jeszcze jej serce zniesie.
W końcu tyle przeszła. Zrezygnowała ze swojego szczęścia, na rzecz swojej starszej siostry. Dlaczego? Sama nie wiedziała, jednakże była pewna, że jest już za późno, aby cokolwiek zmienić.
Mandy, jej starsza siostra, jedna z najpopularniejszych gwiazd młodego pokolenia, miała wszystko. Sławę, pieniądze, oddanych fanów, ale przede wszystkim miała Jego.
Kochała Mandy i zrobiłaby dla niej wszystko. Właściwie robi dla nie wszystko. Tak, jak większość jej rodziny i znajomych jest na każde jej zawołanie. Ostatnio coraz częściej wyjeżdża z nią w trasy, często przy tym zaniedbując swoje obowiązki. Jednak nigdy nie powiedziała wprost o swoich uczuciach, gdyż wie, że jej siostra nie ma łatwo, a nie chce jeszcze bardziej utrudniać jej życia.
Wzięła kilka uspokajających wdechów, wyprostowała się i ruszyła pewniejszym krokiem w stronę schodów. Próbując zachować stoicki spokój i nie spoglądając w Jego stronę, zeszła na dół. Od razu podszedł do niej jej chłopak, Joseph. Porwał Rose w ramiona i okręcił ją wokół własnej osi. Kiedy oderwała się od Joe, przyjrzała mu się. Nie widzieli się kilka tygodni, ale nawet jej to nie przeszkadzało.
- Pięknie wyglądasz – powiedział, obdarowując promiennym uśmiechem swoją partnerkę.
- Ty też całkiem nieźle. – Odparła.
Joseph jest bardzo przystojnym chłopakiem. Wysoki, świetnie zbudowany, brunet, o pięknym uśmiechu, który niestety nigdy nie zawrócił jej w głowie i o to właśnie miała do siebie żal. Doskonale wiedziała, co Joe do niej czuje, jednak ona nigdy nie odwzajemniła tego samego. Nawet teraz z całej siły starała się ukryć, jak bardzo chciałaby znaleźć się w zupełnie innym miejscu na ziemi. Jest cudownym chłopakiem, docenia, to w jaki sposób się o nią troszczy, ale prócz szczerej przyjaźni nie potrafi darzyć go żadnym głębszym uczuciem.
Joseph złapał ją w talii i skierowali się w kierunku jadalni, po drodze witając się z kilkoma znajomymi. Zdawała sobie sprawę, że większość tych ludzi nie przyszło, aby oglądać dom, ale dlatego, żeby zobaczyć Mandy, jednak przyzwyczaiła się, że to jej siostra jest zawsze w centrum uwagi.
Weszli do jadalni, zajęli miejsce na szarym końcu bardzo długiego, na około trzydziestu osób stołu. Już kilka gości siedziało przy stole i żywo dyskutowało. Rose przywitała się grzecznie i usiadła na krześle, które wcześnie Joe dla niej odsunął.
- Tęskniłem za tobą – szepną, łapiąc ją za rękę. Wymusiła uśmiech. Nic więcej nie potrafiła z siebie wykrzesać. Z nerwów rozbolał ją brzuch i marzyła, aby to przeklęte przyjęcie w końcu dobiegło końca.
- Witam wszystkich – do jadalni weszła Mandy, obdarowując wszystkich swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Za nią stanął jej chłopak, trzymając swoją rękę na jej talii. Serce Rose nieprzyjemnie zakuło, odwróciła swoją głowę w kierunku swojego partnera. Próbowała skupić się tylko na nim i nie patrzeć w kierunku nowoprzybyłej pary. Odetchnęła z ulgą, kiedy usiedli na początku stołu.
Kiedy w końcu skończyła jeść, jak najszybciej chciała wyjść z jadalni.
- Idę się przewietrzyć – zakomunikowała, Rose.
- Iść z tobą? – Zapytał, brunet, przyglądając się dziewczynie z troską.
- Nie trzeba – odpowiedziała szybko i skierowała się do wyjścia, czując na sobie spojrzenie Joe.
Wyszła na taras. Wiatr rozwiał jej długie, kręcone włosy. Wzięła głęboki wdech. Chociaż przez chwilę nie musiała udawać. Usłyszała odgłos otwieranych drzwi i poczuła, że ktoś za nią staje. Doskonal wiedziała, kto to. Poczuła piękny zapach Jego perfum.
