SHOW CZAS ZACZĄĆ
Tak, to już dziś – od dawna oczekiwany koncert, Mandy Todd.
Chyba każdy z nas od kilku tygodni odliczał czas do dzisiejszego koncertu Gwiazdy, który odbędzie się na stadionie Wembley. Przypomnijmy, że ten koncert będzie uwieńczeniem ostatnich, dość napiętych tygodni trasy koncertowej. Gwiazda wyjechała w tourne
po całym świecie, a fanów, jak przybywało, tak przybywa nadal. Niewątpliwie Mandy Todd od sześciu lat jest na samym szczycie
i wiele gwiazd może Jej tylko pozazdrościć.
Redakcja Miss Independent trzyma kciuki za Mandy w dzisiejszym show i życzy powodzenia w zdobywaniu kolejnych sukcesów, nie tylko w życiu zawodowym, ale i w prywatnym.
A przypomnijmy, że Mandy od kilku lat jest dziewczyną przystojnego piłkarza Arsenalu Londyn – Aarona Ramseya i nic nie zapowiada, żeby para miała problemy. Oby tak dalej!
Wchodząc do kuchni, zastała swoją siostrę. Kończyła właśnie jeść śniadanie.
- Cześć – przywitała się grzecznie, po czym dosiadła się do stołu. Przyjrzała się Mandy. – Stało się coś? – Zapytała, nalewając sobie herbaty do kubka.
- Bo ja wiem – wzruszyła obojętnie ramionami. – Chyba pokłóciłam się z Aaronem. – Mruknęła. Rose zmarszczyła brwi.
- O co?
- Jak zwykle o to samo – odpowiedziała niechętnie. – Nie przyjdzie dziś na próbę. W ogóle mnie nie wspiera.
- Mandy – zaczęła powoli, Rose – Aaron ma prawie codziennie treningi i nie oczekuj od niego, że będzie na każde twoje zawołanie.
- Nie broń go – burknęła. – Ta jego pieprzona piłka jest zawsze ważniejsza ode mnie.
- Nie prawda – zaprzeczyła szybko, Rose. – Oczywiście piłka jest dla niego ważna, bo w końcu żyje z tego, ale na pewno nie najważniejsza.
- Miał okazję pojechać ze mną w trasę, a zamiast tego zgodził się zagrać na Olimpiadzie.
- Masz do niego pretensje, że spełnia swoje marzenia i realizuje się? – Zapytała.
- Ja też mam swoje marzenia.
- No właśnie, Mandy.
- Nie ważne – machnęła lekceważąco ręką. Wstała z krzesła i spojrzała na Rose. – Za dwadzieścia minut jedziemy. – Zakomunikowała oficjalnym tonem i wyszła z kuchni.
Rose westchnęła ciężko. Od kilku miesięcy zauważyła, że pomiędzy Aaronem, a Mandy zaczyna się poważnie psuć. Głównym tego ogniwem była oczywiście jej siostra, która nie potrafi zaakceptować faktu, że jej chłopak jest piłkarzem i dużo czasu poświęca swojej pracy. Rose była jednak pewna, że Mandy dla Aarona jest najważniejsza.
W czasie poważnej kontuzji Ramseya, Mandy nie wspierała go. Zamiast tego, jeździła po świecie i rozwijała swoją karierę. Rose doskonale widziała, jak ciężko jest Aaronowi bez dziewczyny. Mimo, iż cieszyła się, że może pobyć ze swoim ukochanym trochę czasu bez siostry, to cierpiała na widok załamanego chłopaka, któremu ciężko było po poważnym wypadku. Wtedy to właśnie się do siebie zbliżyli, ale wiedziała, że ze strony piłkarza to tylko przyjaźń. Każde spotkanie z nim sprawiało, że czuła się szczęśliwa. Wiedziała jednak, że szczęście to jest tylko chwilowe, bo kiedy wróci jej siostra, znowu zostanie zepchnięta na drugi plan. Nie płakała wtedy i nie płacze teraz, bo wie, że tak już po prostu jest. Jedni mają w życiu lepiej i są szczęśliwi, drudzy zaś, muszą ciągle wspinać się pod górę.
- Cześć. – Z rozmyślań wyrwała ją, Mary.
Z lekkim uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. To dzięki niej trzyma się jeszcze w ryzach. Wie, że może zawsze na nią liczyć i bezgranicznie jej ufać. Poznały się trzy lata temu, kiedy to Mandy zatrudniła ją jako swoją asystentkę. Od tamtego czasu stały się sobie bliskie. Mimo, że różnica wieku między nimi wynosi sześć lat, to nie stanowi żadnej granicy i bardzo dobrze się dogadują. Rosemarie traktuję Mary, jak starszą siostrę, do której zawsze może zwrócić się o pomoc. Z Mandy nigdy nie była blisko. Bardzo kocha siostrę, jednak nie czuje się z nią związana emocjonalnie.
W drodze do sali koncertowej nikt się nie odzywał. Wszyscy wyczuli zły humor Gwiazdy i nie mieli zamiaru na rozpoczynanie tematu, bo każde wypowiedziane słowo, mogło doprowadzić do wybuchu złości starszej z sióstr.
Mandy w milczeniu oglądała mijane budynki za oknem. Nie podobała jej się wizja powrotu do Londynu. Mimo, że bardzo tęskniła za Aaronem, nie chciała kończyć trasy. Nie tolerowała przyjaźni Aarona i Rose, gdyż doskonale wiedziała, że jej młodsza siostra nadal kocha Ramseya i postanowiła, jak najszybciej działać. Nie mogła stracić ukochanego. Był dla niej ważny, jednak czy najważniejszy?
~*~*~*~
Harmider, jaki panował przed koncertem był dla Rose nie do zniesienia i wręcz nie mogła się doczekać końca tego śmiesznego teatrzyku.
Zauważyła, że Aaron już przyjechał. Towarzyszył mu Theo Walcott, który od dwóch lat chodzi z jej przyjaciółką. Przyjrzała się Walijczykowi. Prezentował się świetnie w białym T-shirt, czarnej marynarce i ciemnych dżinsach. Jednak w jego zachowaniu dostrzegła coś nienaturalnego. Był zdenerwowany i spięty.
- Cześć – przywitała dwójkę Kanonierów. – Mandy jest w garderobie – zwróciła się do Aarona. Blondyn skinął głową i skierował się w stronę pokoju Gwiazdy.
Musiał wyjaśnić z Mandy kilka istotnych dla ich związku kwestii. Kilka lat temu, kiedy poznał Mandy myślał, że już nikt nie zawróci mu w głowie. Jakże srogo się pomylił. Odkąd poznał młodszą z sióstr, piosenkarka stała się dla niego męczącym balastem. Wiele razy próbował zakończyć ten związek, jednakże Mandy za każdym razem wprowadzała w życie iście diabelski plan, doprowadzając do zmiany jego decyzji.
Z Rose przyjaźnił się. Tylko przy niej czuł się sobą i wiedział, że może z nią porozmawiać na każdy temat. Uwielbiał spędzać z Rose każdą wolną chwilę, jednak z czasem odsunęła się od niego, nie mając pojęcia dlaczego, a potem w życiu jego przyjaciółki pojawił się Joe. Stracił wtedy najlepszą przyjaciółkę, a zarazem najbliższą osobę jego serca. Nie walczył wówczas o ich przyjaźń. Poddał się, wiedząc że jest na straconej pozycji.
Zapukał energicznie do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Mandy kończyła się szykować. Czarnowłosa wyglądała bardzo seksownie w czerwonej sukience.
- Cześć – powiedział cicho, chowając ręce do kieszeni.
- Witaj, Aaron.
- Musimy porozmawiać – powiedział poważnym tonem. Mandy zmarszczyła brwi. Nie spodobał jej się ton Walijczyka, gdyż oznaczał on kłopoty, a Todd doskonale o tym wiedziała.
- Teraz nie mam czasu. – Odparła, zakładając czarne szpilki.
- Musimy wyjaśnić kilka spraw – dodał.
- Porozmawiamy po koncercie – mruknęła, przeglądając się po raz ostatni w lustrze. Walijczyk westchnął z rozdrażnieniem. Mandy podeszła do chłopaka, zarzucając ręce wokół jego szyi. Chciała go pocałować, ale Aaron odsunął się. - Obiecuję, że porozmawiamy po koncercie. – Złapała Aarona za rękę i wspólnie wyszli z garderoby. Kilka sekund później rozłączyli się: Mandy skierowała się w kierunku sceny, a Ramsey do loży VIP. Usiadł koło Theo i Mary, rozglądając się w poszukiwaniu Rose.
Rosemarie natomiast, kiedy zauważyła, że Joe przyszedł, postanowiła jak najszybciej się ewakuować. Czekała ją poważna rozmowa z Josephem i wiedziała, że nie może odkładać jej w nieskończoność. W końcu musi postawić sprawę jasno – nic do niego nie czuje. Nie kocha Joe, chociaż starała zaangażować się w ten związek, nie potrafiła całkowicie oddać się uczuciu. Może łatwiej byłoby, gdyby nie widok Aarona? Jednak teraz nie mogła o nim myśleć. Powinna skupić się na tym, co powie swojemu chłopakowi. Musi zakończyć ich związek, żeby któregoś dnia nie obudzić się ze świadomością, że nienawidzi siebie i Jego. Nie chce go ranić, a jest pewna, że będąc z nim, taka właśnie będzie kolej rzeczy.
Zamknęła drzwi i podeszła do gitary. Ułożyła ją na kolanach i zaczęła grać. Odprężało ją to, mogła wtedy chociaż przez chwilę oderwać się od szarej, przytłaczającej rzeczywistości. Śpiewać też potrafiła, jednak nikt o tym nie wiedział. Ukrywała swój talent przed światem, wiedząc jak bardzo wściekłaby się Mandy, kiedy dowiedziałaby się, że Rose ma niesamowity głos.
Podskoczyła na dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała za siebie. Intruzem okazał się Aaron.
- Umiesz grać? –Zapytał zdziwiony.
- Nie, nie umiem – odpowiedziała szybo, za szybko, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
- Mnie nie oszukasz, Rose – uśmiechną się lekko. Usiadł naprzeciwko ciemnowłosej. – Zagraj coś – poprosił.
- Prosisz mnie, żebym zagrała, kiedy dwadzieścia metrów dalej twoja dziewczyna, a moja siostra daje koncert? – Zapytała. Wzruszył ramionami.
- Nie daj się błagać.
- No dobrze – westchnęła ciężko.
Raz się żyje, pomyślała. Zaczęła grać jedną z własnych piosenek. Całkowicie poddała się melodii i zaczęła śpiewać.
!!!muzyka!!!
*Feels like I have always known you
And I swear I dreamt about you
All those endless nights I was alone
It's like I've spent forever searching
Now I know that it was worth it
With you it feels like I am finally home
Falling head over heels
Thought I knew how it feels
But with you it's like the first day of my life
Cuz you leave me speechless
When you talk to me
You leave me breathless
The way you look at me
You manage to disarm me
My soul is shining through
Can't help but surrender
My everything to you
Dopiero, gdy skończyła śpiewać, odważyła spojrzeć się na Aarona. Blondyn wpatrywał się w Rose urzeczony.
- Masz śliczny głos – powiedział. Dziewczyna zarumieniła się.
- Nie dorastam Mandy do pięt – mruknęła zawstydzona.
- Głupoty gadasz. Dlaczego nie chcesz spróbować w...
- W show biznesie? – Przerwała, piłkarz kiwną twierdząco głową. – Bo Mandy wpadłaby w szał.
- Dlaczego zawsze martwisz się o reakcję Mandy? – Zapytał. – Masz talent, dlaczego więc nie spróbować? A Mandy wpadłaby w szał tylko dlatego, że jesteś dużo lepsza.
- Daj spokój. Mandy jest profesjonalistką.
- Tak, profesjonalistką – powiedział z przekąsem.
- Pokłóciliście się, prawda? – Zapytała, odkładając gitarę na miejsce.
- Tak. – Odpowiedział, wygodnie rozkładając się na kanapie.
- Na pewno się pogodzicie – odparła.
- Mam nadzieję, że nie – powiedział do siebie.
- Co powiedziałeś?
- Nic ważnego. – Powiedział szybko. – Mam nadzieję, że wpadniesz na nasz sobotni mecz.
- Oczywiście, że przyjdę – uśmiechnęła się szeroko.
- Wszędzie cię szukałem, Rose. – Powiedział, Joe, wchodząc do garderoby.
Rosemarie spojrzała przerażona na chłopaka. Joseph był wściekły i nawet tego nie krył. Przełknęła nerwowo ślinę.
- Co tutaj robisz? – Zapytała.
- Co ja tutaj robię? – Powtórzył ostro. - Może ty mi powiesz, co wy tutaj razem robicie?! – Wydarł się, akcentując przedostatnie słowo.
- Nie denerwuj się, Joe. My tylko rozmawiamy – odpowiedziała.
- Mam nadzieję. – Odparował, gromiąc wzrokiem Aarona. – Musimy porozmawiać. – Powiedział, chwytając z całej siły za ramię Rose. Dziewczyna syknęła z bólu. Aaron postanowił natychmiast interweniować.
- Spokojnie, Joe. – Powiedział, Walijczyk, odsuwając delikatnie Rose.
- Nie wtrącaj się – warknął.
- Rose jest moją przyjaciółką i będę się wtrącał, jeżeli nie czuje się bezpiecznie. – Odwarknął, mierząc wzrokiem bruneta.
- Śmieszny jesteś – prychnął, Joseph.
- To dlaczego się nie śmiejesz? – Zapytał, Ramsey.
- Idziemy, Rose – zwrócił się do swojej dziewczyny, która najchętniej zakopałaby się pod ziemię.
- Jak się uspokoisz, to wtedy porozmawiamy – powiedziała zachrypniętym tonem.
- Do kurwy nędzy! – Wykrzykną, Joe. – Nie dyskutuj ze mną!
- Nie zwracaj się tak do niej. – Upomniał, Aaron. – Bo pożałujesz. – Dodał groźnie.
- Co ty mi możesz zrobić, piłkarzyku od siedmiu boleści? – Zapytał z drwiną, Stoner. Walijczyk zamachną się i z całej siły uderzył pięścią w twarz Joe. Ten zachwiał się i upadł na ziemię.
- Co się tutaj dzieje?! – Wykrzyknęła, zdumiona Mandy, wchodząc do środka. Spojrzała w dół na zakrwawionego chłopaka swojej siostry, potem na Aarona. – Czyś ty zgłupiał do reszty? – Warknęła do blondyna.
- Należało mu się – powiedział sucho.
- Czyżby? – Spytała. Ukucnęła przed poszkodowanym. – Wszystko w porządku?
- Nie, ten kretyn złamał mi nos – wycedził, Joe.
- Za kretyna oberwiesz drugi raz, tylko że mocniej – warknął, Aaron, ale w odpowiednim momencie do garderoby wpadł Theo z Mary i odciągnęli Walijczyka od poszkodowanego.
- Puśćcie mnie! – Krzyknął, Aaron, szarpiąc się.
- Uspokój się – powiedział stanowczo, Walcott. – Już dosyć narozrabiałeś.
Kiedy Theo z Mary wyprowadzili Aarona z pokoju, w pomieszczeniu zostali jeszcze siostry Todd i Joe. Jego twarz była w opłakanym stanie: miał złamany nos i rozciętą wargę.
- Zajmij się swoim chłopakiem, ja pójdę do Aarona. – Mandy zwróciła się do Rose, która stała sparaliżowana takim gwałtownym obrotem sprawy. Przed chwilą Aaron Ramsey stanął w jej obronie. Ocknęła się z marazmu dopiero, kiedy drzwi głośno trzasnęły. Teraz została sama z Joe. Spojrzała na bruneta. Wycierał chusteczką zakrwawioną twarz.
- Przykro mi – powiedziała cicho. Joe zaśmiał się, ale nie było w tym ani nuty serdeczności.
- Nie prawda, Rose. – Zaprzeczył, krzywiąc się z bólu. – Od bardzo dawna zachowujesz się dziwnie i chciałem z tobą porozmawiać, ale ty ciągle uciekasz. – Spojrzał na nią z żalem.
- Wiem. – Szepnęła.
- Może ja zacznę – zaproponował. – Powiem krótko, a ty mniej chociaż trochę cywilnej odwagi, aby nie zaprzeczać. – Powiedział ostro. – Nic do mnie nie czujesz. Kochasz Aarona. Kochałaś go wtedy, kiedy się poznaliśmy i kochasz go teraz. – Rose otworzyła szeroko oczy. – Nie jestem głupi, Rose. Widzę i rozumiem. Umiem dodać dwa do dwóch.
- Joe – zaczęła, ale przerwał jej gestem ręki.
- Kocham cię. Zależy mi na tobie, ale wiem, że nie ma sensu ciągnąć naszego związku.
- Przepraszam.
- Za co? – Zapytał szczerze zdziwiony. – Przepraszasz mnie za serce, na które nie masz wpływu?
- Inaczej powinnam to rozegrać.
- Ale stało się też inaczej i nie zmienimy już przeszłości. Ważne jest to, że Aaron nie jest tobie obojętny.
~*~*~*~
- Możesz mi wytłumaczyć swoje skandaliczne zachowanie, do jasnej cholery?! – Wykrzyknęła, Mandy. Już dawno nie była tak wściekła, jak dzisiejszego wieczoru. Ręce miała mocno zaciśnięte w pięści, twarz miała purpurową, a oczy, gdyby tylko mogły ciskałyby piorunami.
- Broniłem twoją siostrę! – Warknął. Również był zdenerwowany.
- Broniłeś moją siostrę? Dlaczego? Potrzebowała takiej pilnej ochrony?
- Tak, potrzebowała! Nie widziałaś w jakim nastroju był Joe!
- Ale to ich sprawy, które nie powinny cię dotyczyć.
- Być może, ale Rose jest moją przyjaciółką i wybacz najmocniej, że chcę ją chronić.
- A ja jestem twoją dziewczyną. Poza tym, dlaczego nie oglądałeś mojego występu?
- Bo nie miałem na to ochoty – wycedził. Odwrócił się napięcie i skierował się do drzwi.
- Co ty robisz? – Pisnęła i pobiegła za chłopakiem.
- Właśnie wracam do domu – syknął.
- Czekaj! – Zawołała i kiedy udało jej się zrównać z chłopakiem, złapała go za ramię, jednak wyszarpnął się z jej uścisku.
- Nie dotykaj mnie – wycedził.
- Co to ma znaczyć? – Spytała. Aaron zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się w kierunku zdezorientowanej piosenkarki. – Co wyrabiasz?
- To co powinienem kilkanaście miesięcy temu, ale nie miałem wystarczająco odwagi.
- Wyrażaj się jaśniej, Aaron. Tak piłka poprzewracała ci w głowie.
- Może piłka poprzewracała mi w głowie, ale nie stałem się zimną suką. – Wycedził przez zaciśnięte zęby. – Żegnam – dodał i ruszył w kierunku wyjścia.
- Zrywasz ze mną?! – Krzyknęła.
- Świetnie, że kojarzysz fakty, Mandy! – Odkrzyknął i znikł za drzwiami.
Oczy ciemnowłosej zaszkliły się. Otarła pośpiesznie spływające po policzku łzy i wzięła kilka uspokajających wdechów. Idąc do pokoju, mijała ludzi z obsługi, którzy gratulowali jej wspaniałego koncertu. Uśmiechała się sztucznie, dziękując wspaniałomyślnie za miłe słowa, jednak gdy pojawiła się w swojej garderobie, ściągnęła z siebie maskę uprzejmości.
W środku zastała Mary i Rose, pakujące wszystkie jej rzeczy.
- Wyjdź stąd, Moore – zwróciła się do pracownicy. Blondynka zmarszczyła brwi.
- Muszę spakować wszystkie twoje rzeczy. – Odarła grzecznie.
- Nie każ mi powtarzać dwa razy polecenia, bo wylecisz na zbity pysk – wycedziła. Mary zamrugała zaskoczona, ale szybko się zreflektowała.
- Naprawdę? – Spytała. – W takim razie rzucam tą robotę. Mam w dupie ciebie i twoje pieniądze – warknęła, rzucając na ziemię jej drogą, szmaragdową sukienkę. Zabrała swoją torbę, po czym wyszła trzaskając drzwiami.
- Co ty zrobiłaś? – Zapytała, Rose.
- Tak bardzo martwisz się o swoją przyjaciółkę? – Spytała, Mandy. – To leć za nią. Ciebie też mogę zwolnić.
- Nie pracuję dla ciebie, Mandy – odparła spokojnie.
- Wiesz, co się stało? – Zapytała, ignorując wcześniejsze słowa siostry. – Aaron ze mną zerwał. – Odpowiedziała i schowała twarz w dłoniach.
- Och, przykro mi – powiedziała zaskoczona.
- Przykro ci? – Prychnęła. – Nie udawaj, Rosemarie. Doskonale wiem, że cieszysz się.
- To nie prawda. Jesteś niesprawiedliwa.
- Spójrzmy prawdzie w oczy – skrzyżowała ramiona na piersi. – Ty nigdy nie przestałaś kochać Aarona i od zawsze zazdrościłaś mi wszystkiego. Zazdrościłaś mi talentu, urody, fanów, a przede wszystkim zazdrościłaś mi Aarona, bo nigdy nie spojrzał na ciebie jak na kobietę, ale jak na dziecko, które trzeba bez przerwy pilnować, żeby niczego nie popsuło. Nie jesteś wystarczająco dobra dla niego.
- Dosyć – przerwała ostro. – Nie mam zamiaru tego słuchać. – Mruknęła. Złapała za torebkę i wyminęła starszą siostrę.
- Gdzie ty idziesz? – Zapytała, Mandy, ale nie doczekała się odpowiedzi. Usłyszała tylko odgłos zamykanych drzwi. Została sama.
Podeszła do kanapy i usiadła. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach. Wszyscy i wszystko zwróciło się przeciwko niej. Nie mogła liczyć na nikogo bliskiego. Zostawił ją chłopak. Odeszła od niej asystentka. Nawet Rose wyszła.
Nie potrafiła cieszyć się z dzisiejszego sukcesu.
- Szefowo, o której jutro mamy wpaść do studia? – Zapytał, Kevin Bergson – basista zespołu - wchodząc do garderoby.
- W ogóle – odpowiedziała cicho.
- O której? – Powtórzył.
- Nigdy! Zwalniam was! Jesteście do bani! – Wydarła się.
- No dobra – powiedział powoli, drapiąc się po brodzie. – Miło było, nara! – I on wyszedł. Została sama
*
________________________
Witajcie!
I oto kolejny rozdział. Następny pojawi się w następną sobotę.
Życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT i dużo prezentów pod choinką XD.
Pozdrawiam!!!