- Hej – powiedział cicho, Aaron. Jej serce zabiło mocniej. Biło mocnej za każdym razem, kiedy znajdował się w jej pobliżu. Nienawidziła, tego w jaki sposób na nią działał. Wystarczyło jedno jego słowo, aby poczuła się tysiąc metrów nad ziemią.
- Hej – odparła i opatuliła się ramionami. Na dworze było zimno, a ona była ubrana w cieniutką sukienkę na ramiączkach.
- Masz – powiedział, blondyn, ściągając z siebie marynarkę i nakładając ją na ramiona Rose. Dziewczyna zadrżała od jego dotyku.
- Dzięki – mruknęła nieśmiało. Znali się już kilka lat, ale zawsze w jego towarzystwie czuła się spięta.
- Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
- Nic ciekawego. – Odpowiedziała.
- Czyżby? Słyszałem, że dostałaś się na dziennikarstwo. Moje gratulację – uśmiechnął się delikatnie. Pierwszy raz od kilku dni szczerze odwzajemniła uśmiech.
- Dziękuję. Widziałam ostatni wasz mecz. Byliście super.
Rozmawiali jeszcze bardzo długo. Od kiedy się poznali zawsze mieli mnóstwo tematów do rozmowy. Czasem też po prostu milczeli, kiedy tego potrzebowali. Dogadywali się bardzo dobrze. Byli wspaniałymi przyjaciółmi, jednak ich więź została zerwana bezpowrotnie.
- Tutaj jesteś – powiedziała, Mandy, wychodząc na taras. Po twarzy chłopaka przemknął cień niezadowolenia. – Wszędzie cię szukałam. Co robicie? – Spytała, spoglądając nerwowo na młodszą siostrę.
- Rozmawialiśmy, Mandy – odpowiedział, Ramsey.
- O czym? – Zmrużyła delikatnie oczy.
- To nasza słodka tajemnica – odpowiedział, puszczając do Rose oczko. Dziewczyna zarumieniła się.
- No tak – zaśmiała się, Mandy. – Wy i wasze tajemnice. Pewnie znowu gadaliście o piłce. Nigdy nie zrozumiem waszej fascynacji tym sportem. – Mruknęła. Walijczyk skrzywił się nieznacznie.
- Zostawię was samych – powiedziała pośpiesznie, Rose. Ruszyła w stronę drzwi, ale przystanęła.
- Dziękuję za marynarkę – zwróciła się do chłopaka i oddała mu jego własność.
Kiedy znalazła się w salonie, rozejrzała się po wnętrzu, szukając Joe. Kiedy nie udało jej się go znaleźć, poszła do swojego pokoju. Chciała położyć się do ciepłego łóżka i przespać co najmniej kilka dni. W końcu od dwóch miesięcy była w trasie ze swoją siostrą i musiała odpocząć - przede wszystkim psychicznie.
Westchnęła z ulgą, wchodząc do swojej oazy. Zamknęła drzwi na klucz i poszła do łazienki, wziąć długą, odprężającą kąpiel.
Nie wiedziała, ile leżała w wannie. Postanowiła jednak wyjść i wytrzeć się, ponieważ woda zrobiła się już chłodna. Dokładnie wytarła swoje ciało, ubrała piżamę, a następnie szlafrok. Wysuszyła swoje długie włosy, a potem poszła do łóżka.
Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć. Nie potrafiła. Myślami ciągle krążyła wokół Aarona. Tak bardzo go kochała, ale wiedziała, że nigdy z nim nie będzie. Musiała się zadowolić tym co ma. Bo w końcu chyba nie jest tak źle? Ma przy sobie kochającego chłopaka, oddaną przyjaciółkę, niewdzięczną siostrę. Czego więcej chcieć od losu?
Podskoczyła na łóżku, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Zerknęła na zegarek. Było już dawno po godzinie dwudziestej trzeciej. Z miną cierpiętnicy poszła otworzyć. Przed sobą ujrzała niezadowoloną siostrę.
- Wiesz, która jest godzina? – Zapytała, przecierając prawą ręką oczy.
- Musimy porozmawiać – odparła ostro, wchodząc do środka. Rose westchnęła ciężko, zamykając drzwi.
- Co się stało? – Zapytała, siadając na kanapie.
- Ty mi powiedz, Rose – powiedziała, kładąc ręce na biodrach.
- Pojęcia nie mam – odpowiedziała powoli, analizując cały wieczór. Zastanawiała się, co mogła zrobić źle. Przecież tylko rozmawiała z Aaronem. To nic złego.
- No dobrze, Rose. – Westchnęła. – Joe wszędzie cię szukał. – Zaczęła, uważnie przyglądając się reakcji swojej młodszej siostry. – Martwi się o ciebie. Oddaliłaś się od niego.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? Hm?
- Powiedział mi – odpowiedziała. – Poza tym, widać gołym okiem, że unikasz kontaktów ze swoim chłopakiem.
- To nie prawda – zaprzeczyła szybko.
- Kogo ty chcesz oszukać? – Uśmiechnęła się lekko.
- Nikogo – bąknęła. Mandy podeszła do kanapy i usiadła obok siostry.
- Pamiętasz co mi obiecałaś dwa lata temu? – Zapytała.
- Tak – odpowiedziała słabo.
- Cieszy mnie to. Jednak staraj się bardziej. – Powiedziała i wstała z kanapy. Poszła do drzwi. – Postaraj się bardziej. – Powtórzyła i wyszła, zostawiając swoją młodszą siostrę w jeszcze gorszym humorze, o ile było to możliwe.
Dwa lata temu na osiemnastych urodzinach Mandy, Rose pod wpływem sporej ilości wypitego alkoholu, wyznała siostrze, że kocha Aarona. Mandy nie była zła, wręcz przeciwnie – ucieszyła się, że Rose jest z nią szczera. Potem nie wracały do pamiętnej rozmowy z urodzin. Rose obiecała wówczas, że będzie z dala trzymać się od Ramseya. Jakiś czas później na jej drodze pojawił się Joe. Znała go już wcześniej. Grał z jej siostrą w serialu i poznała go na planie. Nie sądziła jednak, że taki chłopak, jak on zainteresuje się nią. Domyśliła się, że była to interwencja jej starszej siostry, która obawiała się o swoje relacje z Aaronem. Chciała zająć głowę Rose innym chłopakiem i oderwać od Ramseya, jednak nie miała pojęcia, że przez cały ten czas Rose tylko udawała. Nawet pewnego dnia zapytana przez Mandy czy czuje jeszcze coś do Aarona, Rosemarie odpowiedziała przecząco.
Czarnowłosa podeszła do komody i wyciągnęła książkę, a z niej malutkie zdjęcie. Była na nim z Aaronem. Miała wtedy czternaście lat. Już wtedy go kochała. Kochała całym sercem i nie zmieniło się to nawet w najmniejszym stopniu. Nadal go kocha i jest pewna, że to uczucie nie przeminie. Umrze z nim, pogrążona w smutku, że nie spełniło jej się marzenie o wielkiej, romantycznej miłości.
Haaa! Czyżbym miała być pierwsza?? :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę ty jak zaczniesz pisać, mając jakąś koncepcję to naprawdę tylko paść Ci na kolana:)
Rozdział bardzo, ale to bardzo mi się spodobał, szczególnie końcówka odnośnie miłości do Aarona - aż mi się przypomniał cytat - Nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia, czy ostatnia może pierwszą właśnie jest? :D Akurat idealnie oddaje rozterki bohaterki!
Pozdrawiam i z weną!
http://milosci-nie-oszukasz.blogspot.com/
Już nie lubię tego chłopaka Rose i jej siostry..
OdpowiedzUsuńza mało, żeby oceniać. Jak narazie ciekawie się zapowiada :))
ciekawie się zapowiada. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńa tymczasem zapraszam do siebie :P http://freedoomcry.blogspot.com/
Zapowiada się ciekawie ;) Zauważyłam, że coraz częściej na blogach o różnej tematyce pojawia się imię Aaron, nie powiem, całkiem ładne ;)
OdpowiedzUsuńDodaje do obserwowanych i życzę weny ! :)
a tymczasem zapraszam do siebie : www.ski-lovestory.blogspot.com/
Ciekawie się zapowiada. Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się niebawem :)
OdpowiedzUsuńhttp://love-and-other-cases.blog.onet.pl/ mini powrót zapraszam!
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twoje opowiadanie całkowicie przez przypadek i bardzo sie ucieszyłam, gdy zobaczyłam ze głównym bohaterem jest Aaron. Uwielbiam tego piłkarza, a jest naprawdę mało opowiadań z jego udziałem, a jeżeli są jest nic nieznaczącym bohaterem xd.
OdpowiedzUsuńZacznę więc od prologu: jest tajemniczy i ukazuje Mandy jako rozdartą wewnętrznie młodą kobietę.
ROzdział pierwszy: napisany bardzo dobrze, masz świetny styl. Kiedy czyta się twoje opowiadanie nie czuje się żadnego cieżaru, a to bardzo ważne.
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału